Ruby
- O, a tutaj idzie do pierwszej klasy liceum. Rany, ależ był nieszczęśliwy, bałem się że ucieknie z domu, wskoczy na najbliższy statek, albo do pierwszego lepszego pociągu i więcej go nie zobaczę – tata Vinca zaśmiał się gromko i podał mi zdjęcie na którym mój mąż, wyglądający na nieprzyzwoicie wręcz atrakcyjnego piętnastolatka, stoi na tle domu rodzinnego, z włosami lekko nachodzącymi na oczy i miną tak zblazowaną, że niemal go nie poznałam.
Vince był ślicznym chłopcem, dość bladym, czarnowłosym, bardzo wysokim i szczupłym, jego wargi wydawały się bardziej pełne niż teraz, a twarz nie nabrała wówczas jeszcze tej ostrości i męskości, którą odznaczała się obecnie. Nieco skośne oczy pod prostymi brwiami wpatrywały się złowrogo w aparat, więc zaśmiałam się głośno, niedowierzając, że ten zbuntowany nastolatek to mój Vincent.
- Możesz już jej nie zamęczać? – Vinnie usiadł koło nas na kanapie i zerknął z umiarkowanym zainteresowaniem na porozkładane wszędzie fotografie.
- A ty możesz dać mi nacieszyć się moją synową? O zobacz, tutaj pierwszy raz zrobił siku do nocnika…
- Tato! – Vince aż podskoczył, a Marcus parsknął głośnym śmiechem spoglądając na niego z rozbawieniem – Bardzo śmieszne – westchnął.
- Spokojnie, te w pampersach zostawiam na deser – mrugnął do mnie, więc zachichotałam, a Vince pokręcił głową.
- Jesteś niemożliwy – powiedział, ale po chwili sam zaczął przeglądać zdjęcia z zaciekawieniem. Na początku wziął między palce fotografię z jego mamą, którą już zdążyłam zobaczyć na wielu innych zdjęciach. Była piękną kobietą, o pełnych ustach i długich, prostych, czarnych włosach. Miała śliczne oczy w kształcie migdałów, porcelanową cerę i zawsze się uśmiechała. Zauważyłam, że na każdym zdjęciu na którym jest ze swoim mężem, ona i Marcus trzymają się za dłonie, jakby byli tak przyzwyczajeni do swojej obecności, że niemal stworzyli jedność.
Mój teść natomiast był przesympatycznym mężczyzną, którego polubiłam już w momencie w którym go poznałam, czyli dokładnie cztery dni temu.
Przylecieliśmy z Vincem do Japonii przed dwoma tygodniami, mając ze sobą tylko jedną walizkę. Kupiliśmy kilka najpotrzebniejszych rzeczy i zaszyliśmy się na parę dni w niewielkim pokoju hotelowym, który wynajęliśmy abym doszła do siebie. Poprosiłam o to Vinniego, ponieważ chciałam wydobrzeć, zanim poznam jego tatę. Spędziliśmy tam troszkę ponad tydzień. Dużo się kochaliśmy, dużo rozmawialiśmy, przytulaliśmy się i milczeliśmy, robiliśmy razem wszystko i nic, zamknięci w czterech ścianach, odcięci od świata i ten tydzień naprawdę wiele dla mnie znaczył. Sprawił, że moje rany się wygoiły – i te fizyczne, i emocjonalne. Oczywiście wiedziałam, że krzywda jaką wyrządził mi mój ojciec oraz piętno jakim mnie naznaczył nigdy nie pozwolą mi całkowicie zapomnieć, ale Vince sprawił, że na nowo poczułam się bezpieczna i spokojna.
Kiedy dostrzegłam, że moje siniaki są już tak blade, że niemal niezauważalne, doszłam do wniosku, że muszę opuścić nasz mały azyl i zobaczyć kraj mojego męża, a póki co przynajmniej jego rodzinne miasteczko. Kiedy przylecieliśmy do Japonii wysiedliśmy na lotnisku w Tokio, które zrobiło na mnie ogromne wrażenie, ale byłam wówczas w tak koszmarnym stanie psychicznym i fizycznym, że nie umiałam skupić uwagi na tym, by poznawać nowe miejsce, nawet takie, które marzyłam zobaczyć. To co przykuło moją uwagę to… ludzie, a właściwie sposób w jaki się zachowywali. Nie wiem dlaczego akurat to zwróciło moją uwagę, ale nawiedziło mnie wspomnienie momentu w którym uciekłam po raz pierwszy – do Nowego Jorku, gdzie czułam się tak mała, nic nie znacząca, i miałam wrażenie że odbijam się od ludzkich ramion niczym piłeczka pingpongowa, na którą nikt nie zwraca uwagi. Być może jeśli wtedy szedłby koło mnie Vince, nikt nie ośmieliłby się mnie popchnąć, ale niestety go nie było... Tym razem jednak nie byłam sama. Mój mąż trzymał mnie za rękę idąc tuż przy mnie, ale tak czy inaczej ludzie mieli tam inną mentalność. Wszyscy zdawali się być grzeczni, i zorganizowani. Nikt się nie przepychał, mimo tego że mijały nas setki osób - każdy przestrzegał zasad, czy to w kolejce, czy w restauracji, gdzie wpadliśmy na kilka chwil by coś zjeść. Ponad to wszędzie było wręcz sterylnie czysto, mimo że nigdzie nie widziałam nawet jednego kosza na śmieci, co sugerowało że nikt nie wyrzuca papierków na ulicy, lecz zabiera je ze sobą do domu, gdzie najpewniej segreguje. Ponad to było bardzo, bardzo tłoczno, gwarno i kolorowo. Miałam wielką nadzieję, że niebawem odwiedzimy Tokio i spędzimy w nim cały dzień, choć byłam pewna że nawet po miesiącu albo i roku nie poznałabym tego gigantycznego miasta tak jakbym chciała.
CZYTASZ
Bliżej
RomanceRuby jest nielegalną imigrantką, która uciekła do Stanów przed bolesną przeszłością i ludźmi planującymi zamienić jej życie w piekło. Dziewczyna ma zaledwie osiemnaście lat, jest samotna i zagubiona, pracuje na czarno bez szansy na normalność, eduka...