Rozdział XXIII - Gach z pierwszej ligi

57 4 13
                                    

Robert krzątał się po kuchni Jankowskich z zamiarem zrobienia kawy. Obsługa nowoczesnego ekspresu okazała się nie być taka prosta, dlatego dość długo nad nim kontemplował. W pewnym momencie, ze skupienia wytrącił go nieznajomy męski głos, a kiedy odwrócił się w jego stronę, ujrzał niezbyt wysokiego bruneta w niebieskich dresach.

-Wujek?! -Robert uniósł brwi ze zdziwienia, kiedy chłopak rzucił w jego stronę tym określeniem.

Ostatni raz widział Louisa jak chodził do przedszkola, więc nie spodziewał się, że syn Piotra będzie go pamiętał. Robert nie zdążył nawet dobrze przeanalizować sytuacji, jak z korytarza usłyszał kolejny głos.

-Ale mnie kurwa wszystko boli! -wyjęczał żałośnie jakiś chłopak, a po chwili wyłonił się zza rogu. Wydawał się być zaskoczony i nieco przestraszony. Wyprostował się nerwowo, po czym rzucił -Dzień dobry!

Dwóch młodych chłopaków zlustrowało go z góry na dół, zresztą on także dokładnie przeanalizował ich sylwetki. Gdy tak stali w niezręcznej ciszy, do kuchni dołączył wyraźnie zmęczony po intensywnej nocy Piotr.

Kiedy ojciec z synem wygarnęli sobie nawzajem, a on został wyzwany od gachów, uznał że najlepiej będzie, jak już pojedzie. 

-Będę się zbierał. -oznajmił Robert, kierując się w stronę holu.

-Nie chcesz tej kawy? -Piotr był nieco zaskoczony, że jego gość tak się przestraszył gówniarza.

-Nie, dzięki. Kupie sobie po drodze. O 14 mam spotkanie, więc trochę się spieszę. -rzucił na odchodne, po czym oboje opuścili kuchnię i pożegnali się w przedpokoju.

Louis i Ernest spojrzeli po sobie, a brunet nie ukrywał swojego poirytowania obecnością mężczyzny. 

-Kto to jest? -zapytał szeptem zdezorientowany Ernest.


Poprzedniego dnia:

Robert, jak każdy mieszkaniec Sanoka, mniej więcej co drugi weekend wybierał się na zakupy do Rzeszowa. Co prawda w Sanoku ostatnio otworzyli jakąś galerię, ale co to była za galeria z dwoma sklepami na krzyż? Spragniony zakupowych szaleństw, wsiadł do samochodu i z samego rana w piątek wyjechał z domu.

Dość szybko dotarły do niego wieści o rozwodzie Jankowskich. Wcale go to nie zdziwiło, bo sam najlepiej wiedział, jak wyglądało to małżeństwo. Starał się nie żyć przeszłością, ale jednocześnie nie potrafił nie chować urazy do Piotra. Z perspektywy czasu czuł się jak idiota i był zły na siebie, że dał się tak traktować. Długo się zadręczał, że zmarnował najlepsze lata swojej młodości na jakąś nieokreśloną relację. Każdy jego kolejny związek kończył się dość szybko, a po czasie dał sobie spokój. Próbował i z kobietami i z mężczyznami, jednak za każdym razem szybko się w tym wypalał. To prawda, że Piotr Jankowski był prawdziwym chujem, ale przy nikim innym nie potrafił poczuć tego co przy nim. Zdawał sobie sprawę, że to była niezdrowa relacja, ale jednocześnie nigdy nie potrafił jednoznacznie jej zakończyć.

Zaparkował pod sanockim Kauflandem, nieopodal Sanu. Oparł się o siedzenie, po czym napisał do Piotra.

-Cześć. Chcesz się zobaczyć? Będę dziś w Rzeszowie.

Odpowiedź na wiadomość otrzymał niemal natychmiast.

-Hej. O której będziesz? - szybka odpowiedź Piotra mówiła sama za siebie. Jemu też zależało na spotkaniu.

-Właśnie wyjeżdżam z Sanoka. Będę koło 11 pewnie.

-Nie mogę jeszcze prowadzić z tą nogą. Podjedziesz?

Mój chłopak też jest kibolemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz