23.

69 4 0
                                    

Przed pociągiem czekała na mnie mama, kiedy tylko mnie zauważyła odrazu na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
Ja również cieszyłam się na jej widok, zabrałam bagaże i zaczęłam kierować się w jej strone.
Kiedy znalazłam się obok niej kobieta nawet nie dała mi dość do słowa, odrazu wzięła mnie w swoje ramiona i mocno przytuliła.
- mamo puszczaj bo zaraz mnie udusisz- zaśmiałam się.
- tak bardzo stęskniłam się za Tobą córeczko.
- ja za Tobą też mamo.
Po moich słowach kobieta puściła mnie ze swojego objęcia i zaczęła mi się uważnie przyglądać.
- zmieniłaś się, jakoś tak spowarzniałaś.
- no widzisz mamo starzeje się- zaśmiałam się a po chwili zawturowała mi matka.
- mamo a gdzie babcia?
- trochę źle się czuła dlatego jestem sama, ale czeka na Ciebie w domu.
Zmartwiłam się po jej słowach, babcia niema już 20 lat więc każdy spadek formy wzbudza we mnie lęk... niechcę jej stracić.
Mama chyba zauważyła moje zmartwienie, wiedziała jak bardzo ważna jest dla mnie babcia.
Złapała mnie za brodę i uniosła ją tak abym patrzyła jej w oczy.
- Ashley nie martw się nic jej nie jest...
Słowa matki wcale mnie nie uspokajały, ale nie chciałam więcej jej niepokoić dlatego sztucznie się uśmiechnełam.
- dobrze... to co wracamy do domu?
- oczywiście córeczko.
Chwyciłam mamę pod rękę i zaledwie w kilka sekund teleportowałyśmy się pod naszą posiadłość.
W ogrodzie czekały już na nas nasze skrzaty domowe.
- panie, witajcie.
- dzień dobry moi drodzy- odpowiedziałam.
Lubiłam nasze skrzaty, zawsze nam pomagały i nas wspierały.
Może różnimy się od innych rodzin ale nigdy nie traktowaliśmy ich gorzej od siebie, byliśmy uprzejmi w stosunku do nich. Przecież to żywe stworzenia a wszystkim należy się szacunek.
- zabierzcie bagaże- powiedziała mama.
Skrzaty przytakneły i odrazu wykonały jej polecenie.
Ja odwróciłam się tyłem do drzwi wejściowych, chciałam trochę popodziwiać widok zimowego ogrodu.
Było pięknie, nie było już róż ani pięknych krzewów, wszystko przykryte było białym puszystym śniegiem.
Nagle z zamyślenie wyrwały mnie słowa matki.
- nie wchodzisz do środka?
- za chwilę, chce jeszcze popatrzeć na ogród.
- dobrze ale nie zadługo bo się przeziebisz.
Ja tylko przytaknełam głową i poszłam wgłąb ogrodu.
Wokół mnie panowała cisza i spokój, wszystko miałam wrażenie jakby spało przykryte śnieżną pierzynką.
Spokojnych świat... czułam się beztrosko... Lubiłam zimowy krajobraz i te widoki, kojarzył mi się z błogością i spokojem. Spokój to coś co teraz naprawdę bardzo mi jest potrzebne po tym wszystkim co się wydarzyło.
Po tym jak chciałam zerwać z Blasem... co wydarzyło się z Draco... Wydarzenia z pociągu z Pansy... W mojej głowie panował mętlik a ja nie umiałam sobie z nim poradzić.
Teraz złapałam lekkie wyrzuty sumienia może nawet nie to że wyrzuty po prostu lekki niepokój.
Dziwiłam się sama sobie, wiedziałam że się bardzo zmieniłam ale nie sądziłam, że aż tak.
Wtedy kiedy zaatakowałam ślizgonke w przedziale, oczywiście to ona mnie sprowokowała ale wtedy kiedy groziłam jej różdżką. Kiedy moja różdżka była przy jej gardle czułam się kimś innym.
Czułam że jestem gotowa zrobić wszystko aby się zemścić...
Czy staje się potworem?
Czy naprawdę jestem zła?
A może to po prostu przez ten sen, może to po prostu przez wszystko co mnie spotkało, przez to ile razy cierpiałam.
Czy ten sen może być prawdą?
Czy naprawdę stanę się tym potworem, który zabił moją rodzinę?
Czy dołącze do tych, którzy odebrali mi wszystko co kochałam...
Odebrali mojego ojca, Cedrika...
Czy dołączę do tych którzy pozbawili mnie szczęścia?
Nie to nie możliwe, nigdy do nich nie dołączę!
Nie dołącze do moich największych wrogów!
Więc co miał na celu ten sen?
Czy to jakaś przepowiednia?
A właśnie muszę dowiedzieć się czegoś od babci o tym całym wróżbiarstwie, o tym co mówiła nauczycielka.
Czy naprawdę mam jakiś dar czy ten sen może być do niego jakimś nawiązaniem? Muszę poznać prawdę jak najprędzej bo jeśli się tego nie dowiem to wszystko mnie stłamsi i przytłoczy.
A ja chociaż dziś chcę odpocząć od tego wszystkiego, chcę w domu znaleźć spokojną oazę, która mnie od wszystkiego odetnie i nie będę musiała przejmować się kłamstwami. Nie będę musiała myśleć o tym wszystkim co zaszło między mną i Draco.
Draco...
W tym momencie dotknęłam naszyjnika, który miałam na szyji.
Przepiękna srebrna śnieżynka, delikatna i spokojna ale z drugiej strony lodowata i zabójcza.
On jest śnieżynką a teraz nasze go przy sercu.
Co miał na celu ten prezent?
Po co mi go dał i dlaczego go noszę?
Może nie powinnam ale z drugiej strony chcę mieć go przy sobie...
Poczułam jak moje dłonie stają się lodowate a policzki i nos całkowicie zdrętwiały. Musiało minąć już dużo czasu a ja nawet tego nie dostrzegałam.
- czas wracać do domu- pomyślałam.

ZRANIONA/ D. Malfoy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz