XXXI. Nieoczekiwana pomoc osoby trzeciej

4.2K 179 7
                                    

Faith

– Czy ty wiesz, jak ja się o ciebie dziecko martwiłam?! – krzyk mojej mamy był rzadkością. Zazwyczaj nasze kłótnie, gdy byłam młodsza kończyły się jedynie na jej delikatnie podniesionym głosie, co sprawiało, że każdy miał do niej szacunek, bo nie używała siły psychicznej do pokazania swojej wyższości.

Pozwoliłam jej nakrzyczeć na mnie, gdy stojąc w progu, zaciskałam dłoń na torebce na swoim ramieniu.
Od wypadku minął tydzień. A od tygodnia nie rozmawiałam z nikim poza Kate, Poliną i Tonym bo tylko z nimi się widywałam.

– Cześć, mamo. Ja ciebie też bardzo kocham i wiem, że spieprzyłam, ale wszystko jest okej i mam nadzieję, że Kate cię uspokoiła, tak jak ją o to prosiłam. – Weszłam do rodzinnego domu i złożyłam na policzku rodzicielki całusa.

Jej skóra była zimna, mimo że na dworze panowało około dwudziestu stopni. Marzec nas rozpieszczał i zdecydowanie przeważały ciepłe dni.

– Jeden telefon po twoim powrocie i to jeszcze nie od ciebie wcale mnie nie uspokoił. – Uderzyła w moje ramię, a ja doskonale wiedziałam, że ma rację. Jednak nie miałam do tego głowy. Moje zaniedbanie doprowadziło do tego, że nawet nie używałam telefonu, co sprawiło, że praktycznie nikt nie mógł się ze mną skontaktować, chyba, że trafił na mnie na lodowisku.

Poruszałam się jedynie między nim a domem. Kate zerwała z Tonym ich... relację, przez co dodatkowo zrobiło się niezręcznie, gdy przebywaliśmy razem w trójkę. Unikali się, a ja nie zamierzałam wchodzić między ich dwójkę, więc organizowałam swój dzień tak, aby po prostu się nie spotkali.

Co przy ilości naszych treningów i godzin pracy Kate nie było trudne.

– Chodźcie już, chodźcie. Tam pogadamy – rzuciła, wskazując głową na salon i odbierając od nas ponownie tacę z tartaletkami, które wszyscy tak uwielbiali.

Spojrzałam na Kate i niepewnie ruszyłam w głąb domu. Dzisiejsza kolacja była pierwszą od naszych wspólnych świąt. Mama znowu się postarała i przygotowała dla nas przepyszne posiłki, dla mnie uwzględniające moją dietę.

Wkroczyłam do salonu, słysząc pisk i śmiech mojego bratanka. Jordan zabawiał swojego syna, podczas gdy Nicol rozkładała ostatnie talerze z potrawami na stole w jadalni.

– Ciocia! – krzyknął młody, nim wyrwał się z ramion Jordana i pobiegł w naszą stronę. Kate skrzywiła się, gdy kucnęłam, by malec mógł się do mnie przytulić. Hill zdecydowanie nie była fanką dzieci.

– Cześć, chłopcze, jak ma się mój ulubiony dzieciak w rodzinie? – Zmierzwiłam jego włosy i pozwoliłam mu się zarumienić na moje słowa, nim pobiegł w stronę swojej mamy.

– Jedyny, Faith – poprawił mnie Jo, gdy wstawałam na równe nogi. Spojrzałam na brata w jasnym swetrze oraz ciemnych spodniach, którego zamglone spojrzenie miało ten sam błysk co u wszystkich.

Zmartwienie.

– Co nie wyklucza tego, że dalej ulubiony. – Wzruszyłam ramionami, unosząc kącik swoich ust. Nim byłam w stanie powiedzieć nic więcej, parsknięcie śmiechem dobiegło moich uszu, a Jordan znalazł się blisko mnie, owijając swoje ramiona wokół mojego ciała.

Moja relacja z bratem od zawsze była specyficzna. Nasze częste kłótnie, ale i troska o siebie nawzajem często doprowadzały do ciszy między nami. Choroba mamy sprawiła, że do naszych awantur dołączył nowy argument odnośnie tego, kto bardziej angażował się w jej leczenie. Rywalizacja między nami była od dziecka, co również nie wpływało dobrze na naszą dwójkę. Ciągła walka ze sobą nawzajem doprowadzała do skrajnych momentów.

Try me out [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz