27.

81 3 0
                                    

Tym razem wchodząc do pokoju moje myśli nie pogrążone były ciekawością o reakcje mamy, teraz nie myślałam czy matka zareaguje dobrze na słowa babci i czy starsza kobieta znajdzie w sobie odwagę aby wyznać prawdę.
Teraz stojąc pod drewnianymi drzwiami myślałam tylko o tym czy dwie najważniejsze kobiety w moim życiu pogodziły się, czy mama zrozumiała, że to co posiadam jest darem.
Że mimo iż sama nie wiem czy tego chcę, czy będę umiała się tym posługiwać, nie mam już wyjścia i muszę to zaakceptować i ona również. Musi zaakceptować mnie taką jaka jestem, z darem czyli z czymś czego ani ona ani babcia nie posiadają.
Podniosłam głowę do góry po czym wzięłam głęboki wdech i mocno popchnęłam drzwi.
Po chwili byłam już w środku.
Stojąc przy wejściu oczy kobiet skierowane były w moją stronę.
Mama miała spojrzenie zimne jak lód, babcia chyba miała łzy w oczach.
Już nie dorgała jej warga ale widziałam, że jest zdenerwowana.
Starsza kobieta siedziała na fotelu a matka stała przy kominku tyłem do mnie. Kiedy weszłam odwróciła głowę w moją stronę i po prostu patrzyła na mnie pozbawiona uczuć, złości, strachu...
Stałyśmy tak bez ruchu żadna nie powiedziała nic, ja patrzyłam na nie a one na mnie.
Jednak po chwili milczenia matka odwróciła się do mnie i podeszła troszkę bliżej po czym łagodnym głosem powiedziała.
- babcia o wszystkim mi opowiedziała, Ashley nie rozumiem jednego dlaczego dowiaduję się dopiero teraz?
Mówiąc te słowa spojrzała na babcię, starsza kobieta odwróciła wzrok, może nie mogłam patrzeć na mamę a może po prostu nie chciała pokazywać, że słowa córki ją ranią.
Mama zaczęła mówić dalej.
- moim zdaniem nie powinnaś zagłębiać sie w to całe wróżbiarstwo...
Słowa matki sama niewiem czemu zestresowały mnie, jak ona śmie zabraniać mi robić czegoś co jest w mojej naturze.
- ale...- chciałam jej przerwać lecz nie dopuściła mnie do słowa.
- daj mi dokończyć córko... jestem twoją matką i właśnie jako matka nie chce abyś stała się...- w tej chwili zamilkła.
Widziałam, że chce coś powiedzieć lecz bardzo się powstrzymuje.
Wyczytałam z jej oczu coś czego żadna córka nie chce zobaczyć...
Pogardę...
- żebym nie stała się kim?!!!!
Zaczęłam krzyczeć, emocje w moim ciele zaczęły szaleć a ja nie potrafiłam i nie chciałam ich opanować. Lecz nie tylko ja miałam problem z zapanowaniem nad sobą.
- dziwadłem!
Nagle krzyknełam wściekła i rozdrażniona kobieta.
Jej słowa bolały bardziej niż policzek, bardziej niż ból fizyczny...
Poczułam jak łamie mi się serce, pęka na milion kawałów...
Najbliższa osoba, ta która dała mi życie tak bardzo mnie zraniła...
- czyli to o mnie sądzisz...- powiedziałam łamiącym się głosem i mimo iż nie chciałam pokazywać, że jej słowa mnie ranią po prostu nie umiałam być zimna jak lód.
- Ashley to nie tak...
- a jak?!
- nie to miałam na myśli...
Kobieta próbowała się tłumaczyć, chyba zrozumiała że tymi słowami przekroczyła granice, której nigdy nie powinna przekraczać.
- przepraszam...
- nie... nie chce tego słuchać.
Słowa wypowiedziane przez mame bolały i zwykłe przepraszam w tej sytuacji nie wystarczy.
- Ashley zrozum masz naukę w Hogwarcie i nie chce abyś wciągnąła się w coś dodatkowego, ponieważ boję się że opuścisz się w nauce i...
- i co? Nie kłam dobrze wiem co sądzisz zresztą przed chwilą sama to powiedziałaś. Jestem dziwolągiem bo posiadam coś czego ty nie pojmujesz!
- uspokój się!
Widziałam oburzenie i zdenerwowanie matki lecz ja nie umiałam i nie chciałam się opanować, byłam wściekła...
Krew wrzała w moich żyłach, żołądek się ścisną a ton głosu stał się oschły.
- a może ty po prostu mi zazdrościsz?
- chyba sobie żartujesz, czego mam zazdrościć?
Matka spojrzała na mnie oburzona po czym zadarła głowę do góry.
- a może tego, że ja mam szansę poznać sens przeszłości nie tylko mojej ale i całej ludzkości. A na dodatek mam szansę poznać przyszłość... zrozumieć sens życia...
- nie powinnaś się w to zagłębiać.
- bo?
- to niebezpieczne!
- mam gdzieś co myślisz!
- nie pozwalam ci rozumiesz!
- nie wchodź z butami w moje życie!
- jestem twoją matką i będę!
Obie kipiałyśmy ze złości, lecz naszą kłótnie przerwał niespodziewany krzyk babci.
- dosyć tego! Przestańcie! Jak wy się zachowujecie! Tak nie można...
Obie jak zaczarowane spojrzałyśmy na starszą kobietę, była w złym stanie.
Zrobiła się czerwona na twarzy, usta jej drgały i chyba miała dość gwałtowny skok ciśnienia.
Ja jak i matka wiedziałyśmy dlaczego stan zdrowia babci gwałtownie się pogorszył.
Dziś przeżyła wiele stresu i w dużej mierze to nasza wina.
Nie powinnyśmy się tak zachowywać, przynajmniej nie przy niej. Kobieta jest już w podeszłym wieku, jest osłabiona i choruje na serce a my bezmyślnie jak zawsze myślac tylko o sobie zaczełyśmy się bez sensownie kłócić.
Przestraszyłyśmy się, w tej chwili zawarłyśmy rozejm, nie chciałyśmy dłużej denerwować babci.
Matka spojrzała na mnie a ja po jednym jej spojrzeniu zrozumiałam, że narazie koniec, teraz najważniejsze jest zdrowie babci. Po chwili obie podeszłyśmy do starszej kobiety, nie wyglądała najlepiej więc matka stwierdziła, że zaprowadzi ją do łóżka aby odpoczeła.
Zgodziłam się z jej propozycją, teraz najważniejsze było zdrowie babci.

ZRANIONA/ D. Malfoy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz