Rozdział 29

87 5 2
                                    

Stella

Karetka przyjechała bardzo szybko. Jednak Alex nie odzyskał przytomności nawet na moment przez całą drogę do szpitala. W trakcie udało mi się dodzwonić do Connora, chociaż nie wiem czy zrozumiał cokolwiek z mojej chaotycznej wypowiedzi. Wiem za to, że ja nie rozumiałam kompletnie nic z tego, co mówili do siebie ratownicy. Albo raczej nie chciałam rozumieć, bo jedyny wniosek, który mi się nasuwał to, że jest bardzo źle.

Rhodes dotarł do szpitala w tym samym momencie, co my. Ale początkowo tego nie zarejestrowałam. Od razu do mnie podszedł, pytając co się wydarzyło i przytulając mnie. Zapewniał też, że na pewno wszystko będzie dobrze.

Lekarze natychmiast zabrali Alexa na salę, słuchając jednocześnie co medycy z karetki mają im do przekazania. Nie mogłam wejść dalej, ale Connor obiecał, że wszystkiego się dowie i wróci do mnie jak najszybciej.

Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Trzymałam się myśli, że jeszcze przed chwilą z nim rozmawiałam. Całowałam go. Czułam dotyk i ciepło jego skóry.

O losie, to się nie dzieje ponownie. Tym razem też mi go nie odbierzesz.

Sięgnęłam po telefon, żeby zadzwonić do Jeremiego. Czułam, że powinien tu być, a przynajmniej wiedzieć, co się dzieje. Pokazać czy rzeczywiście zależy mu na bracie, tak jak mówi.

Miałam wrażenie, że wszystko dzieje się tak szybko, a jednocześnie jakby czas zwolnił. Wyraźnie docierały do mnie toczące się rozmowy. Zarejestrowałam pielęgniarkę, która do mnie podeszła i zaprowadziła mnie do poczekalni, gdzie było znacznie spokojniej.

Skupiłam się na swoim oddechu. Starałam się nie rozpaść. Nie dopuścić do płaczu, który i tak niczego nie zmieni. Muszę być silna. Wszystko będzie dobrze.

Będzie dobrze.

Za chwilę wróci Connor i powie, że Alex o mnie pyta, i że sytuacja jest opanowana. To tylko tak groźnie wyglądało.

Ale zamiast niego dostrzegłam Jeremiego, który zbliżał się do mnie z przejęciem wypisanym na twarzy.
– Stella, co się dzieje? – Zapytał wystraszony.

Wyglądał jakby przebiegł całą drogę.

– Nie wiem – wyszeptałam bezradna. – Rozmawialiśmy, kiedy nagle zemdlał. Stracił przytomność i do tej pory jej nie odzyskał – zamrugałam, żeby odgonić łzy.

– Kurwa mać, to nie brzmi dobrze – westchnął. – Gdzie jest lekarz? Muszę z nim pogadać.

– Zajmują się nim, Jeremy – chwyciłam go za ramię. – To jest teraz najważniejsze. Żeby mu pomogli. My możemy poczekać na informacje – tłumaczyłam mu.

Kiedy próbował odejść i odsłonił mi widok za sobą, dostrzegłam jego rodziców, którzy stali niedaleko nas.

– Jak mogłeś, Jeremy? – Wysyczałam. – Po co ich tu przywiozłeś? – Odepchnęłam go obrzydzona. – Doskonale wiesz, że oni życzą Alexowi jak najgorzej – kręciłam głową, niedowierzając. – Niczego nie zrozumiałeś? – Zapytałam

– Byłem z nimi, kiedy do mnie zadzwoniłaś. Słyszeli rozmowę – odparł, usprawiedliwiając się. – Nie przejmuj się nimi.

– Nie lekceważ tego, Jeremy – obstawałam przy swoim. – Pozbądź się ich stąd. Alex by ich tu nie chciał.

Nie wierzyłam, że muszę mu to tłumaczyć.

– Wiem – odpowiedział. – Ja naprawdę próbowałem ich powstrzymać, ale chciałem jak najszybciej tu dotrzeć.

Mierzyłam chłodnym spojrzeniem tych obrzydliwych ludzi. I już robiłam krok, żeby osobiście ich stąd wyrzucić za fraki, kiedy pojawił się Connor.

You make me loved /18+ ( II część You make me calm)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz