Rozdział 17

1.4K 173 51
                                    

Ruby

Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam wyrzucić to z siebie względnie szybko i w miarę możliwości bezboleśnie - bez dopuszczania do siebie zbyt wielu emocji.

- Moja sytuacja póki co faktycznie jest… Do dupy. Ale radzę sobie. Wiem że jestem ci winna wyjaśnienia, dlatego postaram się to zrobić krótko i zwięźle, oraz powiedzieć tylko najważniejsze rzeczy, aby nie zajmować twojego cennego czasu swoją nieciekawą historią - zaczęłam zerkając w jego czarne oczy z zawstydzeniem - A więc przyleciałam tu dwa lata temu mając za wskazówkę jedynie magnes  z napisem „Do zobaczenia w Nowym Jorku”, który mama dostała ponoć od mojego biologicznego ojca, kiedy była ze mną w ciąży. Idiotyczne wiem, ale dla mnie to była obietnica, którą chciałam spełnić. Właśnie dlatego wybrałam Nowy Jork. Póki co nie wyszło, nie znalazłam taty, ale z reguły się nie poddaję i wierzę że jeszcze mi się uda, ponieważ poza nim nie mam w Stanach nikogo. Przyleciałam z ciotką mojej koleżanki, która jest mi zupełnie obca i nie chce mieć ze mną nic wspólnego, ale postanowiła pomóc mi przedostać się do Stanów z dobroci serca. Jestem samodzielna, odważna i zdeterminowana. Poradzę sobie wszędzie i nie potrzebuję żadnej opieki. Szybko znalazłam pracę i względnie satysfakcjonujące lokum. Oczywiście żyję raczej skromnie, ale to mi wystarcza. Zarabiam sama na swoje utrzymanie od dwóch lat i nieźle mi to wychodzi. Ciężko haruję, jestem cholernie pracowita, mało wymagająca i gotowa na wszystko, aby móc tutaj zostać. Nie ważne co będę musiała zrobić, zrobię co trzeba… - zamarłam widząc przerażoną, pełną dezaprobaty minę Vinca i prawie walnęłam się w głowę uświadamiając sobie jak to zabrzmiało - Oczywiście nie mam na myśli nic niestosownego… - pośpieszyłam z wyjaśnieniem - …to zupełnie nie wchodzi w grę, ale każda inna praca mnie satysfakcjonuje...  Mam na myśli uczciwą, ciężką pracę, bez żadnych podtekstów – uściśliłam. – Być może dla ciebie moje życie jest niewystarczające, żenujące, czy dziwne, ale póki mogę tu być, dla mnie jest w porządku… Ponad to, Vince tak wygląda świat i to od zawsze, prawda? Są ludzie tacy jak ty, na stanowiskach i tak dalej, i tacy jak ja, czyli osoby które dla was pracują, sprzątają wasze domy, gotują dla was, albo opiekują się waszymi dziećmi… - zerknęłam na niego ale wyglądał jakby rozbolał go ząb i przy okazji milczał jak zaklęty, więc odkryłam w sobie pokłady prawdziwej desperacji - To by tutaj zostać jest dla mnie naprawdę ważne. Zrobiłam wiele żeby zarobić na bilet, może oszczędzę ci nieprzyjemnych szczegółów, ale dużo mnie to kosztowało. I nie chcę wracać do Australii. Nie mogę tam wrócić. Wierzę, że w końcu znajdę swojego ojca, ponad to… Jestem już pełnoletnia, co otwiera przede mną nowe możliwości, dzięki którym będę mogła zostać pełnoprawnym obywatelem i wtedy wszystko nadrobię…

- Ruby… - przerwał mi i po jego poważnej, zaniepokojonej minie widziałam, że nie przekonałam go ani odrobinę, a może nawet pogorszyłam swoją sytuację  - Ana opowiedziała mi o waszym pomyśle aranżowanego małżeństwa – powiedział po prostu, a ja rozchyliłam usta nie wierząc, że moja przyjaciółka się wygadała -  Zdajesz sobie sprawę jak potwornie jest to nieopowiedziane?

- Ale, ja… Jeszcze tego nie przemyślałam… Chciałabym tylko tutaj zostać.

- Mężczyzna z którym miałabyś to zrobić może cię potwornie skrzywdzić. Nie chcę cię przestraszyć, ale muszę aby uzmysłowić ci jak poważna jest to sprawa, a więc w grę wchodzi: gwałt, molestowanie, szantaż, nękanie – wymieniał odliczając na palcach niczym prawnik przed swoim klientem  - …przemoc psychiczna, przemoc fizyczna, upokarzanie, zastraszanie, represjonowanie, zmuszanie do wszelkiego rodzaju stosunków bez twojej zgodny i wiele, wiele innych – zakończył zaplatając palce obu dłoni między udami – Nie ma możliwości, abym pozwolił na coś podobnego.

- Rozumiem, ale…

- Wpadłem więc na pomysł, który pozwoli nam poprawić twoją niecodzienną i mało komfortową sytuację – przerwał mi i odchrząknął – Mianowicie wykupiłbym ci bilet powrotny do Australii, oczywiście nie informowałbym organów władzy, po prostu wróciłabyś do swojej ojczyzny, ale nie do rodziny. Być może poleciałbym nawet z tobą, i został na chwilę aby mieć pewność że będziesz bezpieczna. Pomogę ci na starcie, będziesz mogła wrócić do szkoły, dostać normalną pracę i tak dalej. Skoro jesteś pełnoletnia, nie musisz informować swojej rodziny o tym że w ogóle wróciłaś…

BliżejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz