Ruby
Już o czternastej trzydzieści weszłam do wielkiego, eleganckiego apartamentowca, do którego wpuścił mnie dozorca.
- Proszę o panienki dowód osobisty – wyrecytował uśmiechając się do mnie uprzejmie, a mi zrobiło się gorąco ze stresu.
- Ale… Nie mam dowodu – powiedziałam.
- Jak to? Nie wzięła panienka ze sobą dokumentu?
- Nie, myślałam że mam tylko posprzątać mieszkanie pana…
- Yshidy.
- Pana Yshidy. Dokładnie.
- A pani nazwisko?
- Lucy Roger – wypaliłam zażenowana swoim kłamstwem, ale panicznie bałam się wymawiać moich prawdziwych danych, jakby to że ktoś dowie się jak się nazywam sprawi, że ludzie których się bałam mnie znajdą, albo zostanę deportowana.
- Panienko, no nie wiem… Pan Yshida mówił że mam wszystkiego dopilnować…
- Może pan patrzeć jak sprzątam, nic nie ukradnę przysięgam… Nie jestem złodziejką. Chciałabym tylko uczciwie zarobić i pokazać że moja praca jest coś warta… - popatrzyłam na starszego pana błagalnie, a on westchnął i pokiwał głową.
- Zaufam panience, bo wydaje się panienka bardzo miłą osobą, ale oczywiście wszystko dokładnie sprawdzimy zanim się rozstaniemy, także proszę mieć to na uwadze…
- Oczywiście – odparłam z przekonaniem i wdzięcznością, a mężczyzna zaprowadził mnie do windy. Pojechaliśmy na najwyższe piętro, a potem weszliśmy do mieszkania.
Było… Przepiękne. Eleganckie, ekskluzywne i takie… Czyste. Musiałam znaleźć sobie coś sensownego do pracy, aby pan Yshida nie uznał mnie za bezużyteczną.
- Będę na dole, ale przyjdę za trzy godziny, sprawdzić czy wszystko w porządku. Ufam ci dziecko, ale odpowiadam za to co tu się dzieje własną posadą, rozumiesz?
- Jak najbardziej.
- No dobrze. Więc już nie przeszkadzam w obowiązkach – uśmiechnął się do mnie ciepło i wyszedł, a ja zagryzłam wargę rozglądając się po sterylnym, luksusowym wnętrzu. Podeszłam do wielkiego okna z widokiem na góry i westchnęłam z rozmarzeniem obserwując ten przepiękny widok, ale nie pozwoliłam sobie na roztkliwianie się i marnowanie czasu, tylko przeszłam do rzeczy.
Poszłam do łazienki, która była czysta ale i tak znalazłam coś co mogłabym poprawić, potem ruszyłam do salonu, w którym odkurzyłam i umyłam okna, wytarłam szafki w pokoju gościnnym, po czym poszłam do kuchni w której nareszcie znalazłam coś do zrobienia - miałam sporo czasu więc po tym jak posprzątałam pomyślałam że miłym gestem byłoby ugotować coś panu Yshidzie, w zamian za szansę jaką mi ofiarował.
Postanowiłam przygotować coś klasycznego, mając nadzieję że znajdę u niego jakieś składniki. W tym celu otworzyłam lodówkę która była prawie pusta, ale wyjęłam z niej trochę warzyw, kawałek kurczaka, odszukałam makaron w szafce i zrobiłam zapiekankę obiecując osobie że następnym razem zrobię zakupy.
Miałam jeszcze godzinę, dlatego pozwoliłam sobie otworzyć suszarkę z której wyjęłam kilka koszul – wszystkie białe lub czarne i klasycznie eleganckie. Uprasowałam więc każdą z nich, złożyłam w kant i poszłam do jego sypialni.
Pokój był przestronny i pachniał… Pewnie nim. To był bardzo, bardzo ładny zapach. Delikatny i subtelny ale jednocześnie wyraźny i uwodzicielski. Zastanawiałam się jakich perfum używa pan Yshida i pomyślałam że chętnie spryskałabym nimi swoją poduszkę tak bardzo mi się podobały. Miałam wrażenie, że już kiedyś czułam ten zapach, i naprawdę byłam nim zachwycona.
Położyłam koszule na ciemnogranatowej narzucie. Łóżko było równiutko pościelone, a pokój tak sterylny że nawet nie było sensu wycierać kurzy. Zajrzałam też do niewielkiej łazienki przylegającej do sypialni, z której zapewne korzystał mój pracodawca. Była zupełnie czysta, w powietrzu wciąż unosił się zapach jego perfum i żelu pod prysznic, poza tym było tak sterylnie jak w sypialni więc stwierdziłam że przynajmniej wypastuję podłogę aby nabłyszczyć płytki. Kiedy skończyłam wzięłam głęboki oddech i popatrzyłam na zegarek. Było po osiemnastej więc teoretycznie pan Yshida powinien już być.
Wtedy jak na zawołanie drzwi od jego mieszkania otworzyły się, a ja wybiegłam z pokoju, aby się z nim spotkać ale na korytarzu zobaczyłam jedynie dozorcę.
- Przyszedłem powiedzieć, że właścicielowi wypadała operacja i niestety nie może przyjść na czas.
- Wypadła operacja? – powtórzyłam z konsternacją.
- Tak, pan Yshida jest lekarzem. Chirurgiem w miejscowym szpitalu…
- Och, rozumiem…
- Zadzwonił dosłownie na moment, kazał przeprosić za nieobecność i poprosić o numer konta, aby mógł panience zapłacić za wykonaną pracę…
- Nie, nie trzeba… Niech pan Yshida sprawdzi czy jest zadowolony z efektów i napisze czy mam przyjść następnym razem. Jeśli tak, to wtedy się rozliczymy…
- Dobrze, panienko – dozorca uśmiechnął się do mnie, a ja poszłam do kuchni i wyłączyłam piekarnik.
- Proszę mu powiedzieć, że zrobiłam zapiekankę na kolację. Będzie czekała w piekarniku. Następnym razem zrobię też zakupy…
- Dobrze panienko – dodał mężczyzna uśmiechając się jeszcze szerzej.
- To ja już pójdę i dziękuję za zaufanie.
- Nie ma za co. I do zobaczenia.
Pożegnałam się po czym wyszłam z apartamentowca uśmiechnięta i przepełniona nadzieją.
Może faktycznie nie byłam aż tak beznadziejna?
CZYTASZ
Bliżej
RomanceRuby jest nielegalną imigrantką, która uciekła do Stanów przed bolesną przeszłością i ludźmi planującymi zamienić jej życie w piekło. Dziewczyna ma zaledwie osiemnaście lat, jest samotna i zagubiona, pracuje na czarno bez szansy na normalność, eduka...