Rozdział XXV - Przyjaciele naszych wrogów są też naszymi wrogami

19 1 0
                                    

Ernest spał jak zabity, przez nadmiar ostatnich wrażeń. Obudził się dopiero koło 10 i leżąc jeszcze w łóżku, zaczął sobie przypominać wydarzenia poprzedniego dnia. Na jego szczęście udało mu się uciec z pola walki bez szwanku, a także uniknąć starcia z policją. Jedyne co go teraz martwiło, to że od wczoraj urwał mu się kontakt z Louisem. Nie miał pojęcia czy dotarł bezpiecznie do domu, czy został gdzieś poturbowany i leży w rowie. Starał się nie snuć czarnych scenariuszy, jednak byłoby mu znacznie lepiej, gdyby chłopak w końcu odpisał na jego wiadomości.

Zmartwiony Ernest udał się do kuchni. Postanowił na razie nie panikować, tylko zjeść jakieś śniadanie. Niedzielne poranki w domu Pasternaków były dość charakterystyczne. Zapach smażonej cebuli i dźwięk ubijanych kotletów od samego rana. Danuta od siódmej buszowała w kuchni, przygotowując wszystko do niedzielnego obiadu. Ernest nigdy nie rozumiał, po co zabierać się za to tak wcześnie.

-Hej mamo. -powiedział Ernest, wchodząc do kuchni. Matka nawet go nie zauważyła i nie usłyszała, bo była zajęta ubijaniem kolejnego schabowego. Ernest wzruszył na to ramionami i zaczął robić sobie kanapkę.

-Erni, w końcu wstałeś. -do kuchni wparował Bogdan, a jego ożywiony głos w moment rozbudził Ernesta.

-Co tam? -chłopak niechętnie odwrócił się w jego stronę.

-Za tydzień jedziemy do Krosna. -oznajmił entuzjastycznie Bogdan.

-A po co?

-Jak to po co? Na mecz. -odpowiedział, na co Ernest głośno westchnął. Niczego innego się po ojcu nie spodziewał. Nie miał jednak za bardzo ochoty jechać na jakieś zadupie.

-Musisz trochę poćwiczyć Erni. Jak ty sobie wyobrażasz bić się na derbach w takiej słabej formie? Ale nie bój żaby, Twój ojczulek o wszystkim pomyślał. Poćwiczysz sobie, a potem pokażemy stalowcom. -Ernest niezbyt się ucieszył na ten pomysł, ale był zbyt zaspany żeby protestować.

-A to ich też nie lubimy?

-Przyjaciele naszych wrogów są też naszymi wrogami synu.

Ernest w pierwszej chwili nie wiedział o co chodzi, ale przypomniał sobie, że rzeczywiście Resovia od zawsze trzymała się ze Stalą Sanok, a Stal z Karpatami Krosno. Idąc logicznym tokiem rozumowania, kibice Resovii powinni także nie lubić kibiców z Krosna.

Ernest został momentalnie wyrwany z zamyślenia, przez dźwięk wyczekiwanego powiadomienia z messengera. Odetchnął z ulgą, gdy zobaczył, że odpisał Louis. Dobry humor jednak szybko go opuścił, gdy tylko przeczytał wiadomość.

***

Poprzedniego wieczoru:

Jeremi przez chwilę biegł przed siebie, aż wystarczająco oddalił się od miejsca interwencji policji. Był pewien tego, że i tym razem uda mu się zwiać, bo nie pierwszy raz był w takiej sytuacji. Jedyne czego się obawiał, to że szkoła dowie się o jego udziale w ustawce. Wątpił w to, że dyrekcja i pedagog dadzą mu jeszcze jedną szansę. W tym roku już tyle odwalił, że wcale by go nie zdziwiło, gdyby wyrzucili go ze szkoły 2 miesiące przed maturą. Widział kilka znajomych twarzy z jego technikum, jednak miał nadzieję, że żaden debil na niego nie doniesie. Chłopak nieco zwolnił i spokojniejszym krokiem szedł brzegiem Wisłoka, spoglądając na rozgwieżdżone niebo. Zwykle nie poświęcał czasu na takie rzeczy, ale teraz poczuł potrzebę się trochę uspokoić. Romantyczna sceneria od razu sprawiła, że w jego głowie pojawił się On. Miał już dość swoich nieodwzajemnionych uczuć i chciał żeby odeszły od niego na zawsze, jednak nie było to takie proste. Codziennie widział Louisa w szkole, a od jakiegoś czasu dodatkowo musiał go oglądać w towarzystwie Ernesta.

Mój chłopak też jest kibolemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz