Rozdział 22

167 15 26
                                    

Pov. Regulus

Co się kuźwa stało.

Kilka minut temu chciałem się zabić ( i zrobił bym to) a teraz siedzę na kolanach Jamesa Pottera i się całujemy.  CAŁUJEMY !!!

Pieprzyć to jak się tu dostał. Wiedziałem że ma pelerynę niewidkę. I że ona chroni go przed wieloma rzeczami. Nie wiedziałem jednak że daje możliwość niepostrzeżenie przemknąć się koło Matki i jej zaklęć. To już była niesamowita umiejętność.

Ale on tu jest, i teraz tylko to się liczy.

Jego usta na moich, jego palce w moich włosach, i wiem że jestem w słabym stanie, ale dajcie się rozkoszować chwilą.

- Wiesz że muszę cię stąd zabrać - powiedział James w moje usta - nie zostawię cię tutaj.

- A co z Sytiuszem ? - spytałem. Wiedziałem że mój brat będzie bronić mnie przed wszystkim i wszystkimi. Nawet przed swoim najlepszym przyjacielem. Niestety nie dał rady obronić mnie przed przyjęciem mrocznego znaku.

- Wiesz że nigdy nie chciałem go mieć - spojrzałem że łzami w oczach na Jamesa.

- Wiem, nie martw się odkręcimy to jakoś - powiedział i pogładził mnie po włosach.

- A co jeśli tego nie da się odkręcić ? - spytałem i spuściłem wzrok - podobno nie ma możliwości pozbycia się go.

- No właśnie, podobno - oczy zaświeciły mu się figlarne - damy radę Reg, naprawdę.

Spojrzałem na niego.

- Czuję jak kręci mi się w głowie - powiedziałem i oparłem głowę na jego barku.

- Nie znam się na zaklęciach, musiałeś stracić dużo krwi - powiedział patrząc wymownie na podłogę - wiesz czy u ciebie w domu jest gdzieś jakiś eliksir na uzupełnienie krwi?

Spojrzałem na Jamesa. W kuchni jest specjalnie miejsce na takie eliksiry od kiedy Matka leczyć Belle po pierwszej ( i ostatniej ) nieudanej akcji w której miała za zadanie dostać się do instytutu i zabić szefa gazety po tym jak napisał coś obraźliwego.

Jednak przejście do kuchni było by ryzykowne,  a ja nie chciałem że by James ryzykował. W końcu samo wejście do tego domu był śmiertelnie niebezpieczne.


- Po twojej minie widzę że wiesz ale nie chcesz powiedzieć - spojrzenie Jamesa było łagodne - nie martw się nie będę aż tak bardzo ryzykował życiem... chyba. - powiedział po czym zaśmiał się - mam przecież pelerynę niewidkę.

No dobra tym argumentem powiedzmy że mnie przekonał.

- Musiał być udać się do piwnicy, tam na półkach powinny leżeć fiolki z lekarstwami - powiedziałem wyobrażając sobie to ponure pomieszczenie - eliksir w środku powinien mieć brudno zieloną barwę. Pewnie leży na samej górze regału ale nie wiem którego.

- Dam radę - powiedział i mnie przytulił - gdybym długo nie wracał to pamiętaj że naprawdę cię kochałem- powiedział po czym wstał i narzucił na siebie pelerynę niewidkę.

- Nawet nie strasz - powiedziałem cicho w stronę drzwi które właśnie się otworzyły - też naprawdę cię kocham.

Pov. James

Wyszedłem z pokoju i rozglądnąłem się po korytarzu. Całe ściany zapełnione obrazami i tylko kilka kwiatków ( i tak uschniętych )  na końcu korytarza. szybki obrót wookoło i zorientowałem się w którą stronę mam iść.  Schody które wyglądały jak gdyby ktoś stworzył je dla jakiegoś olbrzyma były jedyną drogą na dół. Znalezienie samej piwnicy natomiast chwilę mi zajęło.

Happy end /JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz