Rozdział 45

1.2K 200 47
                                    

Ruby

Patrzyłam jak mój ojciec ściska dłoń mojego męża. Patrzyłam na ich splecione ręce i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Szczypałam się raz po raz w przedramię, będąc niemal pewną że to tylko kolejny sen, ponieważ odkąd  moje życie zamieniło się  w koszmar, odkąd mój ojciec zabrał mnie z miejsca które nazywałam domem, od mężczyzny którego szczerze kochałam, cień nadziei odczuwałam tylko nocami, kiedy udało mi się zapaść w niespokojny sen, spowodowany zmęczeniem, ciągłym płaczem, strachem i porażającym bólem. Właśnie wtedy widywałam Vinniego – w snach. Uśmiechał się do mnie, albo przeciwnie – był dojmująco smutny, patrzyłam w jego czarne oczy i tak bardzo tęskniłam, a potem budziłam się w piekle które zgotował mi Hamid, pozbawiona złudzeń i nadziei. Nie wiedziałam co boli mnie bardziej – świadomość że za chwilę zostanę sprzedana niczym niewolnica jednemu z obrzydliwych przyjaciół mojego ojca, którzy z pewnością zadadzą mi całą masę bólu i upokorzenia, czy to że straciłam miłość mojego życia. I im dłużej się nad tym zastanawiałam tym jaśniej widziałam to, że najmocniej bolała utrata mojego męża, oraz to iż zostawiłam go w tak potworny sposób - w przeświadczeniu że jestem podłą zdradziecką suką, która go wykorzystała i zostawiła, która go zdradzała, która zniszczyła z premedytacją te resztki zaufania którymi odważył się mnie obdarzyć i to po tym wszystkim co dla mnie zrobił, mimo  całego dobra, które od niego otrzymałam… Nie mogłam znieść tego że mnie znienawidzi, tego że myśli iż go wykorzystałam i zostawiłam, nienawidziłam każdego słowa które musiałam mu powiedzieć, nienawidziłam tego tak bardzo że miałam ochotę umrzeć, ale  z jakiejś przyczyny on stał teraz przede mną, doskonały w każdym calu – dokładnie taki jakim go zapamiętałam. Uśmiechał się bezczelnie do mojego ojca, górując nad nim o co najmniej dziesięć centymetrów. Słyszałam słowa które mówił, to jak nazywał mnie przedmiotem który chce odkupić, rzeczą która mu się należy i patrzyłam na jego profil. Czułam całą sobą że robi dokładnie to co ja – kłamie aby mnie ocalić. Ja również mówiłam rzeczy których nienawidziłam, aby go uratować. Wierzyłam że w tym momencie on robi to samo, chociaż jednocześnie czułam ból na dźwięk wypowiadanych przez niego słów.

Wciąż nie mogłam uwierzyć, że on po mnie przyszedł, że mnie znalazł. Byłam przerażona tym że Hamid może go skrzywdzić, i trzęsłam się ze strachu słuchając ich wymiany zdań. Nie miałam pojęcia czy mojemu mężowi uda się przekonać Hamida aby mnie oddał, ale zauważyłam, że ojciec zaczyna traktować go jako kogoś równego sobie, że to co uznawałam za nierealne właśnie zaczyna się ziszczać – a kiedy Vince wspomniał o tym, że mogę być z nim w ciąży, byłam niemal pewna, ze nam się uda. Na szczęście zostawiłam tabletki antykoncepcyjne w biurku u Vinnego, dzięki czemu Hamid nie miał szans zauważyć, że się zabezpieczaliśmy, i najwyraźniej naprawdę uwierzył że mogę nosić w sobie dziecko. Cóż – gdybym była ciężarna przestałbym być tak łakomym kąskiem dla jego zwyrodniałych kolegów, a stałabym się irytującym brzemieniem, którym wszyscy gardzą. Po pierwsze – dziecko byłoby sporym problem, po drugie, ja straciłbym na atrakcyjności, no i w naszym świecie ciężarna kobieta była traktowana jako zło konieczne, chyba że nosiła w sobie dziedzica. Wciąż szczypałam swoje przedramię, modląc się aby to nie był sen i starając się ze wszystkich sił nie okazać wypełniającej mnie radości i nadziei.

Hamid dogadywał ostatnie warunki z Vincem, a ja wciąż wpatrywałam się w ich złączone dłonie, nie mogąc uświadomić sobie tego że najwyraźniej to koniec mojego koszmaru.

Słyszałam co mówili – Vince obiecał ojcu 200 tysięcy, zobowiązał się traktować mnie według zasad panujących w moim rodzinnym domu i miał pozwolić Hamidowi na wymierzenie mi kary zanim zabierze mnie ze sobą. Widziałam po moim mężu że jest roztrzęsiony, miałam nadzieję, że zniesie to co Hamid może mi zrobić, ponieważ nie chciałam aby cokolwiek mogło zakłócić nam ucieczkę z tego piekła. Rozumiałam, że ciężko może być mu uzmysłowić sobie co spotykało mnie przez lata, tego że uderzenie w twarz jest dla mnie czymś normalnym, i z wdzięcznością przyjmę ten ból, wiedząc że ojciec dotyka mnie po raz ostatni. Wiedziałam jednak że Vince jest mężczyzną honorowym i wrażliwym, przez co obawiałam się że może zareagować instynktownie na widok wymierzanego mi policzka i cała jego zimna obojętność i z trudem opanowywana powściągliwość legną w gruzach. Nie miałam pojęcia jak udało mu się nie tylko mnie znaleźć ale i rozgryźć ojca, wiedząc jak z nim rozmawiać i postępować. Miałam prawo przypuszczać, że w jakiś niewytłumaczalny sposób udało się skontaktować z nim mojej matce, która zjawiła się u mnie dosłownie na parę minut, pierwszego dnia mojego pobytu w tym domu. Ojciec nie pozwalał jej na odwiedziny, ale te kilka zdań które z nią zamieniłam wiele dla mnie znaczyło. Wyszeptała mi do ucha, że spróbuje mi pomóc, i mimo że wówczas potraktowałam to jedynie jako puste słowa i chęć pocieszenia córki znajdującej się w tak tragicznym położeniu – być może naprawdę jej się udało.

Vince po raz kolejny uścisnął dłoń ojca i obaj podeszli do mnie z surowymi, lodowatymi wyrazami twarzy. Nie patrzyłam wprost na żadnego z nich, aby przynajmniej spróbować nie zdradzić targających mną emocji.

- Ruby Rosalie Idris, okryłaś mnie hańbą i przyniosłaś mi wstyd. Od tej chwili jednak przestajesz być moim zmartwieniem, a stajesz się brzemieniem swego męża, który obiecał utemperować twój charakter. Mam nadzieję, że kiedyś uda mu się wyegzekwować twoje posłuszeństwo, wiedz jednak że jeśli od niego uciekniesz, będzie miał prawo nie tylko zgłosić się do mnie o pomoc w twoich poszukiwaniach, ale i oddać cię w posiadanie jednego z moich najgorszych ludzi. Radzę ci więc szanować swego męża i doceniać jego dobrą wolę. Poza tym tak jak wspomniałem wszelkie problemy i obowiązki z tobą związane w pełni przerzucam na niego i z pełną świadomością oddaję mu ciebie, uznając go jako twojego męża. Jednak… - nagle chwycił mnie za szyję i przybliżył do mnie swoją twarz, a jego palce boleśnie zacisnęły się na mojej skórze. Próbowałam nie pokazać że mnie dusi, że to boli, że z pewnością będę miała sine ślady po palcach, ale nie potrafiłam, ponieważ moje ciało reagowało instynktownie na ten brutalny atak. Moja szyja była wrażliwa i krucha, a jego ręce silne i okrutne, zakrztusiłam się a do moich oczu napłynęły nowe łzy, nie zerkałam na Vinca, aby nie prowokować go do reakcji, ponieważ mogłam się tylko domyślać co czuł, zbyt dobrze go znałam aby nie zdawać sobie sprawy z tego że boli go to równie mocno jak mnie. Hamid doskonale wiedział jak sprawić mi największy ból, zwykły policzek był niczym w porównaniu do tej tortury - … jeśli jeszcze kiedykolwiek mnie ośmieszysz, po prostu cię zabiję. I zrobię to w taki sposób, że będziesz cierpiała godzinami, zrozumiałaś? – warknął a ja złapałam głęboki oddech, łapczywie wtłaczając powietrze w płuca. Dotknęłam drżącymi palcami swojej obolałej szyi wiedząc że ból będzie prześladował mnie przez wiele dni. Niemal zgniótł mi krtań, gardło bolało mnie tak bardzo że z pewnością nie byłam w stanie mówić, prawie osunęłam się na podłogę, ponieważ dostałam zawrotów głowy i mimowolnie zerknęłam na Vinca, który oddychał szybko, zaciskał dłoń w pięść i patrzył na mnie z takim bólem że poczułam go jako swój własny. Zobaczyłam też że ochroniarz trzyma go za ramię, jakby próbował go przed czymś powstrzymać, później zauważyłam że Vince z kolei zacisnął rękę na ramieniu Hamida, najwyraźniej brutalnie go ode mnie odciągając, przez co najprawdopodobniej ojciec puścił moją szyję i zmrużył oczy ze zdziwieniem.

Vince puścił ojca i strącił zaciskającą się na jego ramieniu dłoń ochroniarza, zgromił go wzrokiem, a potem zwrócił się znów do Hamida.

- Mówiłem ci o ewentualnej ciąży. Nie chcę stracić syna  – warknął i poprawił marynarkę, a Hamid pokiwał głową.

- Spokojnie, miałem wszystko pod kontrolą i czuję się względnie usatysfakcjonowany. Czekam na 200 tysięcy. W momencie kiedy wpłyną na moje konto, moja córka w pełni należy do ciebie. Jeśli nie, odwiedzę was jutro o świcie, ale myślę że obaj jesteśmy poważnymi ludźmi i nie muszę się martwić takimi drobiazgami, nieprawdaż?

- Tak – powiedział Vince, a wyglądał na tak wściekłego i roztrzęsionego, że byłam niemal pewna że jeszcze chwila i wybuchnie.

- To przyjemność załatwiać z tobą interesy, doktorze – ojciec uśmiechnął się szeroko i wyciągnął dłoń, którą Vince uścisnął w milczeniu. - Zawsze chciałem mieć lekarza w rodzinie, tym bardziej tak wziętego chirurga - zaśmiał się serdecznie - Mam nadzieję, że to nie jest nasze ostatnie spotkanie, choć pewnie nieprędko przyjdzie nam się zobaczyć, więc już teraz życzę powodzenia – Hamid mrugnął do Vinca i poklepał go po ramieniu, Vinnie pokiwał głową, uśmiechając się sztucznie po czym popatrzył na mnie i złapał mnie za ramię stanowczo, ale i bardzo delikatnie.

- Żegnaj Hamidzie – odparł posyłając ojcu ostatni sztuczny uśmiech i wyszedł ze mną przed dom. Tylko jego dotyk sprawiał, że trzymałam się na nogach, tylko jego bliskość dawała mi siłę. Miałam ochotę płakać i krzyczeć – ze szczęścia i z bólu, miałam ochotę przytulić się do niego i szlochać przez wiele godzin, ale jedynie szłam sztywno uzmysławiając sobie że najwyraźniej to naprawdę się stało – naprawdę udało mu się mnie ocalić. Po raz kolejny.

BliżejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz