Perspektywa Blaisea:
Zostałem zmuszony przez moją drużynę od quidditcha, do pójścia do mojego byłego przyjaciela Malfoya. Bardzo nie chciałem się z nim widzieć, nie miałem ochoty go oglądać, jego zdradzieckiej mordy. Nie chciałem patrzeć się w jego oczy, bo widziałem w nich tylko kłamstwo i zdradę, no i szczególnie nie miałem zamiaru spotkać jej, tej szmaty, która mnie zdradziła i oszukała, a wiedziałem że przesiadują u niego każdego wieczoru. Nie chciałem oglądać Draco i na szczęście nie musiałem unikać go, ponieważ nie bywał na lekcjach ani na posiłkach, nie przychodził do pokoju wspólnego co mnie bardzo cieszyło.
Niestety jednak Ashley widywałem każdego dnia, na lekcjach, w wielkiej sali. Byłem zmuszony do spędzania czasu w jej obecności i to kilka godzin dziennie, gdyż krukoni pobierali nauki razem z ślizgonami.
Starałem się nie patrzeć w jej stronę, starałem się nie zwracać na nią uwagi, ale nie mogłem...
Zawsze siedziała sama, z nikim nie rozmawiała a mimo to jej pewność siebie była oburzająca. Chociaż straciła wszystko to nie wyglądała na smutną, zawsze na jej twarzy widniał ten sztuczny uśmieszek. Drażniło mnie to, wkurzało że ja cierpiałem przez nią a ona była jak gdyby nigdy nic szczęśliwa. Wiedziałeś, że tą siłę czerpię od niego, wszyscy to widzieli...
Obrzydliwe babsko, powinna zniknąć z tej szkoły i nigdy do niej nie wracać, powinnam wstydzić się przez to co mi zrobiła.
Chociaż starałem się nie zwracać na nią uwagi, chociaż starałem się nie zawracać sobie nią głowy bo wiedziałem, że nie jest to dla mnie dobre to jednak nie umiałem. Kiedy patrzyłem na nią widziałem jej bujne, ciemne rozwiane włosy to za każdym razem czułem ból w sercu, ale i zarazem ogromną wściekłość.
Dlaczego mnie tak skrzywdziła, dlaczego zachowała się tak okrutnie względem mnie...
Dlaczego serce oddałem jej...
Wstrętna krukonka, obrzydliwa i obślizgła, chyba tiara przydziału pomyliła się co do niej. Powinna trafić do nas do ślizgonów, tutaj idealnie by pasowała. Dobrała się dobrze z Malfoyem on oszust i manipulant, no i ona mistrzyni kłamstwa.
Mimo to musiałem udać się do Dracona i porozmawiać z nim. Kiedyś był on kapitanem Slytherinu w grze quidditcha, w tym roku jednak zrezygnował. Z tego powodu to ja przejąłem po nim obowiązki. Niestety w tym roku nie szło nam najlepiej, przygrywaliśmy większość meczy i nie mieliśmy szans na mistrzostwo, dlatego chłopaki z drużyny postanowili że muszę się u niego podszkolić, aby przyszły rok był dla nas bardziej owocny.
Na samą myśl o rozmowie z nim mieraziło mnie w gardle, to że muszę prosić go o pomoc przerażało mnie. Nie chciałem prosić go o pomoc, mam przecież swoją godność a idąc do niego godność tą traciłem. Jednak wiedziałem, że nie mam innego wyboru, jeśli nie pogadam z nim chowając honor do kieszeni to stracę pozycję kapitan a tego bardzo nie chce.
Na samą myśl o tym, jak będzie się on przechwalać i wywyższać było mi niedobrze, nie chciałem znowu zrobić z siebie idioty.
Bardzo nie chciałem z nim rozmawiać, bardzo nie chciałem go widzieć, ale postanowiłam zacisnąć zęby i zrobić to dla drużyny.
Szedłem właśnie w kierunku dormitorium blondyna, chciałem to załatwić jeszcze przez ciszą nocną, żeby nie mieć problemów, że chodzę po nocy po Hogwarcie. Czułem obrzydzenie do samego siebie, czułem jak serce mi się ściska na myśl, że poraz kolejny muszę się poniżyć dla dobra innych. Muszę schować swoją godność do kieszeni porozmawiać z nim i prosić go o jakiekolwiek rady. On nie zasługuje na to, żeby komukolwiek doradzać, powinien spłonąć w piekle razem z tą wiedźmą.
W mgnieniu oka znalazłem się pod dormitorium Slytherinu, już miałem odezwać się do obrazu Salazara Slytherina z prośbą aby poinformował tego dupka, że przyszedłem i aby wpuścił mnie do środka.
Nagle zauważyłem ją, nadęta i kłamaliwą żmije, mimowolnie zacząłem się jej przyglądać. Zaciekawiło mnie dlaczego siedzi na ziemi. Dziewczyna oparta była o ścianę, była zaledwie 10 kroków od dormitorium ślizgona w kierunku swojego pokoju. Zdziwił mnie ten widok, dlaczego siedzi tutaj sama na korytarzu, dlaczego oparta jest o ścianę i co najważniejsze dlaczego ma zamknięte oczy. Pewnie powinienem ją olać, pewnie powinienem mieć ją w dupie niech sobie siedzieć na tym korytarzu i robi co chce, powinien zająć się swoimi sprawami i tym po co tutaj przyszedłem. Jednak mam za dobre serce i mimo wszystko postanowiłem podejść do niej i zapytać czy wszystko w porządku, ponieważ widok ten był dla mnie na tyle zaskakujący że aż nieprawdopodobny. Przecież nikt normalny nie siada na korytarzu a na pewno nie ona, jest na to zbyt pewna siebie.
Zrobiłem kilka kroków w jej stronę i to co zauważyłem zaskoczyło mnie, jej policzki były mokre, mokre od łez a ciało drżało...
Chociaż nie powinienem to mimo wszystko przyjąłem się ją, przecież jeszcze tak niedawno była dla mnie tak bliska, kochałem ją. Mimo, że tak bardzo mnie skrzywdziła to zmartwiłem się, że jej się coś stało. Podbiegłem do niej, złapałem ją za prawe ramię i delikatnie szturchnąłem.
- wszystko w porządku? Co się z tobą dzieje?!
Lecz dziewczyna nie odpowiedziała, jedyne co to kolejna łza spłynęła po jej policzku.
Pomyślałem - boże pewnie zemdlała, muszę wezwać pomóc, nie może przecież tu być sama...
Nie chciałem wyjść na dupka, wiedziałem że muszę jej pomóc, zresztą mimo wszystko chciałem jej pomóc.
Szarpnąłem ją jeszcze raz za ramię, aby upewnić się czy na pewno zemdlała.
- Ashley co się z tobą dzieje?
Jednak dziewczyna ku mojemu zaskoczeniu otworzyła oczy i spojrzała na mnie. Jej piękne brązowe tęczówki lśniły, ale tym razem były one bardzo przekrwione. Jej spojrzenie było inne niż zawsze, inne niż znałem do tej pory, było puste jak nigdy wcześniej. Patrząc tak teraz na nią zrozumiałem, że coś się stało ale nie wiedziałem co.
W ogóle nie powinno mnie to obchodzić ale jakoś obchodziło, zapytałem.
- co się stało, powiedz mi?!
Jednak dziewczyna milczała, patrzyła tak na mnie bez odrywania wzroku tym swoim pustym spojrzeniem, a ja teraz zaczęłem zauważać w jej spojrzeniu ból, tak ogromny jakiego nigdy wcześniej nie widziałem u nikogo. Wiedziałem, że stało się coś naprawdę bardzo złego, coś co pozbawiło ją wszelkich uczuć. Był w niej tylko żal, smutek i rezygnacja. Zrozumiałem, że muszę jej pomóc, nie pozwolę aby siedziała tutaj sama i narażała się na nie przychylne spojrzenia innych.
Mimo, że skrzywdziła mnie bardzo i zachowała się względem mnie okrutnie, to wiedziałem że potrzebuje pomocy i nie odmowie jej. Zasługuje na pomoc, jak każdy i pomocy nigdy nie wolno nikomu odmawiać.
Postanowiłem, że zaprowadzę ją do pokoju.
- chodź, pomogę ci wstać.
Chwyciłem ją za ręce próbowałem podnieść, jednak dziewczyna była niczym lalka. Nie ruszyła się z miejsca i tylko pustym wzrokiem spoglądała na mnie a łzy nie przestawały spływać po jej policzkach.
- wstań Ashley, chodź...
Jednak dziewczyna nie reagowałam, nie miałem innego wyboru, wziąłem ją na ręce i postanowiłem zanieść ją do pokoju.
Moje myśli ciągle podpowiadały mi, że jestem dla niej za dobry, że nie powinienem jej pomogać bo ona mną się nie przejmowała to czemu ja przejmuję się ją. Jednak nie mogłem, musiałem jej pomóc tym samym sprzeciwiając się własnym myślom.
Szybkim krokiem odniosłem dziewczynę po tej dormitorium, staliśmy teraz a raczej ja stałem a ona była na moich rękach, pod obrazem przedstawiającym Rowene Ravenclaw, zwróciłem się do kobiety przedstawionej na obrazie.
- wpuść nasz proszę...
Kobieta spojrzała na krukonkę z przerażeniem w oczach, po czym wzrok przeniosła na mnie tylko już pełen wyrzutów.
- to nie ja, obiecuje....
Po moich słowach otworzyła nam wejście do dormitorium, a po chwili znalazłem się w salonie. Postanowiłem odłożyć dziewczynę na kanapę i zawołać Draco, skoro stało się coś złego to potrzebna jej osoba, która w tym momencie jej pomoże. Wiem, że straciła wszystkich przyjaciół i został jej tylko on, więc musi wiedzieć że dzieje się z nią coś złego. Chcę mieć czyste sumienie i zostawić ją z myślą, że nie jest tutaj sama i ma kogoś kto się nią zaopiekuje.
- Ashley zostań tutaj a ja pójdę po Malfoya, on ci pomoże dobrze?- zwróciłem się do dziewczyny.
Jednak ona nie odpowiedziała mi nic, położyła głowę i zamknęła oczy, po czym zobaczyłem jak kolejne łzy wypływają spod jej powiek i spływają po jej zimnych policzkach. Nie wiedziałem co się stało, nie wiedziałem co ją spotkało, czy ktoś ją skrzywdził...
Wiedziałem, że muszę iść do Dracona, że muszę mu powiedzieć że spotkałam ją w takim stanie, że odniosłem ją do jej pokoju i że musi on teraz do niej pójść i się nią zająć. Skoro kochają się tak bardzo, to tylko on może być dla niej lekarstwem we wszystkim.
Szybkim ruchem wyszedłem z pokoju, lekko czując niepokój że zostawiam dziewczyny w tym stanie, ale wiedziałem że muszę iść kogoś poprosić o pomoc. Zresztą to dormitorium ślizgona jest blisko i nie zajmie mi to dłużej niż 3 minuty, a w trzy minuty przecież nie stanie jej się krzywda. Prędkim krokiem udałem się pod pokój chłopaka, już chciałem odzywać się do obrazu, jednak ubiegł mnie ktoś kto wychodził ze środka. Ku mojemu zaskoczeniu nie był to on, mój były przyjaciel a była to dziewczyna, ślizgonka. Nie za bardzo ją znałem, ale kojarzyłem że jest ona młodsza od nas. Nie wiedziałem co się dzieje, czułem się zdezorientowany ,co ona tutaj robiła, co ona robiła z Malfoyem.....
Czemu była taka roześmiana...
Czyżby....
Niemożliwe, że jest aż takim dupkiem...
A jednak...
Co za sukinsyn z niego, co za dupek...
Dziewczyna wychodząc z dormitorium rzuciła tylko wywyższające się spojrzenie w moim kierunku, po czym ominęła mnie i poszła dalej. Tuż za nią stał on.
- co się tu do cholery dzieje, kto to jest?- krzyknąłem.
Chłopak spojrzał się na mnie z zażenowaniem w oczach, zmierzył nie spojrzeniem od góry do dołu po czym po chwili odpowiedział.
- co cię to w ogóle obchodzi? Co ty tutaj robisz?
- co ja tutaj robię?! Zajmuje się twoją dziunią, ponieważ siedziała tutaj sama na podłodze a ty co zabawiasz się z inną!
- tamta krukonka mnie nie interesuje, jest twoja stary.
Po tych słowach Draco zaśmiał się pod nosem. Wściekłem się jeszcze bardziej, co za arogancki idiota, jak mógł być on moim przyjacielem.
- tamta krukonka!? Jeszcze wcześniej wyznawaliście sobie miłość, rzuciliście cały świat dla siebie a teraz jest ona dla ciebie nikim? Teraz zabawiasz się z inną?!
- gówno cię to powinno odchodzić! A teraz wynocha stąd!
Po tych słowach ślizgon zamknął mi drzwi przed nosem, a ja zostałem sam na korytarzu w osłupieniu.
Wtedy zrozumiałem co się stało i zrozumiałam dlaczego Ashley jest w tym stanie.
Co za dupek, zdradził ją, porzucił dla innej, dla chwili rozkoszy i dla chwili zabawy. Ona nie jest aniołem, ale na pewno nie zasługuje na takie traktowanie. Chociaż z drugiej strony ona przecież zrobiła mi to samo, traktowała mnie w ten sam sposób, zdradziła mnie z nim a teraz spotkała ją karma. Jako jedyny najlepiej znam to uczucie i wiem, że nikt na nie nie zasługuje, nawet taka bezduszna osoba jak ona.
Cholera co ja teraz mam w tej sytuacji zrobić, do kogo mam się zwrócić o pomoc. Przecież jedyną osobą która była przy niej teraz był on, ale on potraktował ją jak nikt nigdy nie powinien nikogo traktować. Co ja mam teraz z nią zrobić, wiem że bardzo go kochała zresztą gdyby tak nie było, nie porzuciłaby mnie. Wiem, że zachowała się względem mnie okropnie, wiem że potraktowała jak zwykłe gówno, ale trochę ją poznałem i nigdy nie widziałem żeby ktoś na kogoś tak patrzył jak ona na niego. Zresztą Dracon również patrzył na nią oczami wypełnionymi miłością, nie sądziłam że może ją tak potraktować, nie sądziłem że to nie była miłość, że to była tylko zwykła zabawa, a kiedy mu się znudziła to kopnę ją w dupę i pobiegł do innej. Wiedziałem, że jest wstrętny, wiedziałem że jest złą osobą, ale myślałem że przy niej się zmienił, myślałem że dla niej zmienił swoje życie, że ona była tą jedyną. On był gotowy poświęcić dla niej wszystko, tak jak i ona dla niego poświęciła. Kochała go tak bardzo, że poświęciła przyjaciół aby tylko być przy nim, a on, on jak ją potraktował...
Był dla niej okrutny, nie zasługiwał na to jaką miłością ona go obdarzyła.
Za miłość się dziękuję, a nie wyrzuca do śmieci, zresztą byłem pewien że on ją kocha ale jak widać myliłem się. Dupek na zawsze pozostanie dupkiem i nigdy się nie zmieni.
Nie wiedziałam co mam w tej sytuacji zrobić, nie wiedziałem do kogo mam się zwrócić, ale wiedziałem jedno chociaż ona nie zachowała się względem mnie fair, to ja nie chcę być taki jak ona. Chce jej pomóc, nie chcę zostawiać jej teraz samej ale nie jestem gotowy na opiekę. Nie chcę jej aż tak bardzo pomagać, to wszystko jest dla mnie zbyt trudne. Muszę poprosić kogoś, aby się nią zajął bo ja nie jestem do tego odpowiednią osobą. Ale kogo by tu poprosić, kto mimo tej nagonki która na nią powstała, mimo tylu kłamstw które ona powiedziała względem każdego, kto mimo to pomoże jej. Kto ugnie się i stanie u jej boku...
Wtedy w mojej głowie pojawiła się myśl, wiem jest jedna taka osoba, która mimo że teraz na pewno czuję się oszukana i pokrzywdzona, to mimo to stanie koło niej i jej pomoże, schowa dumę w kieszeń tak jak ja to zrobiłem i będzie przy niej. Ta osoba zawsze przy niej była i jestem pewien, że nieważne cokolwiek ona zrobi to zawsze przy niej będzie. Może myśląc to oszukiwałem się, ale musiałem spróbować, musiałem powiedzieć tej osobie co się wydarzyło i musiałem poprosić go o pomoc. Był moją ostatnią deską ratunku, jeśli się nie zgodzi to będę zmuszony pomagać Moon wbrew własnej woli.
CZYTASZ
ZRANIONA/ D. Malfoy
FanfictionOpowieść różni się od oryginału, są dodatkowe postacie i wydarzenia, które nie wystąpiły w książce. Opowiadanie zaczyna się na 6 roku nauki głównej bohaterki.