-Zasady są proste. Konsekwencje ich złamania -poważne. Rozumiesz?- spytał detektyw, delikatnie chwytając podbródek zbiega, który w odpowiedzi tylko pokiwał posłusznie głową. -Grzeczny chłopiec.
Detektyw obserwował z satysfakcją, jak zupełnie bezbronny chłopak patrzy na niego błagalnym wzrokiem. Jego desperacja była tak wielka, że zaczął się szarpać, jednak kajdanki na jego nadgarstkach skutecznie ograniczały mu ruchy.
-Lu-cass...Proszę...-jęknął.
-O co prosisz?
-Pocałuj mnie!- krzyknął desperacko, więc w odpowiedzi został chwycony za włosy. Syknął z bólu.
-Ostrzegałem, szczeniaku. Będziesz grzeczny?
Drzwi do pokoju Ernesta nagle się uchyliły, a chłopak nerwowo zastopował film i zamknął laptopa.
-Nie śpisz już? -zapytała zdziwiona matka Ernesta.
-Nie...-wydukał chłopak. -Wiedziałem, że będziesz mnie dzisiaj wcześnie budzić.
-No właśnie. Ubieraj się Ernest, bo trzeba pochodzić po sąsiadach.
-Znowu? -wyjęczał Ernest. -A Oskar nie może pójść?
-Oskar dopiero późnym wieczorem przyjechał z Krakowa. Niech śpi. Przecież dobrze wiesz, że w wigilię mężczyzna musi pierwszy przekroczyć próg domu, bo to przynosi szczęście na cały rok! A jak pierwsza wejdzie kobieta...nawet lepiej o tym nie mówić. -zakończyła złowrogo Danuta. -No to ubieraj się skarbie i leć. U nas już był pan Staszek o 6 rano.
Ernest wiedział, że nie ma sensu dyskutować z matką na temat przesądów, więc posłusznie się ubrał i obszedł wszystkie sąsiadki z piętra.
***
Wyjątkowo udręczony Louis wlókł się do kuchni w celu wypicia swojej porannej kawy. Była to w jego perspektywie jedyna motywacja do wstania z łóżka w ten okropny dzień. Miał nadzieję w spokoju odbyć ten poranny rytuał, jednak gdy zobaczył ojca przy stole z macbookiem, wiedział już, że o spokoju może zapomnieć.
-Hej. -odezwał się chłopak, mając nadzieję nie wdawać się w dyskusje. Od czasu ostatniego incydentu z Ernestem, ojciec był na niego bardzo cięty. Na każdym kroku przypominał synowi, że powinien znaleźć sobie dziewczynę dla dobra swojej reputacji w środowisku piłkarskim, które było wyjątkowo homofobiczne. Louis był jednak przekonany, że to właśnie jego ojciec jest największym homofobem z nich wszystkich.
-Hej synu. -odparł Piotr, stukając w klawiaturę laptopa. -Weź wyciągnij z zamrażalnika krewetki, to się do wigilii jakoś podgrzeje.
Louis westchnął, po czym podszedł do zamrażarki i zaczął przeszukiwać jej zawartość.
-Jakie krewetki? Ja tu nic nie widzę.
-No te, co ten twój fagas kiedyś wyciągnął. -powiedział Piotr, wyglądając zza laptopa.
-To one dalej tu są? -zapytał Louis, przedzierając się przez mrożonki.
-No chyba nikt ich jeszcze nie zjadł.
-Dobra, są. -oznajmił chłopak, po czym rzucił na blat te przeklęte krewetki.
W końcu mógł zrobić sobie upragnioną kawę, która miała za zadanie ukoić jego zbolałą duszę.
Przez ostatnie dwa miesiące, spotkania z Ernestem były mocno utrudnione. Rodzice Louisa w sezonie jesienno-zimowym więcej czasu spędzają w domu, przez co jego mieszkanie nie często mogło być punktem spotkań. Z kolei rodzice Ernesta są trochę lepszym przypadkiem, jednak od czasu pierwszego spotkania Louisa z ojcem Ernesta, pan Bogdan lubi przypadkiem przystanąć pod pokojem syna ze szklanką przy uchu. Spotkania na mieście również nie są łatwe, bo kibole niestety nie zapadają w sen zimowy.
CZYTASZ
Mój chłopak też jest kibolem
RomansaErnest i Louis są kibolami dwóch rywalizujących ze sobą rzeszowskich klubów piłkarskich: Stal i Resovia.