rozdział 16

207 14 3
                                    


Kilka dni później

Byłem jak zawsze na śniadaniu. Normalny dzień jak co dzień. Zjadłem tosta popiłem, jakimś kompotem po czym zacząłem przysłuchiwać się rozmowie Evana i Bartego. Od czasu ich wspólnej nocy na imprezie wiele rzeczy się pozmieniało. Na przykład coraz częściej widzę że Evan śpi, szczególnie w ciągu dnia, na łóżku Bartego. Nie wiem jak tam z ich bardziej intymnymi relacjami ale spodziewam się że na dniach zaczną że sobą oficjalnie chodzić. Rozmyślałem tak sobie w tle słychać było rozmowy, szczególnie przy stole ravenclaw bo to właśnie oni mieli już niedługo zagrać mecz z naszą drużyną.

Przez okna wielkiej sali wleciało stado sów które w dziobach lub szponach trzymały listy i paczki. Ku mojemu największemu zdziwieniu przede mną też wylądowała sowa. Ale nie jakaś tam zwykła. Nie, nie, nie. To była sowa mojego ojca. Wziąłem list, pogłaskałem sowę i wstałem od stołu aby przeczytać go gdzieś gdzie nikt mnie nie zobaczy. Po liście od rodziców mogę się spodziewać wszystkiego, szczególnie że nie dostałem jeszcze żadnej wiadomości od nich od mojej "ucieczki".

Wszedłem do pierwszej lepszej kabiny w łazience, zamknąłem ją na klucz po czym siadając na sedesie przerwałem pieczęć broniącą mi dostępu do listu. W środku znalazłem kartkę papieru a na niej następujące słowa:

Drogi Regulusie

Zwracamy się do ciebie, wraz z ojcem z pytaniem, czy wrzucisz do nas na kilka dni które będziesz miał wolne w najbliższym tygodniu. Mamy nadzieję że zechcesz wypełnić prośbę i pojawisz się w domu. Wiemy że przez ostatnie wydarzenia może być ci ciężko ale potrzebujemy naszego pierworodnego syna na kilku ważnych spotkaniach. Z wyrazami szacunku

       
                              
   
                                                           Walburga i Orion Black

P.S.Kocham cię synku

Przeczytałem go jeszcze z pięć razy po czym wstałem z sedesu wyszedłem z łazienki i udałem się do dormitorium. Muszę to sobie na spokojnie przetrawić.
Czy chce tam wracać - nie
Czy muszę to zrobić - tak
Czy mam jakiś inny wybór - chyba tak

Cóż z pewnością mogę stwierdzić że nadal nie mam ochoty tam wracać jednak jeśli się nie pojawię rodzice sami mnie jakoś sprowadzą i nie będę już ich syneczkiem.

Kolejną zaczą która zwróciła moją uwagę to to że nazwali mnie pierworodnym. Czyli już matka oficjalnie wydziedziczyła Syriusza z rodziny. Super teraz cały ciężar na moich ramionach.

...

Po rozmowie z chłopakami stwierdziełem że wrócę tam a jeśli będzie źle to napiszę im list a oni mnie stamtąd jakoś wyciągną. Wierzę im, bo co jak co ale w takiej kwestii by sobie żartów nie robili.

To chyba przez stres powrotu do domu ale dzieją nie dałem rady zjeść kolacji. Po prostu na jej widok zrobiło mi się słabo więc zwyczajnie wywyinełem się tekstem że jestem zmęczony i chce się wyspać. Kolejnego dnia mieliśmy mieć w końcu eliksiry ( których od pocałunku jeszcze nie mieliśmy ) więc wszyscy się ekscytowali że będą się mogli śmiać a profesor nie będzie wiedział o co chodzi. Co prawda to dziwne ekscytować się taką rzeczą jednak jakimś cudem do luźnego pójścia spać o niczym innym nie rozmawiano.

Szedłem na lekcje eliksirów jak zawsze sprawdzając po drodze czy wszystko mam.

- Co robisz ? - usłyszałem zza pleców. Odwruviłem się a tam stał nie kto inny jak nasz wspaniały James Potter.

- Sprawdzam czy mam wszystko - odburknąłem bo aktualnie nie miałem zbytnio ochoty na rozmowę.

- Nie wiem jak ty czy lunio możecie aż tak bardzo przykładać się do nauki, przecież to nienormalne - rzucił po czym mnie wyminą i wszedł do jednej z otwartych klas.

Spojrzałem tylko w stronę w którą poszedł i wróciłem do sprawdzania wyposażenia mojej torby.

- Cześć! Widziałeś Jamesa ? - usłyszałem. Tym razem jednak po spojrzeniu w stronę z której dobiegał głos uśmiechnąłem się.

- Cześć Lupin - powiedziałem z lekkim uśmiechem na ustach. Lubiłem go i to tak z czystego serca. Nigdy nie był dla mnie nie miły, a raz nawet pomógł mi z zadaniem na transmutację. - Widziałem ale gdzieś polazł - powiedziałem robiąc niezidentyfikowany ruch dłonią.

- Najwyżej później mu oddam podręcznik - powiedział i opar się o ścianę na której obecnie się wspierałem.

- Pożyczał ci podręcznik ? - spytałem lekko zaskoczony.

- Tak jak by ale nie do końca - powiedział - pozyczył mi jeden z podręczników do wróżbiarstwa z tamtego roku żebym mogł sobie przypomnieć co było w dziale z wróżenia z fusów bo w nowym nic o tym nie ma.

- Wow to faktycznie będziesz dobrze przygotowany do Owutemów - powiedziałem - ja w tamtym roku miałem sumy ale nie przygotowywałem się tak bardzo z wróżbiarstwa.

Remus zakłopotany po kręcił głową.

- Tylko że ja się już większości tematów przerobiłem sobie i chce się przygotować z mniej ważnych przedmiotów.

- Wow to serio masz ambicje - odpowiedziałem.

W tym momencie profesor Slughorn otworzył klasę w której mieliśmy mieć eliksiry. Rozejrzałem się. Na drugim końcu korytarza wiedziałem biegnących Evana i Bartego. Po kręciłem głową po czym wszedłem za profesorem do klasy.

- Witajcie uczniowie - powiedział - zanim zaczniemy lekcje chciał bym coś jeszcze ogłosić, ale musimy poczekać aż wszyscy spóźnialscy się pojawia.

Siadł za biurkiem i otworzył jakiś podręcznik leżący na nim. Uczniowie zaczęli ze sobą rozmawiać co spowodowało szum w klasie.

- Ciszej - powiedział - bo zacznę lekcje bez ogłoszenia a myślę że jest dość ważne.

Mówiąc to pobudził ciekawość uczniów i już nikt nie rozmawiał. Ja w tym czasie zastanawiałem się gdzie się podział James i Syriusz a także dlaczego Barty i Ev jeszcze się nie pojawili skoro byli dość blisko. Po około 3 minutach czekania do klasy wpadła właśnie ta 4.

- Dobrze siadajcie - powiedział profesor wstając - czy wszyscy już są ?

- Tak - wypowiedziane chórem brzmiało nawet dobrze.

- Tak więc jakieś dwa tygodnie temu szkoła postanowiła wzbogacić nasz system szkolnego bezpieczeństwa o pewien mugolski wynalazek  - powiódł spojrzeniem po klasie - kamery bo o nich są zainstalowane od dwóch tygodni w każdym pomieszczeniu w szkole oprócz w dormitoriach  i łazienka.

Kamery.  Wszędzie. Nawet w pokojach nauczycieli. Od dwóch tygodni. Evan ma przejebane.

LOL KOCHAM TO ZAKOŃCZENIE

NIE WIEM CZY PAMIĘTACIE IMPREZĘ I WYZWANIE DLA EVANA, JEŚLI NIE SPRAWDŹCIE SOBIE.

TAK DLA JASNOŚCI IMPREZA BYŁA OK TYDZIEŃ TEMU

PÓKI CO ROZDZIAŁ NIE JEST ZBYT DŁUGI ( 900 - 950 SŁÓW CHYBA) ALE ZAWARŁAM W NIM KILKA BARDZO ISTOTNYCH INFORMACJI

❤️❤️❤️

Happy end /JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz