Rozdział 37

1.5K 194 127
                                    

Ruby

Czułam się trochę jak dwa tygodnie temu, kiedy stałam w łazience przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze, a Vince czekał na mnie w salonie po wieczorze spędzonym w barze.

Tamtej nocy naszyły mnie straszne wspomnienia, które popsuły cały mój nastrój, zniszczyły pożądanie które czułam, zrobiły ze mnie przerażoną dziewczynkę, ale dzisiaj… Dzisiaj nie chciałam dopuszczać do siebie wspomnień. Dzisiaj chciałam być sobą i nie zamierzałam się bać.

Nie miałam kogo, wiedziałam to aż nazbyt dobrze.

Vince tamtej nocy był po alkoholu, co mogło wpłynąć na to jak się zachowałam, ponieważ mężczyźni, którzy chcieli mnie skrzywdzić zawsze byli nietrzeźwi. Dzisiaj natomiast nie obawiałam się niczego podobnego. Nie zakładałam, że cała sytuacja skończy się czymś więcej, ale chciałam by Vince zobaczył we mnie pewną siebie kobietę, a nie zastraszoną dziewczynkę. Nic dziwnego, że po tych wszystkich rzeczach które usłyszał, stwierdził iż nie jestem gotowa na bliskość i postanowił zachować między nami dystans. Właściwie to podziwiałam go za to i byłam mu wdzięczna, a jego powściągliwość i odpowiedzialność jedynie zwiększyły moją ochotę na więcej.

Założyłam na siebie bieliznę od Any i ten krótki, czarny szlafrok. Rzeczy faktycznie nie były wyuzdane, za to bardzo kobiece i podkreślające moje kształty.  Miałam na sobie bieliznę, więc wiadomo, że moje ciało było niemal nagie, ale dzięki temu czułam się bardziej jak zadbana, świadoma swojego ciała kobieta, a nie napalona nastolatka. Wyglądałam… Seksownie. Naprawdę. To aż dziwne, ale również tak się czułam.

Vince wrócił z pracy i powiedział, że będzie czekał w mojej sypialni.

Okej, chyba nadszedł ten moment.

Wzięłam głęboki oddech, wiedząc że to dla mojego dobra, i muszę w końcu postawić siebie na pierwszym miejscu, a to że zadbałam by czuć się w między czasie atrakcyjnie miało mi jedynie pomóc przebrnąć przez cały proces.

Wyszłam z łazienki i wkroczyłam do swojej sypialni zamykając za sobą drzwi po czym oparłam się o nie i popatrzyłam na Vinniego, który stał na środku pokoju w czarnych jeansach i  białym fartuchu narzuconym na koszulkę, przez co prezentował się wręcz niedorzecznie atrakcyjnie. Miał nawet stetoskop, który przełożył przez kark, i wyglądałby prawie profesjonalnie gdy nie był tak irytująco przystojny, całkiem uroczo potargany, i gdyby te wszystkie mięśnie nie przebijały przez ciuchy w tak rozpraszający sposób. Poczułam się jak w jakimś wyjątkowo wyuzdanym marzeniu sennym każdej heteroseksualnej kobiety i chyba zaczęłam panikować.

Vince skupił całą swoją uwagę na moim ciele i widziałam jak przełyka ślinę, ponieważ jego jabłko Adama podskoczyło do góry i w dół, po czym odchrząknął odsuwając się o krok.

- Ja… Chciałem, abyś zobaczyła we mnie prawdziwego lekarza – pokazał na swój strój.

Yhymmm, prawie mu się udało. Prawie!

- O tak, wyglądasz bardzo profesjonalnie – uśmiechnęłam się próbując opanować drżenie dłoni.

- Starałem się… Więc, chcesz zacząć, czy może dać ci chwilę…?

- Nie, myślę że nie ma sensu tego przedłużać – wypaliłam czując, że moja krew płynie chyba z dziesięć razy szybciej niż zazwyczaj.

- Jasne, rozumiem… - odchrząknął po raz kolejny i ruszył do wielkiej torby, z której wyciągnął  coś co wyglądało jak nieduży aparat USG z doczepioną do niego za pomocą kabla sondą, laptopa, w którym w między czasie zaczął zawzięcie klikać, ponad to strzykawki, igły, jakieś metalowe przedmioty i jeszcze kilka innych rzeczy, przez które poczułam się bardzo niepewnie, ale próbowałam zachować zimną krew, jednak w chwili kiedy mój wzrok padł na dziwny fotel stojący w rogu pokoju zupełnie mnie zmroziło.

BliżejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz