Rozdział 29

1.6K 181 28
                                    

Ruby

- A może wycieczka? – zapytałam z ekscytacją.

Kurczę, wycieczka była genialnym pomysłem! Mogłaby pomóc odciągnąć myśli Vinca od tego całego koszmaru którego był świadkiem minionej nocy…  Właśnie zaczął się czwartek, więc teoretycznie mieliśmy cztery dni.

- Wycieczka? – zapytał przeciągając się w całkiem uroczy sposób. Był potargany, a jego zarost zdawał się być nieco bardziej widoczny  niż wczoraj wieczorem. Nie mogłam uwierzyć że widzę go takiego zaspanego, nieuczesanego, tuż po przebudzeniu… To było takie dziwne i przyjemne jednocześnie

Zwróciłam uwagę że jego usta dzisiejszego ranka mają kolor krwi, zapewne przez to że mocno przygryzał wargi, albo ściskał je palcami gdy coś go stresowało – zauważyłam u niego ten odruch kilkakrotnie, a  z pewnością po wczorajszej nocy był mocno zestresowany.

- Jakaś mała. Może w góry?

- Byłaś w Parku Narodowym? – zapytał opierając się o poduszkę.

- Nie… - odparłam z ekscytacją – Właściwie jeszcze nigdzie nie byłam.

- Więc pojedziemy – zwrócił się do mnie i zanurzył palce we włosach, targając je jeszcze bardziej. – Ale może w przyszły weekend? Jutro muszę coś załatwić, i niestety nie dam rady tego przełożyć. Załatwię sobie wolne, co ty na to?

- Brzmi świetnie.

- A dzisiaj zabiorę cię gdzieś wieczorem – przeciągnął się, ziewnął i przymknął  oczy.

- Mamy też cały dzień – dodałam zachęcająco.

- Yhymm, racja – uśmiechnął się trochę sennie, po czym oblizał swoje czerwone usta i dotknął ich palcami krzywiąc się lekko. Pochyliłam się odrobinę w jego stronę i zobaczyłam że są poranione, krwawiły z kilku rozcięć, więc westchnęłam cicho.

- Strasznie sobie pokaleczyłeś wargi – powiedziałam wstając z łóżka. Poszłam do łazienki wzięłam wacik, nasączyłam go wodą, po czym znalazłam w swojej torebce pomadkę ochronną. Była bezbarwna więc istniała szansa, że Vince zgodzi się ją użyć.

Wróciłam na łóżko i znowu pochyliłam się w jego kierunku. Patrzył na mnie z uwagą, kiedy dotknęłam wacikiem jego krwawiących ust, które pozostawiały czerwone smugi na białym materiale.

Bardzo podobały mi się jego usta, ich kształt, kolor, oraz sposób w  jaki kontrastowały z ostrą szczęką. Nawet nie wiem kiedy dotknęłam jego żuchwy i przejechałam po niej palcem, po czym zerknęłam w jego czarne oczy z zakłopotaniem.

- Jak to zrobiłeś? Myślałam że usta pękają na mrozie, ale z tego co wiem mamy dzisiaj ponad trzydzieści stopni – zaśmiałam się nieco sztucznie, aby spróbować rozładować atmosferę. Nie odpowiedział mi tylko złapał dolną wargę zębami i przejechał po niej w dość brutalny sposób, rozkrwawiając ją jeszcze bardziej – Ej, nie rób tak! – oburzyłam się i dotknęłam jego ust z delikatnością na jaką zasługiwały. Chciałam je lekko pocałować, najpierw górną wargę potem dolną, a następnie przejechać po nich językiem, delikatnie i słodko, tak aby nie bolało.

Aż mnie skręcało by to zrobić, więc przełknęłam ślinę odrywając od nich mokry wacik.

- Mam pomadkę ochronną. Powinieneś jej użyć.

BliżejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz