13

2K 61 19
                                    

Weszłam do domu i od razu udałam się do swojego pokoju. Nicholas cały czas miał do mnie problem o to wyjście ze szkoły, jakbym nie wiem ,wagarowała.

- Obiad- krzykną za mną

- Zaraz, idę się przebrać- odkrzyknęłam i zamknęłam się w swoim pokoju.

Otworzyłam szafę i wybrała białą dużą koszulkę z buziakami, którą dostałam od Lisy i czarne dresy. Zmieniłam makijaż na sam korektor i tusz do rzęs. Dopiero wtedy byłam gotowa zejść na dół zrobić sobie ten obiad.

Otworzyłam drzwi i usłyszałam męskie głosy. Tylko że nie były to dwa głosy jak zwykłe (Nicholasa i Aarona), teraz było ich chyba ponad dziesięć.

Stałam na schodach, naprawdę nie wiedząc co zrobić. Przecież ja nie zejdę do jakichś ludzi, których nie znam.

Po jakimś czasie stania na schodach usłyszałam ich skrzyp, dzięki Bogu, to Aaron po nich wchodził.

- Czemu ty?- spytał i przejechał po mnie wzrokiem. Chwyciłam jego rękę i wciągnęłam go na piętro.

- Nie zjadę tam- oświadczyłam.

- Czemu- zapytał zdziwiony

- Bo...- zastanowiłam się- Ludzie

- I tak ich poznasz, nie ma sensu ich unikać- odparł

- Nie zejdę- powtórzyłam

- A może po prostu nie chcesz jeść- powiedział podejrzliwie.

- Serio- wywróciłam oczami- Ile razy mam wam powtarzać...

- Zejdź- kurwa, no znowu mi przerwał- Nie musisz z nimi rozmawiać, chociaż pasuję żebyś poznała Xandra. W końcu będziesz na jego urodzinach.

- Nie zejdę- tym razem trochę załamał mi się głos.

- Boisz się ludzi czy...

- Powiedzmy- ha, tym razem ja mu przerwałam. Ale jestem Slay.

- To zejdziesz ze mną- wzruszył ramionami i gwałtownie się do mnie zbliżył. Już sekundę później poczułam jego ręce oplatające moją talię. Szybko mnie podniósł I przerzucił sobie przez ramię.
Zaczęłam się szarpać i uderzyłam pięściami w jego plecy.

- Puść mnie- wrzasnęłam i starałam się wyswobodzić z jego uścisku.

- Przestań się wiercić, bo zaraz mi spadniesz- zaśmiał się, a ja poczułam jego palce zaciskające się na moim udzie. Spięłam się i nawet nie zauważyłam kiedy, postawił mnie w kuchni.

Czułam na sobie wzrok wszystkich tu obecnych, ale nie miałam odwagi na nich spojrzeć. Aaron szybko się oddalił i usiadł na kanapie.

Wyjęłam garnek i ryż, nalałam wodę, postawiłam naczynie na indukcji i czekałam aż woda się zagotuje.

Stresowałam się trochę, bo ciągle czułam na sobie czyjś wzrok, a naprawdę bałam się tam spojrzeć. Ale ten czyjś wzrok wypalał mi dziurę w plecach, więc obróciła się, żeby wziąść ryż z blatu i zauważyłam wpatrującego się w mnie Aarona. Kiedy zauważył, że na niego patrze uśmiechną się do mnie i wrócił do oglądania jakiegoś meczu.

***

Była już dwudziesta pierwsza trzydzieści, powoli przygotowywałam się już do imprezy, żeby Aaron nie musiał za długo czekać.

Nie umiałam wybrać sukienki więc wyjęłam trzy sukienki i położyłam na łóżku. Usiadłam przy toaletce w samej bieliźnie, bo nie chciałam ubrudzić przypadkiem jakiejś sukienki.

Z Nie Swojego DomuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz