Epilog Maraton 7/7

642 19 8
                                    

Weszłam do kuchni aby zobaczyć trójkę moich dzieci, pięcioletnią Lee, dziesięcioletnią Molly i piętnastoletniego Marcusa oraz mojego męża stojącego przy kuchni próbującego przygotować im śniadanie do szkoły.

Wyjęłam ich śniadaniówki i zajęłam się pomocą mojemu mężowi, ale najpierw musiałam opieprzyć mojego syna.

- Marcus wytrzymaj chociaż pół godziny bez tego telefonu

Nakarmiłam Lee i spakowałam śniadania całej trójki do ich plecaków.

- Molly wzięłaś farby?- spytałam a dziewczynka pędem wróciła do swojego pokoju aby po paru sekundach wrócić z zestawem farb plakatowych w dłoni.

Lea bawiła się swoimi zabawkami na dywanie, wybierając którą dzisiaj weźmie do przedszkola, a Marcus odrabiał swoją dzisiejszą pracę domową którą zapomniał odrobić wczoraj.

Wszyscy starali się skończyć swoje obowiązki przed przyjazdem cioci Lisy, która zbierała dzieciaki i zawoziła ich odpowiednich placówek. Całe szczęście że sama miała dzieci w podobnym wieku co ja i Emma.

Lisa i Nicholas mieli sześcioletniego Cama i piętnastoletnią córkę Victorię, a Emma i Liam czternastoletniego syna który miał imię po naszym zmarłym przyjacielu Theo.

- Wszyscy przed domu, przyjechała ciocia Lisy- zawołałam. Lea schowała do swojego plecaczka pluszowego misia, a Marcus spakował swoje książki od matematyki.

Razem z mężem obserwowałam jak zakładają buty i wychodzą na dwór, aby po paru sekundach wejść do samochodu. Odjechali.

- Kocham cię Amber- usłyszałam głos mojego męża który właśnie objął mnie w tali.

- Ja ciebie też Aaron- odpowiedziałam przytulając go 

Z Nie Swojego DomuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz