𝚇𝚅𝙸-𝙾𝚋𝚢 𝙲𝚒𝚎̨ 𝙼𝚎𝚛𝚕𝚒𝚗...

206 11 3
                                    

-Dziękuję, doceniam twój komplement.- odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Poczułem się dziwnie doceniony po wypowiedzeniu słów nastolatki. Co ciekawe, moje imię padające z jej ust nie przeszkadzało mi tak bardzo jak na początku, co z jednej strony mi się mało podobało, ale z drugiej..- Mam do ciebie pytanie.

-Słucham?

-Skąd znasz ligilimencję, Mio?

~•~

-Tom, czy każda nasza rozmowa musi zbaczać na ten sam, durny tor?- przewróciłam oczami, mając nadzieję, że chłopak weźmie moje słowa do swojego czarnego, zepsutego serca i odpuści. Zdawałam sobie sprawę, że są na to małe szanse, ale nie byłam w stanie nic mu powiedzieć na ten temat.

-Czy to źle, że chciałbym w jakiś sposób Cię poznać?

-Jest wiele innych pytań, które można zadawać aby lepiej poznać towarzysza. Pytanie które zadałeś jest zniechęcające do granic możliwości. Swoją drogą, po części także przypisuje się do kategorii obraźliwych.

Pomiędzy jego brwiami powstała zmarszczka a oczy szybko zwróciły się ku mojej osobie. Zeskanowały mnie dość porządnie, co wprawiało w lekkie zakłopotanie.

-Obraźliwe? Rozwiń to co masz na myśli.

Merlinie, chyba najgorsze o co mógł teraz żądać..

-Twoje pytanie brzmi tak, jakbyś wątpił w moją inteligencję i możliwości.

-Zaczynam w nie wątpić dość porządnie, bo raczej to nie trudne pytanie ani tym bardziej powód do wstydu, a do dumy.

-Dumy powiadasz?

-Jasne- odparł szybko i wstał z miejsca- to nie jest prosta dziedzina nauki. Nie ma co się spodziewać, że przeciętny uczeń umiałby czytać w myślach innych.- mówił wszystkie wyrazy perfekcyjnie, jak gdyby już przed przyjściem do dormitorium przygotował sobie scenariusz-więc proszę, bądź dobrą, szczerą osobą i odpowiedź.

-To wrodzony talent.- odpowiedziałam zakłopotana-Moja rodzina miała w sobie "To coś".Moi rodzice uczyli się dużo i testowali swoją wytrzymałość i podatność na przyjmowanie informacji w zaskakująco szybkim tempie. Może to miało jakiś wpływ, nie wiem?

-Sugerujesz, że w twoim przypadku ligilimencja była wrodzona a nie nabyta?- zakpił- ciekawa bajeczka na dobranoc, słodka..

Słodka?

~•~

Przez resztę wieczoru Riddle usiłował wycisnąć ze mnie prawdę, jak sok z cytryny. Nie wychodziło mu to zbytnio bo albo wymyślałam coś na poczekaniu, albo nie odpowiadałam na pytania. Z resztą, to nie tylko on tutaj grał rolę detektywa, ponieważ muszę przyznać, że ja sama zadawałam mu parę pytań.

W przeciwieństwie do mnie, on nie odpowiedział na żadne z moich pytań.

Zajebista komunikacja, nie powiem.

Kiedy kończyłam studiować jego staranne notatki, dochodziła północ. Chłopak leżał na moim łóżku i bacznie mi się przyglądał. Nawet na chwilę nie spuszczał ze mnie swoich pięknych, ciemnych oczu, jak gdyby bał się ze mogę mu zniknąć.

-Świdrujesz mnie wzorkiem od paru godzin, może przestaniesz?

-Przeszkadza Ci to?- zapytał.

-Trochę tak.-wyznałam cicho.

Nagle ten wstał i podszedł do mnie od tyłu, stając za moim krzesłem. Położył swoje żylaste dłonie na moich ramionach, pochylił się. Poczułam jego oddech przy moim uchu. Czekałam na dalszy rozwój wydarzeń.

-Nie wiem w co grasz, ale wiedz, że nie dam ci się w to wciągnąć. Od początku mi coś w tobie nie pasowało. Nawet twoja aura Cię zdradza.

-A-aura?- głos mi zadrżał. Ten uśmiechnął się zwycięsko w odpowiedzi.

-Widzisz? Wystarczyło jedno słowo, abyś poczuła się zaatakowana i zagrożona równocześnie. Jakby miał wydać się jakiś istotny szczegół z twojej przeszłości. A może przyszłości?- zakpił prześmiewczo, nie zdając sprawy, jak blisko był odkrycia prawdy i jak źle mogło się to zakończyć...

-Co masz na myśli mówiąc, że mam jakąś aurę? Mózg ci się przypadkiem już nie przegrzał? Aż tak bardzo intensywnie mnie obserwowałeś, że może się zakochałeś, co Riddle?-Wstałam od stolika i przetarłam skronie- o co ci chodzi?

-O co mi chodzi? To ty rzucasz słowa na wiatr.

-Słucham? To jak to wszystko wytłumaczysz co? Masz jakieś alibi?

-Nie muszę mieć żadnego cholernego alibi.-oburzył się- co ja pieprze, w ogóle nie muszę ci się tłumaczyć!- powiedział i przybliżył się.- Nie będę się spowiadał takiej idiotce jak ty.

-Idiotce?! Odszczekaj to!- krzyknęłam. Przegiął.

-O co jeszcze? Może mam uklęknąć i przepraszać szanowną panią, która jest tępa i pusta jak te wszystkie lale w Hogwarcie a nawet gorsza. Tak samo uturna, żałosna, aten- nie zdążył dokończyć, bo przerwał mu siarczysty policzek.

Widziałam jak tylko oczy mu zamigotały na czerwono, przez co samej zrobiło mi się gorąco.

Krew zawrzała, a na policzkach wyszły wypieki.

Pokazałam palcem na drzwi i odważnie mu syknęłam:

-Wypierdalaj i nie wracaj. Jak tak bardzo chcesz, idź do swoich pustych lalek. W końcu, one pomimo bycia żałosnymi, utulą dzieciaczka do snu.

On nie spojrzawszy na mnie wyszedł, trzaskając drzwiami.

-Dureń...Oby cię Merlin przeklnął Riddle..oby przeklnął twój arogancki zadek..-mówiłam to szeptem ale za to bardzo pewnie.

Odwróciłam się i z żalem zauważyłam, że nadal mam jego notatki na własnym biurku.

-kurwa!- zrzuciłam je z biurka i niechcący trąciłam butelkę z atramentem, która rozlała się na mój dywan i na niektóre kartki.

Jak to zobaczyłam, od razu padłam na kolana staprając się uratować pergamin.

-nie..nie, nie, nie, nie, nie..!

Dużo kartek było pozalewanych substancją. To przelało czarę goryczy i rozpłakałam się.

Może faktycznie Tom ma rację? Jestem aż tak beznadziejnym człowiekiem..?

~•~
Hej hej hej!
I'm back 😏
Opowiadajcie jak tam wam poszły natury i egzamin ósmoklasisty koty
Wiem że nie było rozdziałów od jakiegoś 20 marca ale byłam zajęta przez ten cały czas( musicie mi uwierzyć na słowo plz...)
Mam nowy telefon więc przepraszam was za błędy które mogły się pojawić w rozdziale, ale jeszcze nie ogarnęłam go w 100% (lubi zamieniać jakiś wyraz na totalna głupotę więc no..😭)

900 słów

~𝙲𝚉𝙰𝚂 𝙼𝙸𝙽𝙰𝙻~𝚃𝙾𝙼 𝙼𝙰𝚁𝚅𝙾𝙻𝙾 𝚁𝙸𝙳𝙳𝙻𝙴Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz