16

1.5K 56 10
                                    

W sobotę do mojego pokoju wpadł Nicholas, kazał mi się spakować i oświadczył mi że jedziemy do Miami. Oczywiście wydarłam się na niego że nie powiedział mi wcześniej, ale okazało się że powiedział, więc przestałam się drzeć.

Spakowałam parę koszulek, topów i jakieś inne letnie ubrania. Parę sztuk butów i kosmetyki, więc koniec końcu zmieściłam się w dwóch walizkach.

Zbiegami po schodach z mniejszą walizka i postawiłam ja obok kanapy.

- Jakim cudem zmieściłaś się do tej walizki, moja jest dwa razy większa- zdziwił się Nicholas.

- Mam jeszcze jedna u góry, ale jest za ciężka, pójdziesz po nią?- zapytałam uśmiechając się słodko. Chłopak wywrócił oczami.

- Mogłem się spodziewać- mruknął wchodząc na piętro.

Na schodach wyminęła go Emily, podeszła do mnie z torbą, a za nią schodził William z dwoma walizkami.

- O Amber Turner'ów jeszcze nie ma?- spytała zdziwiona.

- Kogo?- mruknęłam, ale zagłuszył mnie dźwięk dzwonka.

Do domu wszedł własne Aaron z swoimi rodzicami. Nie poznałam go po nazwisku  (to wcale nie tak że na ig ma nazwę A.aron.Turner)

- Nareszcie jesteście- podbiegła do nich Emily i pocałowała w polik Lane i przycisnęła do siebie Aarona. Do jego ojca posłała jedyne delikatny uśmiech.

Stałam jak wryta. DLACZEGO NIKT MI NIE POWIEDZIAŁ ŻE JEDZIE Z NAMI MÓJ CRUSH. Znaszy co ?

Ja nie przeżyje tego wyjazdu.

Nicholas właśnie przytaszczył moją walizkę i przytulił Aarona w ten męski sposób.

Aaron nawet na mnie nie spojrzał, zrobiło mi się przykro ,serio.

- Jedziemy dwoma samochodami, Ja, Will, Lana,Oscar i Nicholas jedziemy busem, a wy jedźcie razem mercedesem, ma większy bagażnik, więc damy tam od razu walizki.- zwróciła się do mnie i Aarona Emily.

- Ja z nim pojadę, a Amber niech jedzie z wami- odrazu zareagował Nicholas.

- Niech jadą razem i tak muszą ustalić korepetycje- odparła.

- Jakie korepetycje- nabuzował się chłopak.

- Nicholas!- krzyknęła, a chłopak wyszedł trzaskając drzwiami- Nie wytrzymam z tym dzieciakiem.

Usłyszałam że Aaron stojący obok mnie cicho się śmieje, więc na niego spojrzałam.
Mieliśmy kontakt wzrokowy który chłopak bardzo szybko przerwał i złapał za walizki.
Po jakiś pięciu minutach wszytkie były już w Mercedesie, William wpisywał w nawigacje naszego samochodu, adres lotniska, a reszta siedziała już w busie.

- Mam nadzieję że się nie zgubicie- uśmiechną się do nas Will i usiadł na miejscu kierowcy busa. Ja zajęłam miejsce pasażera w Mercedesie, i obserwowałam jak czarny bus odjeżdża przed nami.

- Hej- uśmiechną się do mnie Aaron, zapinając pasy.

- Jesteś w moim otoczeniu od jakieś trzydzieści minut i dopiero teraz mówisz mi hej- warknełam.

- Nie obrażaj się tak, Nicholas by nas zabił, a ja wolę nie ryzykować, przecież już o tym rozmawialiśmy- wywrócił oczami i uruchomił silnik.

- Rozmawialiśmy? Powiedziałeś mi tylko że będziemy utrzymywać kontakt i mnie pocałowałeś, to była dla ciebie rozmowa?!- krzyknęłam.

Nie planowałam się z nim kłucić, ale trudno.

- Okres masz czy co?- zaśmiał się wjeżdżając na drogę i włączając radio, akurat leciało ,,Mouth Everest"

- Nie zmieniaj tematu, mogłeś powiedzieć mi to jebane hej, jak tylko weszłeś do domu.

- Będziesz się teraz na mnie o to obrażać?
Nie uważasz że to trochę dziecinne.

- Więc nadal jestem dzieckiem

- Nie mów tak, czuje się jak pedofil

- Jezu- zaśmiałam się.

- Już nie jesteś zła?

- W Miami też będziesz mnie unikać?

Chłopak przez chwilę nie odpowiadałał aż w końcu powiedział

- Mam nadzieję że nie.

Więcej się do mnie nie odzywał, a ja nie będę do niego mówić pierwsza, wiec dość długo byliśmy cicho.

- Co z tymi korepetycjami?- spytałam. Za cicho było, dobra?

- Nie wiem, kiedy masz czas?- spytał przez chwilę na mnie patrząc.

- W wtorek nam sprawdzian...- zaczęłam, ale typ kocha przerywać c'nie.

- Wzięłaś książki?- zapytał.

- Tak, chciała się trochę pouczyć w samolocie- odparłam.

- Pouczymy się razem- mruknął i zaparkował na parkingu obok lotniska.
Auto obok był bus naszej rodziny.

- Długo na was czekaliśmy- zaśmiała się Emily, kiedy wychodziliśmy z Mercedesa.

- Jak dowiem się że ja chociaż dotknąłeś to ci wyjebie- warkną Nicholas.

- Nicholas!- upomniała go Emily, a Aaron się zaśmiał.

Chłopaki wyciągneli z bagażnika walizki i nacisnęli przyciski, który przywołał tu obsługę. Męszczyzna w białym uniformie włożyl walizki na wózek i popchną go do windy dla personelu. My sami zjechaliśmy winda dla gości i udaliśmy się na odprawę.

( Poniższa treść nawiązująca do podróży samolotem, może nie zgadzać się z rzeczywistością. Nigdy nim nie leciałam, więc niestety nie mogę dokładnie tego opisać, mam jednak nadzieję że moja wersja nie odstaje zbytnio od prawdziwego lotu~ vczytaj)

Cały proces dostania się do naszego samolotu, był dużo krótszy niż normalny, bo samolot należał do nas. Ile ta rodzina musi zarabiać żeby było ja stać na samolot. Nie wiem co się dzieje w ogóle.

Usiadłam na jednym z foteli, nie skupiałam się za bardzo na miejscach w których usiadli inni, bo od razu wyjęłam książki.

Wystartowaliśmy dość szybko, a turbulencję nie były duże. Szczerze, bałam się podróży samolotem, ale starałam się tego po sobie nie poznać, chyba mi się udało, bo nikt się nie zmartwił.

Chwilę po turbulencjach zjawiła się stewardessa, ktora przyniosła nam posiłek, ja chyba jako jedyna nie skorzystałam z oferty kurczaka z ryżem, ale nie byłam głodna, a stres dodatkowo zacisną mój żołądek.

Po około pół godzinie obok mnie usiadł Aaron, który wytłumaczył mi trochę materiału, oczyścić nie obeszło się bez komentarzy Nicholasa, ale nie było ich zbyt dużo więc skupiałam się na nauce.

***

Obudzilo mnie delikatne szturchanie w ramię. Naprawdę zdziwiłam się kiedy zauważyłam Aarona.

- Podali obiad- mruknął podając mi opakowanie makaronu z warzywami.

- Nie jestem głodna- odparłam zaspana i przymknąłam oczy.

- Nie jadłaś nic, a lot za chwilę się kończy- odparł.

- Nic nie wcisnę serio- westchnąłam podnosząc głowę.

- Mam cię nakarmić? - uśmiechnął się do mnie, jednak obawiam się że propozycja była poważna.

- Daj to- wywróciłam oczami.

- I tak ma być- podniósł się z siedzenia- Nie idź już spać bo za chwilę lądujemy - uśmiechną się do mnie.

- Ile już lecimy?- spytałam.

- Trzy godziny- odparł - Jeszcze trzydzieści minut

Pokiwałam głowa i zajęłam się jedzeniem mojego makaronu.

Z Nie Swojego DomuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz