just me, him and silence

414 32 35
                                    

Liam's pov:

Zimne powietrze przebijało się pod moją kurtkę. Narastające zmęczenie po całej nocy błąkania się gdzie popadło dawało o sobie znaki.

Zbliżałem się do domu nie wiedząc nawet, która jest godzina.

Myślami dalej byłem w szpitalu rozmawiając z matką. Zrozumiałbym wszytko. Nawet nie oczekiwałem tego, że ta rozmowa mogłaby coś zmienić, ale to nawet nie była rozmowa. Matka jedynie krzyczała na mnie nie dając mi dojść do słowa.

Nie zgodne z prawdą byłoby gdybym powiedział, że to nie zabolało. Bo zabolało i bolało dalej. Kłótnie i brak zrozumienia tworzy barierę między dzieckiem, a rodzicem. Ale wina zawsze leży po obu stronach.

Może rodzice nie potrafili zrozumieć obrazu rodziny, którą ja chciałem mieć, a może to ja nie mogłem zrozumiec, że rodzina, którą miałem nigdy nie będzie już taka sama i jedyne co mi zostało to usamodzielnić się i przestać się łudzić, że coś kiedyś wróci do normy.

Ledwo wyjąłem kluczy z kurtki moimi zamarzniętymi dłońmi i otworzyłem dom. Nie miałem siły, ani nawet chęci, żeby wziąć psa na spacer, który patrzył się na mnie błagalnym wzrokiem. Wypuściłem go, więc na dwór, zostawiając lekko otwarte drzwi od tarasu, gdyby chciał wrócić.

Spojrzałem na zegar i zobaczyłem, że była godzina 8:53.

Mogłem sobie tylko wyobrazić ilość wiadomości wysłanych przez chłopaków po tym jak wybiegłem ze szpitala. Ale chyba wylałem już za dużo łez i za dużo razy obwiniałem siebie o wszystko złego co wydarzyło się w moim życiu, tej nocy, że wszystko stało mi się obojętne.

Nie czułem już złości, ani smutku, ani poczucia winy. Nie czułem niczego. Po całej nocy zostało że mną tylko poczucie pustki. Oraz nieprzyjemny zapach i zmeczenie, ale może to pominiemy.

Podłączyłem telefon pod ładowarkę, zdejmując buty i kurtkę.

Zaparzyłem kawę, a po wypiciu jej poszedłem do łazienki z zamiarem szybkiego prycznica. Czułem jak spływająca zimna woda pobudzała moją skórę pozostawiając po sobie uczucie ulgi. Jakbym jednym prysznicem zmył cały ciężar, który kiedykolwiek na sobie nosiłem. Wszystko było już tak mało ważne.

Nie przejmowałem się tym, że powinienem być teraz w szkole, nie przejmowałem się tym, że mamusia Stiles i tatuś Scott się teraz zamartwiają. Idealna rodzinka, czyż nie?

Po wyjściu spod prysznica wróciłem do kuchni z zamiarem wypicia kolejnej kawy, ale coś było nie tak. W domu było chłodniej niż powinno być i czułem kogoś obecność. Dziś wyjątkowo nie miałem ochoty na zabawe w chowanego z kimkolwiek.

Poczułem jak powietrze robi się cięższe, a ktoś podnosi rękę zza moich pleców. Złapałem za nią opierając większość ciała tej osoby na moich plecach, a następnie przeżucając go przez siebie.

Po upadku tej osoby byłem nad nią gotowy wymierzyć cios, jednak zauważyłem twarz dobrze znanej mi osoby.

- I ty masz zamiar pracować z policją? - zadałem ironiczne pytanie wyciągając rękę do Stiles'a, by pomóc mu wstać. Starszy skorzystał z pomocy wyglądając na lekko zdenerwowanego, ale można było tej ujrzeć ulgę w jego oczach. Teraz czas na wykład mamusi.

- Po pierwsze jestem pewny, że w policji nie ma zbuntowanych piętnastolatków z nadludzką siłą, którzy wybiegają ze szpitala i znikają na całą noc bez słowa. Po drugie nie mogłeś być delikatniejszy?

- Mogłeś nie wkradać się do mojego domu? Jak tu w ogóle wszedłeś? - spytałem krzyżując ręce.
- Odpowiedź pytaniem na pytanie, widzę. Zostawiłeś otwarte drzwi, dumbass.

Stranger Boy- ThiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz