Rozdział XXVI - Przez rurę do serca

51 1 4
                                    

Louis wraz z Jeremim opuścili teren szkoły. Oboje mieszkali po drugiej stronie Wisłoka, więc część drogi mogli przebyć wspólnie. Louis nie miał w tym momencie ochoty na pogawędki, dlatego nie zaczynał rozmowy. Cisza jednak szybko została przerwana przez Jeremiego.

-To czym cię tak wkurwił psycholog?

-Ehh. -westchnął Louis, po czym przyspieszył kroku, aby wyminąć innych uczniów wychodzących ze szkoły. -Wymyśliła, żeby mój ojciec przyszedł do szkoły i robił jakieś wykłady o kibolstwie. Jak się nie zgodzi na to gówno, to będę w dupie. Przez te wszystkie bójki będę mieć naganę i nie skończę szkoły. Psycholożka próbuje mnie przekupić, że jak mój ojciec przyjdzie do szkoły, to ona pogada z wychowawcą. -Jeremi aż rozszerzył usta kiedy to usłyszał.

-No to słabo chłopie. U mnie też chujnia, bo mnie to raczej wyjebią. W tym tygodniu mają robić jakieś spotkanie z dyrektorem w mojej sprawie.

-Aż tak? -zdziwił się Louis.

-Co cię tak dziwi? Wiesz jaki jest dyrektor.

-No tak. -westchnął. -Idę jeszcze do biedry po energetyka. -oznajmił Louis odbijając w lewo. Jeremi na to przytaknął i poszedł z nim do sklepu.

Chłopak od razu udał się na dział z napojami, a z półki wziął 2 redbulle oraz jedną puszkę tańszego zamiennika be power. Jeremi trochę się zdziwił. Jego kolega od zawsze był fanem red bulla i nigdy nie widział, aby pił jakieś plebejskie zamienniki. Nie odezwał się jednak, tylko oboje udali się do kasy samoobsługowej. Louis tylko pośpiesznie rozejrzał się dookoła, a następnie szybkim ruchem skasował potrójnie tańszego energetyka, natomiast na wadze umieścił 2 redbulle i jeden tańszy zamiennik.

-Co ty robisz? -Jeremi zmarszczył brwi obserwując poczynania kolegi.

Louis nie zdążył odpowiedzieć, bo w tym momencie podszedł pracownik biedronki, aby potwierdzić wiek. Nawet nie zapytał o dowód, ani nie spojrzał co Louis ma w koszyku, tylko szybko pognał, aby pomóc reszcie klientów w obsłudze kas.

Kiedy tylko opuścili teren sklepu, Jeremi głośno się zaśmiał. Louis tylko spojrzał na niego spod byka, po czym podał mu tańszy napój.

-Trzymaj i cicho bądź. -prychnął Louis, a następnie otworzył puszkę red bulla.

-Nie spodziewałem się, że się tego doczekam...-znowu głośno się zaśmiał, nie mogąc skończyć swojej wypowiedzi. -Że Jankowski będzie kradł w biedronce. -parsknął, denerwując tym jeszcze bardziej swojego towarzysza.

-To nie jest kradzież. -odburknął Louis.

-To niby co?

-Promocja.

Chwilę szli w ciszy aż do Zapory, dokańczając w tym czasie swoje napoje. Louis od razu poczuł się lepiej po wypiciu swojego ulubionego napoju życia. Nigdy wcześniej aż tak się nie zamartwiał swoimi uzależnieniami od papierosów, kawy i energetyków, dopóki miał na to wszystko pieniądze. Teraz coraz częściej się zastanawiał, czy nie rzucić palenia albo nie zrezygnować z energetyków.

-Jakoś cienko z kasą u ciebie? -zapytał Jeremi. Wątpił, że Louis robi takie rzeczy tylko dla zabawy. Nie był tym typem człowieka.

-W chuj cienko. Ojciec mnie odciął od kasy po tym jak rozjebałem mu Teslę o drzewo. Chce, żebym mu oddał za naprawę, ale nie mam pojęcia jak mam to niby zrobić. -westchnął udręczony Louis.

-Idź do pracy. -skwitował chłopak ironicznym tonem.

Louis tylko spojrzał na swojego towarzysza i prychnął pod nosem. -No dobra, ale wiesz w ogóle ile kosztuje naprawa Tesli? Musiałbym chyba z 30 lat na to pracować, bo po samym technikum żadnej dobrej pracy nie dostanę. Liczę na to, że ojciec w końcu o tym zapomni i mi odpuści. Kasy też miał mi w ogóle nie dawać, a dostaję stówę na tydzień.

Mój chłopak też jest kibolemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz