Rozdział 8

3.6K 85 0
                                    

Blair

Jeśli ktoś mi powie,że zajmowanie się sześciolatką jest proste to w pełni się z nim nie zgadzam.Może i jest proste zajmowanie się,ale na pewno nie jeśli się jest opiekunką Isabell Alanis.
Ta dziewczynka mnie z każdym tygodniem rozbraja.Nie mam już słów konkretnych,aby to określić.

-To co idziemy na plażę? - spytała,gdy już dokańczała śniadanie.
-No nie wiem twój brat nic mi nie mówił czy mogę,gdzieś iść z tobą na dwór - zaczęłam nie pewnie.
-Czym ty się przejmujesz Blair,bo jeśli mojego starszego brata to nie musisz.Dla mnie też jest surowy,jak będzie miał problem to wezmę winę na siebie,a zresztą niech wyciągnie kija z dupy w końcu - Isabella wzięła torebkę ze swoimi rzeczami i poszła w kierunku drzwi.

Zakluczyłam drzwi do apartamentu i zeszłam po schodach.Oczywiście ja z moją podopieczną musiałam wpaść na jakąś kobietę,która raczej nie przepadała za młodą i od razu to zauważyłam.
-Och znowu ty dziecko - prychnęła kobieta.
Mogłam wywnioskować po jej urodzie,że była o wiele starsza ode mnie jak i od mojego pracodawcy Zaydena.Mogłam stwierdzić,że mogła mieć na około pięćdziesiąt lat.Miała niebieskie oczy i brązowe włosy.W niektórych pasmach włosów miały siwy kolor.
-Dzień dobry pani Cortez przypadkowo na panią wpadałam nawet nie chciałam wpaść na ciebie - prychnęła sześciolatka.
-Eeee.....przepraszam panią za nią - powiedziałam zakłopotana.
-A pani nie znam.Mogę wiedzieć kim pani jest?Zazwyczaj widzę młodą Alanis z panem Alanisem - była zirytowana i było to widać.
-Jestem Blair i jestem opiekunką Isabelli - odparłam.
Wzięłam za rękę Isabellę i odeszliśmy od niej,ale jeszcze udało mi się usłyszeć co powiedziała.

-Oby młody Alanis raz nie wrócił do domu i się nie zdziwił,że nie będzie ani opiekunki ani jego młodszej słodkiej siostry - powiedziała i odpaliła papierosa.
Odwróciłam się na pięcie i podeszłam do niej,aby spytać kobiety o co jej tak na prawdę chodzi.
-Przepraszam bardzo,ale mogłabym wiedzieć o co pani chodzi? - zmierzyłam ją od góry do dołu wzrokiem.
-U was w Ameryce jest bardzo dużo strzelanin i psychopatów,którzy to robią - otworzyłam szerzej oczy i miałam ochotę jej normalnie z czystej złości przywalić.
-Tak dla pani jasności to nie jestem Amerykanką,a Kanadyjką i nie jestem żadną psychopatką!Niech pani nawet nie mówi takich obelg w moją stronę i to przy dziecku jeszcze! - krzyknęłam i wyszłam wraz z Isabell przez furtkę.

-Wiesz co Blair? - zagadnęła młoda.
-Co Isa? - spytałam.
-Jesteś fantastyczna i myślę,że gdybyś była zbliżyła się i poznała bliżej Zaydena to dogadalibyście się - zaśmiałam się na słowa dziewczynki,bo nawet sobie nie wyobrażam spotkania Zaydena i tak po prostu rozmawiać na inne tematy niż to jak radzę sobie w pracy jako opiekunka jego siostry.
-Ja ledwo wytrzymuje wszelkie rozmowy z twoim bratem w jego gabinecie w niektóre dni po całym dniu zajmowania się tobą - stwierdziłam.
-On jest inny,gdy rozmawia z ludźmi o pracę,a co innego,jak pije drinka i gada z przyjaciółmi - stwierdziła i wtedy zaczęłam się zastanawiać,że może faktycznie tak jest,bo przecież ja mam dokładnie tak samo.

Doszłyśmy na plażę i rozłożyłyśmy koce.
Posmarowałyśmy się kremem z filtrem i weszłyśmy do wody.Chlapałyśmy wodą na siebie nawzajem i śmiałyśmy się.
-Zbuduje zamek - powiedziała Isa.
-Chcesz,abym ci pomogła? - spytałam.
-Nie,nie musisz mi pomagać - pokręciła głową.
-W porządku,jak będziesz potrzebowała czegoś to przyjdź do mnie - powiedziałam i ruszyłam w stronę koca,aby się osuszyć.
Po plaży poszłyśmy na obiad i prawie pod wieczór wróciłyśmy do kamienicy.
Na nasze szczęście nie spotkaliśmy Pani Cortez.

***

Nastała godzina dwudziestą druga i zdziwiło mnie to,że tak szybko wrócił mój pracodawca.Zdarzało się,że wracałam z pracy o drugiej w nocy lub trzeciej,ale jeszcze nigdy się nie zdarzyło,że tak wcześnie.
Miałam przeczucie,że to ten dzień,kiedy weźmie mnie na rozmowę.

-Blair chodź do gabinetu.Chcę z panią porozmawiać - powiedział i zdjął marynarkę.
Przerzucił ją na krzesło i ruszył w stronę schodów.Sama od razu wstałam z stołku barowego i poszłam za nim.
Po chwili już znajdowałam się w jego gabinecie na fotelu naprzeciwko jego.

-Coś zrobiłam,że mnie Pan wezwał? - spojrzałam na niego.
Udawałam,że nic się nie wydarzyło,ale ja mogłam wiedzieć o co mu chodzi.
-Cóż moja droga sąsiadka z dołu zadzwoniła do mnie,kiedy byłem w pracy - powiedział i wyglądał na jeszcze cierpliwego.
-Jeśli chcesz mnie już oskarżyć o coś to nie rób tego pochopnie - oburzyłam się.
-W takim razie proszę wyjaśnij mi wszystko - rozsiadł się na swoim fotelu i spojrzał na mnie dość mocno zaciekawiony moją wersja zdarzeń.

I tak zamiast przyjść do domu o dwudziestej trzeciej to się przedłużyła trochę ta rozmowa.Zayden wstał i znowu chodził w kółko po pomieszczeniu.
-Przepraszam cię bardzo za moją sąsiadkę i nie miała prawa rzucać takich słów do ciebie jeszcze przy tym,kiedy opiekowałaś się moją siostrą - powiedział w moją stronę dość wkurzony.
-To nie twoja wina,że Pani Cortez ma bardzo steoretypowe poglądy do Ameryki i Kanady - stwierdziłam.
-Oczywiście,że nie moja wina,ale jeśli przydarzy się jeszcze jedna taka sytuacja to zadzwoń do mnie lub napisz,a ja się zajmie,bo nie nawet słuchać głosu znienawidzonej sąsiadki - zaśmiałam się lekko na te słowa,a ja po raz pierwszy zauważyłam,jak Zayden Alanis posłał mi lekki uśmiech.

-Możesz,już iść i miłego wieczoru - powiedział,a ja nacisnęłam klamkę i wyszłam.
Czy ja pierwszy raz zobaczyłam,jak mój pracodawca się uśmiechnął?Oczywiście,że tak.
Zdziwiłam się trochę jego postawą w tej sytuacji,ale domyślam się,że tu bardziej chodziło mu o siostrę niż o mnie samą.

,,Opiekunka mojej siostry"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz