Rozdział 26

1.4K 195 67
                                    

Vince

Odjechałem spod szpitala z piskiem opon, następnie wpadłem do budynku, obie windy były zajęte więc wbiegłem po schodach pokonując po trzy stopnie na raz i wszedłem do mieszkania jak gdyby nigdy nic. Jak gdybym wcale nie spędził ostatnich godzin czekając na ten moment.

Cholera, naprawdę strasznie chciałem mieć ją… Bliżej. A właściwie blisko – przez cały czas tuż przy mnie, abym mógł ją dotykać i podziwiać.

Szkoda tylko, że wszystko co nas łączyło było tylko złudzeniem.

Ale ten pocałunek… Nigdy nie czułem nic podobnego. Był taki niewinny, ale odebrał mi oddech. Poczułem go na całym swoim ciele. Chciałem ją chwycić i przycisnąć do siebie, zapleść wokół siebie jej ciało, sprawić że ten słodki całus stałby się czym znacznie, znacznie więcej.

Rozejrzałem się po mieszkaniu i zobaczyłem ją siedzącą na tarasie z kawą i książką, więc ruszyłem  w tamtym kierunku.

- Hej – przywitałem się opierając o szybę. Założyła nogę na nogę, a w tej krótkiej sukience wyglądała po prostu zjawiskowo. Spojrzała mi w oczy i uśmiechnęła się słodko, więc poczułem całym sobą jak cholernie było gorąco. Wydawało mi się, że było ze czterdzieści stopni, a ja wciąż miałem na sobie dopasowaną koszulę z długim rękawem. Odłożyłem telefon i kluczki na stolik kawowy przy którym siedziała i zacząłem rozpinać koszulę od kołnierzyka w dół, a jej wzrok skupił się na tym miejscu. Patrzyła na moją szyję i palce które zsunęły się niżej rozpinając kilka kolejnych guzików. – Ależ jest gorąco… - westchnąłem i przeczesałem swoje lekko wilgotne włosy.

- O tak, strasznie… - odparła zginając nogę w kolenie przez co i tak krótka sukienka zsunęła jej się z górnej części uda. Poczułem jakby poraził mnie prąd więc szybko odwróciłem wzrok i potargałem włosy rozpinając dalej swoją koszulę.

- Pójdę założyć coś innego bo się ugotuję – zaśmiałem się zapewne odrobinę zbyt histerycznie, uciekając z tarasu i wpadając do swojej sypialni. Wziąłem głęboki oddech szarpiąc się z pozostałymi guzikami, a kiedy w końcu ją zdjąłem zerknąłem w lustro z niedowierzaniem – Co ty w ogóle wyprawiasz? – wyszeptałem do swojego odbicia – Uspokój się do cholery, przecież nie jesteś taki – dodałem i wyprostowałem się chowając twarz w dłoniach.

Ruby wiele przeszła, nie wiedziałem jak wiele, ale z pewnością to o czym mi opowiedziała – mimo że były to tylko ogólne informacje, bez szczegółów związanych z tym jak brutalny i despotyczny ojczym krzywdził ją lub jej matkę  – i tak było na tyle traumatyczne i krzywdzące że nie potrafiłem ująć tego w słowa. Mężczyźni którzy otaczali Ruby przez całe życiu ranili ją, traktowali przedmiotowo, wzbudzali w niej paniczny strach i Bóg jeden wie co jeszcze.

Nie chciałem zachowywać się jak napalony zboczeniec, naprawdę, więc spojrzałem z rezygnacją i dezaprobatą na mój wzwód.

- Zimny prysznic  – stwierdziłem, zdjąłem spodnie i wszedłem do łazienki. Otworzyłem kabinę nie zamykając za sobą drzwi po czym puściłem mocny strumień  wody. Kiedy się myłem cały czas wyobrażałem sobie jej ciało i ten pocałunek. Jej piękne usta, oczy i całą masę bardzo nieprzyzwoitych rzeczy więc nim się obejrzałem zacząłem się dotykać. Musiałem i właściwie powinienem, ponieważ kiedy była blisko nie umiałem myśleć racjonalnie. Nie chciałem znowu zrobić czegoś co przekroczy granicę którą sobie wyznaczyłem, aby jej nie zranić. Jęknąłem cicho, zacisnęłam na sobie palce pracując ręką mocno i szybko. Chciałem dojść, chociaż nie lubiłem robić tego sam, ale cóż, najbliższe lata raczej zapowiadały się mało obiecująco jeśli chodziło o seks – nie było szans abym poniżył w ten sposób Ruby i sypiał z innymi kobietami, nie ważne czy byliśmy naprawdę razem, czy nie. Miałem swoje zasady, a zasadą numer jeden było „nie skrzywdzić Ruby”, ale ona była przepiękna i działała na mnie otumaniająco, dlatego musiałem się przyzwyczaić do dawania sobie ulgi w ten sposób.

BliżejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz