Rozdział XVI

34 8 1
                                    

Tatsuma miał sen. A właściwie koszmar. Młoda, jasnowłosa kobieta trzymała w dłoni blaster. Jego lufa wycelowana była prosto w pierś Megan. Kobieta nacisnęła spust, a w następnej sekundzie Megan padła na pokład „Dzikiego Włóczęgi". Martwa... Z kącika jej ust spływała stróżka krwi, a jej piękne, błękitne oczy spoglądały na niego martwym, pozbawionym życia wzrokiem... Tatsuma wrzeszczał i wrzeszczał, aż brakło mu tchu w płucach i wrzask zmienił się w bezgłośny szloch. Czy to na pewno był sen? Skoro tak, dlaczego był aż tak rzeczywisty?! Mężczyzna czuł przeraźliwy ból w całym ciele. Nie był w stanie się poruszyć, nie mógł dobyć z siebie nawet jednego słowa. Zdjęty grozą i przerażeniem, wpatrywał się w nieruchome ciało Megan. Jak to się stało? Jak mógł do tego dopuścić? Tak wiele razy obiecywał samemu sobie, że będzie ją chronił, a teraz... Zawiódł. Zawiódł ją, i kolejnej szansy nie będzie. Nie zdoła tego naprawić... Osunął się na kolana. Ból, który rozprzestrzeniał się po całym jego ciele, stawał się coraz silniejszy. Sprawił, że na jego czoło wystąpił perlisty pot, jego dłonie drętwiały, a za każdym razem, gdy usiłował wziąć oddech, jego płuca paliły żywym ogniem.

— Megan... — zdołał wykrztusić. I nagle na pokładzie wokół siebie spostrzegł krople krwi. Zorientował się, że w jego boku ziała ogromna dziura, wypalona strzałem z blastera. A więc on także oberwał... Osunął się na pokład, ale starczyło mu jeszcze sił, aby podpełznąć do ciała kobiety. Jego oczy wypełniły się łzami, ale usta rozciągnęły się w bladym uśmiechu. Chwycił jej dłoń i mocno uścisnął. Klejnociku..., pomyślał, zanim jego umysł ogarnął mrok. Nie zostawię cię... Niedługo znów będziemy razem...

Powieki Tatsumy zatrzepotały delikatnie. Mężczyzna poruszył się lekko i w następnej chwili powoli otworzył oczy. Wokół siebie słyszał dziwne odgłosy – pikanie, szuranie i stukot ciężkich, metalowych nóg. Droid?, pomyślał ledwo przytomnie. Co się wydarzyło? Gdzie ja jestem? W ustach czuł dziwną suchość, kręciło mu się w głowie, a ostatnią rzeczą, jaką pamiętał, był... Był ten dziwny sen. Coś zdarzyło się w hangarze. Megan została ranna... Nie, dotarło do niego po dłuższej chwili. To nie był sen. Cóż, nie do końca. To on został ranny. Udało mu się, a przynajmniej taką miał nadzieję, w ostatniej chwili zasłonić Megan... Dziewczyna, którą Pratt zostawił na śmierć w kapsule ratunkowej, a którą oni ocalili, zabierając ją na pokład „Dzikiego Włóczęgi", miała przy sobie ukryty blaster i strzeliła do Megan. Mężczyzna jęknął cicho. Stukot metalowych nóg na moment ucichł, a potem zbliżył się do niego. Obraz nieco zamazywał mu się przed oczami, ale Tatsuma zorientował się, że pochylił się nad nim jeden z droidów medycznych. On sam spoczywał na miękkiej, wygodnej koi, co znaczyło najprawdopodobniej, że znalazł się w sektorze medycznym.

— Jak się pan czuje, sir? — zapytał 2-1B swym elektronicznym, pozbawionym jakichkolwiek emocji, głosem.

Tatsuma usiłował odpowiedzieć, ale gardło miał tak bardzo wyschnięte, że dobył się z niego jedynie niezrozumiały skrzek. Jego język także wysechł na wiór. Powoli zaczął jednak przypominać sobie więcej szczegół tego, co miało miejsce w hangarze. Pocisk powinien był go zabić, ale kątem oka zauważył, że Shaka w ostatniej chwili wyciągnął w jego stronę dłoń z rozłożonymi szeroko palcami. Wtedy nie rozumiał, po co to zrobił, ale teraz wszystko stało się jasne. Shaka najwyraźniej użył Mocy, aby zmienić trajektorię pocisku. To było jedyne wyjaśnienie. Gdyby tego nie zrobił, już byłoby po Tatsumie. Mężczyzna nie miał pojęcia, że Jedi przejawiają takie zdolności. Chociaż, skoro potrafili podobno wpływać na umysły innych istot i używać Mocy do podnoszenia czy zatrzymywania ogromnych obiektów, nawet statków kosmicznych, jeden niewielki, ale za to śmiercionośny laserowy bełt nie powinien przysparzać im żadnych problemów. Tatsuma jęknął, uświadomiwszy sobie, że droid medyczny wciąż pochyla się nad nim, wpatrując się w niego lśniącymi, żółtymi receptorami, z lekko przekrzywioną głową.

— Gdzie... — stęknął. — Gdzie jest Megan?

Z jego lewej strony coś się poruszyło. W pomieszczeniu zapłonęło łagodne światło.

— Tutaj jestem — usłyszał głos, który od lat sprawił, że jego serce biło szybciej.

Kobieta przysypiała na niewygodnym krześle przysuniętym do jego posłania, ale gdy Tatsuma ocknął się, resztki snu wyparowały z jej umysłu. Pochyliła się ku niemu, przykładając dłoń do jego bladego policzka. Tatsuma odwrócił się ku niej i jego spierzchnięte wargi rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Szukał na jej ciele jakichkolwiek śladów, że została ranna, ale na szczęście nie dostrzegł niczego podobnego.

— Nic ci nie jest... — bardziej stwierdził, niż zapytał. — Mocy niech będą dzięki... — Westchnął z ulgą.

— Mocy? — Megan prychnęła. — Raczej tobie... — Jej jasne oczy zaszkliły się od łez. — Dlaczego to zrobiłeś? — jęknęła.

Mężczyzna zakrył jej dłoń swoją dużą dłonią.

— Pytasz, a wiesz... — szepnął z czułością. — Cieszę się, że tu jesteś...

Po policzkach kobiety spłynęły łzy. Starła je prędko grzbietem dłoni i uśmiechnęła się blado.

— Katsura też pragnął cię zobaczyć, był tu ze mną bardzo długo, ale, biedactwo, w końcu zasnął, więc położyłam go w jednym z wolnych pokoi niedaleko.

— Na pewno usłyszymy, kiedy się obudzi... — stwierdził Tatsuma.

Megan zaśmiała się z cicha.

— Przestań już gadać — zganiła go łagodnie. — Odpoczywaj. Posiedzę przy tobie. — Ujęła jego dłoń w swe ciepłe, lekko drżące ręce i uścisnęła mocno. — I nigdy więcej nie rób podobnych głupot! Przecież bez ciebie ja... Ja... — Głos jej zadrżał, więc przerwała gwałtownie. Pokręciła głową, przeganiając tę chwilę słabości. Pociągnęła nosem. — Śpij! — nakazała, ponieważ Tatsuma nadal wpatrywał się w jej twarz. A nie był to raczej elegancki widok. Upłakała się jak głupia, po raz pierwszy w życiu tak przerażona i porażająco bezsilna. Oczy miała zapuchnięte, całą twarz zaczerwienioną... Lepiej, żeby Tatsuma oszczędził sobie tego widoku...

Mężczyzna jednak uśmiechnął się szeroko.

— Czy ona nie jest piękna? — wymamrotał, jakby odgadł jej myśli.

Droid medyczny błysnął żółtymi fotoreceptorami w stronę kapitanki.

— Czy pyta pan poważnie? — odezwał się. — Jeśli chodzi o ludzkie standardy piękna...

— Cicho bądź! — rzuciła Megan, groźnie łypiąc na droida. — Podaj lepiej Tatsumie coś przeciwbólowego, bo zaczyna bredzić!

— Jak sobie pani życzy... — odparł posłusznie 2-1B. Podał Tatsumie jakiś zastrzyk ze środkiem, który zadziałał wprost ekspresowo, ponieważ mężczyzna z rozanieloną miną nadal wpatrywał się w twarz Megan.

— Cieszę się, że tu jesteś... — wymamrotał w pewnej chwili.

Megan odgarnęła z jego czoła kosmyk brązowych włosów.

— Już to mówiłeś...

Tatsuma posłał jej kolejny uśmiech, a potem przymknął oczy. Megan mocniej uścisnęła jego dłoń. Tatsuma był przy niej zawsze, gdy najbardziej tego potrzebowała, nawet wtedy, kiedy nie do końca zdawała sobie z tego sprawę. Był jej najlepszym przyjacielem i jedynym mężczyzną, którego kiedykolwiek kochała. Pragnęła, aby teraz to on czuł przy sobie jej obecność. Chciała, żeby wiedział, że i ona nigdy, pod żadnym pozorem go nie opuści, a cokolwiek czeka ich w przyszłości... Stawią temu czoła razem.

Star Wars - Dziki WłóczęgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz