...........................
Theo's pov:
Wychodząc z apartamentu modliłem się aby nie spotkać Chloe. Wiedziałem, że nie spodobałoby się jej wychodzenie późnym wieczorem, w dodatku samemu i całe szczęście jej nie spotkałem. Paryskie ulice miały swój urok - były oświetlone żółtym światłem i urozmaicone w chłodny wiatr.
Zakupy nie zajęły mi dużo czasu, maksymalnie jakąś godzinę. Kupiłem narazie najpotrzebniejsze rzeczy, takie jak szczoteczka do zębów czy bielizna, bo większość sklepów była już zamknięta o tej godzinie.
Wróciłem dłuższą drogą, chcąc się przewietrzyć i gdy byłem już na miejscu starałem się być jak najciszej, żeby nie obudzić Liama. Przeniosłem się do innego pokoju i zacząłem rozpakowywać torbę, gdy nagle usłyszałem paniczny krzyk.
Wbiegłem od razu do sypialni, gdzie znajdował się mój chłopiec. Jeszcze kilka minut temu spał spokojnie, a teraz siedział na łóżku na przemian krzycząc i płacząc.
Podbiegłem i próbowałem otrząsnąć go z dziwnego transu, w który wpadł, ale bez skutecznie. Młodszy wciąż beznamiętnym wzrokiem patrzył przed siebie.
- Liam? - krzyknąłem, nie wiedząc co się dzieje - Liam!
I wtedy niebieskooki się ocknął. Popatrzył na mnie z niedowierzaniem, jakbym był duchem. Czułem, że wstrzymał oddech i wciąż badał mnie wzrokiem, następnie niepewnie przykładając dłoń do mojego policzka, jakby chciał sprawdzić czy jestem prawdziwy.
- Liam, kochanie, co się stało? - spytałem łagodnie siadając obok niego - coś złego ci się przyśniło?
Lecz on wciąż nie mógł zdobyć się na wyduszenie z siebie słowa. Zaczął oddychać szybko i płytko, powoli wracając do rzeczywistości.
Zamknąłem go w objęciach, a on od razu wtulił się we mnie i zaczął cicho popłakiwać.
- Już dobrze, maluchu - powiedziałem szeptem - to był tylko zły sen.
Młodszy odsunął się ode mnie, wręczając mi najboleśniejszy widok twarzy jaki kiedykolwiek widziałem. Siedział przede mną, taki kruchy i zraniony, i nie wiedział co się wokół niego dzieje.
- Theo? - spytał niepewnie, pociągając nosem - przepraszam.
I rozpłakał się na dobre, lądując spowrotem w moje objęcia.
- Nic się nie stało, kochanie - zapewniłem go - powiedz mi, co ci się przyśniło?
Przez kilka minut była między nami totalna cisza. Młodszy nie opuszczał moich objęć, dając wrażenie, jakby nigdy miał już mnie nie przytulić. Ja natomiast delikatnie głaskałem jego włosy, próbując go zapewnić, że nigdzie się nie wybieram.
- Śniło mi się, że... - zaczął, lecz załamał mu się głos, a ja cierpliwie czekałem, aż dokończy, nie przestając go głaskać.
- Śniło mi się, że... - zaczął ponownie, mimo, że było to dla niego trudne - wyszedłeś i już nie wróciłeś, a ja odebrałem telefon, gdzie ktoś powiedział, że dziś nie wrócisz. Wiem, że to głupie. Przepraszam, ale to było takie realne...
- Spokojnie, kochanie, to był tylko zły sen - odpowiedziałem cicho - nigdzie się nie wybieram, maluchu, naprawdę. Przykro mi, że coś takiego ci się przyśniło, ale zapewniam cię, że to był tylko zły sen - rzekłem, patrząc Liamowi w oczy - nie opuszczę cię, maluchu, przysięgam.
- Przeżyłeś, Liam, w ostatnim czasie więcej nieprzyjemnych zdarzeń niż ktokolwiek - kontynuowałem - myślę, że twoja podświadomość podsuwa ci takie scenariusze - przeniosłem dłoń na jego policzek.
- Theo - zaczął prawie niesłyszalnie, zamykając oczy - proszę cię, nie zostawiaj mnie - powiedział, przy czym załamał mu się głos - tylko ty mi zostałeś.
- Liam - rzekłem stanowczo, skupiając jego uwagę na sobie - jak mówiłem, to tylko zły sen. Nigdzie się nie wybieram. Moje miejsce jest przy tobie, kochanie - powiedziałem składając pocałunek na jego czole - chodź tu - otworzyłem szerzej ramiona i delikatnie położyłem nas na łóżku, uspokajająco gładząc jego włosy.
Było mi go tak szkoda. Miał dopiero piętnaście lat, a przeżył już praktycznie opuszczenie przez rodziców, zaburzenia odżywiania, tą przeklętą Hayden i wypadek przyjaciela, który był mu bliski jak ojciec.
Bardzo bolał mnie widok ukochanego w takim stanie. Żałowałem, że nie było żadnego sposobu by mu pomóc. Mogłem zaoferować mu jedynie swoją obecność i wsparcie.
- Przepraszam, że wyszedłem i cię wystraszyłem - powiedziałem po chwili - nie opuszczę cię teraz na krok.
- Theo, nie o to chodzi - odpowiedział - po prostu ten koszmar był tak realny... Myślałem, że coś ci się stało i tak bardzo się o ciebie bałem.
- Nie masz powodu by się bać, Liam - zapewniłem, składając pocałunek na jego ustach - jestem tu.
Czułem, że zaczął się uspokajać. Mocno wtulił się w moje objęcia, a ja na chwile się z nich wyrwałem by zgasić światło. Zanim wróciłem do łóżka, zdjąłem bluzkę i ucałowałem czule niebieskookiego.
- Kocham cię, Liam - powiedziałem, kładąc się obok niego - nic tego nie zmieni. Jesteś dla mnie wszystkim, kochanie.
- Kocham cię, Theo - odpowiedział - dziękuję, że ze mną jesteś. Wiem, że stwarzam ci dużo problemów i naprawdę za to przepraszam. Postaram się wyjść z tego dołka - powiedział, a ja czułem, że łamie mi się serce - dla ciebie.
- Posłuchaj mnie - powiedziałem - nigdy nie byłeś dla mnie problemem i nigdy nie będziesz. Zanim poznałem ciebie moje życie nie miało sensu. To ja powinienem ci dziękować za twoją obecność. Razem nam się wszystko uda, a teraz spróbujemy się położyć spać?
- Tak - odpowiedział, a ja wtuliłem się w jego plecy - dziękuję, Theo.
- Jeśli coś się będzie działo od razu mi o tym mów, okey?
- Okey - odpowiedział - obiecuję.
- Dobranoc, kochanie - ucałowałem jego główkę - pamiętaj, że cały czas tu jestem.- Pamiętam - rzekł i odkręcił się wtulając się we mnie - dobranoc, misiu.