Rozdział 12

1.3K 169 52
                                    

Vince

Zerknąłem na zegarek. Była dwudziesta pierwsza, więc westchnęłam ze zmęczeniem ponieważ w pracy byłem od szóstej rano. Jutro miałem przyjść tylko na pięć godzin, ale wiedziałem że jeśli będę miał pacjentów to i tak zostanę dłużej.

W szpitalu Świętej Marii pełniłem rolę ginekologa, onkologa, ale też internisty, chirurga i każdego kim musiałem być w danym momencie. Całe szczęście, że na studiach spędziłem całkiem sporo czasu na chirurgii ogólnej. Nie byłem do końca przekonany co powinienem robić, a chirurgia była czymś co zawsze mnie fascynowało. Specjalizowałem się w ginekologii, onkologii ginekologicznej i chirurgii, więc posiadałem wiele wiedzy ogólnej, no i mówiąc szczerze najlepiej czułem się na sali operacyjnej więc dawało mi to sporo satysfakcji, ale było też przy okazji cholernie męczące.

No cóż, w Kalispell lekarzy faktycznie było mało, a mieszkańców i  przede wszystkim turystów wielu, także Bill Glasgow miał rację – każdy specjalista był bardzo cenny, a mi to odpowiadało ponieważ czułem się potrzebny.

Miasteczko w którym obecnie mieszkałem znajdowało się tuż przy Parku Narodowym Glacier – jedynym z najpiękniejszych Parków w Stanach, blisko mieliśmy też szlaki prowadzące na pasma górskie wchodzące w skład Gór Skalistych, piękne jeziora, lasy i wiele innych miejsc ściągających w te strony rzesze turystów. Podejrzewałem, że zimą ruch będzie trochę mniejszy, więc i ja będę miał mniej pracy, ale lato było cholernie pracochłonne. Dzisiaj miałem pacjentów z Kalifornii, Dakoty, Nevady, Oklahomy, a nawet Florydy.

Od paskudnych złamań podczas wycieczek w górach, poprzez wyrostek, wypadki samochodowe, przedwczesny poród (naprawdę nie każda kobieta powinna wspinać się na szczyt w siódmym miesiącu ciąży), aż do reanimacji podtopionego nastoletniego dzieciaka, którego ledwo udało mi się odratować. Zwieńczeniem tego koszmarnego dnia była operacja na pacjencie po upadku z wysokości, który dostał krwotoku wewnętrznego.

Masakra.

Ciekaw byłem co spotka mnie jutro.

Wszedłem do budynku przecierając zmęczone oczy,  gdzie na recepcji przywitał mnie podekscytowany Eddy - dozorca, który dzisiaj pomagał mi z tą dziewczyną. Ogólnie był bardzo pomocny - wrzucił ogłoszenie na stronę z ofertami pracy i wszystkiego dopilnował, więc byłem mu wdzięczny za zaangażowanie.

- Część Ed. Dziękuję ci, że ogarnąłeś moje sprawy…

- Spokojnie panie Yshida, cała przyjemność po mojej stronie.

- Vender, Eddy. Wystarczy Vender.

- Cały czas mi się myli. W dokumencie ma pan aż dwa imiona i do tego dwa nazwiska… - podrapał się po siwej głowie, ewidentnie mocno analizując tę niecodzienną sytuację.

- Tak, amerykańskie i japońskie. Wiem że to dziwne, ale używam tylko amerykańskiego, okej?

- Postaram się zapamiętać panie Yshida – dodał, a ja westchnąłem przeciągle. Cóż, Ed miał już swoje lata, więc nie zamierzałem go więcej poprawiać. W sumie co to za różnica jak mnie nazywa? – Ale proszę pana … To dziewczyna… To jakiś anioł! Prześliczna, a jaka miła, pracowita i urocza – dodał z ekscytacją.

- To dobrze. A wziąłeś jej dane? Mam ją zatrudnić na umowę zlecenie? Rozmawiałeś z nią? Czego ona by chciała?

- Nie wiem, nie miała dokumentów, ale dokładnie jej pilnowałam. Przed tym jak wyszła sprawdziłem stan mieszkania. Nie mówiła nic o żadnych formalnościach. Chyba chciała żeby najpierw pan sprawdził czy jej praca panu odpowiada.

- Okej, a dała ci numer konta, żebym mógł zrobić jej przelew?

- Powiedziała, że jeśli będzie pan zadowolony, to rozliczycie się przy następnej okazji.

- Poważnie? – spytałem ze zdziwieniem. Rzadko się spotykało, aby ktoś nie chciał od razu zapłaty za pracę jeśli mu się ją oferowało.

- Powinien pan ją przyjąć. Och, gdybym miał z pięćdziesiąt lat mniej… - westchnął z rozmarzeniem, więc zaśmiałem się nisko.

- Dzięki Eddy. Do jutra!

Ruszyłem do windy i właśnie kliknąłem numer mojego piętra, kiedy znowu  usłyszałem głos Eda.

- Och zapomniałbym. Panienka kazała panu przekazać, że ma pan zapiekankę w piekarni… - drzwi od windy się zamknęły, a ja zmrużyłem brwi. Mam zapiekankę w piekarniku? Mój żołądek zaburczał głośno, ponieważ nie jadłem od… Chyba od trzynastej, ale byłem zdzwiony, że dziewczyna coś dla mnie ugotowała, co jednak było bardzo mile. W sumie mogłem sam wpaść na to, aby o to poprosić za dodatkową dopłatą. Jeśli umiała gotować to ciepły, domowy obiad dwa razy w tygodniu brzmiał nienajgorszej.

Wszedłem do swojego mieszkania i zacząłem się rozglądać.

Było czysto, ale lubiłem porządek więc chciałem aby ktoś pilnował tego pod moją nieobecność. Póki co mieszkałem tutaj tylko kilka dni i nie było jeszcze kurzu ani większego bałaganu, ale pracowałem zbyt dużo, aby mieć czas na to by sam ogarniać mieszkanie na tyle dokładnie na ile preferowałem, a z reguły wiedziałem że ciężko o odpowiednią pomoc domową, więc zacząłem szukać jej odpowiednio wcześniej. Dziewczyna była bardzo miła i dobrze wychowana, sądząc po wiadomościach jakie mi wysyłała, więc to dobrze wróżyło, a ja cieszyłem się że przy okazji mogę pomóc jakiemuś dzieciakowi który chce dorobić w czasie wakacji. Ciekaw byłem tylko czy później też znalazłaby dla mnie czas. Nie lubiłem zmian, jeśli przywykłbym do jej pomocy wolałbym ją zostawić u siebie na umowę.

Praktycznie od razu udałem się do kuchni wiedziony apetycznym zapachem. Otworzyłem piekarnik i wyjąłem naczynie z zapiekanką którą zjadłem praktycznie w całości, ponieważ danie było pyszne i po raz kolejny zapałałem sympatią do tej dziewczyny.  Byłem tak zmęczony po operacji, że nawet nie miałem siły myśleć o zakupach albo jedzeniu na wynos, a przecież w mieszkaniu nie miałem kolacji.

Następnie udałem się do sterylnie czystej łazienki aby wziąć gorący prysznic,  a kiedy wszedłem do sypialni zauważyłem moje koszule wyprasowane i ułożone na łóżku.

Eddy miał rację  - ta dziewczyna to był jakiś anioł. Bardziej spodziewałbym się takiej inicjatywy i dokładności po mojej babci niż po jakiejś młodej osobie, ale nie zamierzałem narzekać.

Zobaczyłem, że jest już dwudziesta druga, ale i tak postanowiłem napisać jej smsa.

Przepraszam za późną porę, ale chciałem podziękować za Pani pracę. Jestem bardzo zadowolony, no i ta zapiekanka – pyszna ;) Zapraszam w piątek, obiecuję że tym razem się pojawię. Pozdrawiam”

Nie minęło kilka minut kiedy dostałem od niej odpowiedź.

Miło mi, że smakowało! Miał Pan bardzo czyste mieszkanie, ciężko było znaleźć coś do posprzątania, a że uwielbiam gotować to przynajmniej wykazałam się w kuchni 😉"

Uśmiechnąłem się do siebie odpisując na wiadomość.

Uratowała mi Pani życie 😉Głodowałem od trzynastej. Dziękuję.”

„Jest Pan zbyt miły. Może następnym razem też przygotuję kolację?”

Zdecydowanie. W sumie nie miałbym nic przeciwko, aby na niej została. Byłem ostatnio strasznie samotny, brakowało mi przyjaciół, a nawet zwykłych znajomych. Poznałem kilku kolegów w szpitalu, ale wciąż byli dla mnie niemal obcy,  ponad to każdy z nich miał swoje życie – dziewczynę, żonę, dzieci, pracowali bardzo dużo, więc jedyne o czym myśleli po wyjściu ze szpitala to spędzenie czasu z bliskimi. Ja natomiast wracałem do ciemnego, pustego mieszkania i tęskniłem za czymś co mógłbym nazwać domem. Rodzice dali mi wspaniałe dzieciństwo, ale kiedy dorosłem tułałem się po akademikach, czy hotelach… Miałem swój dom w Tokio i mieszkanie w Nowym Jorku ale nie czułem się tam jak u siebie, nawet nie wiedziałem dlaczego. Było tam elegancko i przestronnie – tak jak lubiłem, ale… Zimno.

Może powinienem zaadoptować psa?

Chociaż szczerze mówiąc podejrzewałem, że nawet pies nie chciałby ze mną mieszkać - byłem zbyt nudny i zbyt dużo pracowałem.

Wziąłem głęboki oddech i napisałem kolejną wiadomość.

„Byłoby świetnie. W takim razie do zobaczenia w piątek?”

„Do zobaczenia😉"

BliżejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz