Rozdział XI

42 10 2
                                    

Gdy Tatsuma wszedł na mostek, jakiś wielki pocisk o rozwichrzonych, zielonych włosach z bojowym okrzykiem pofrunął ku niemu i nagle mężczyzna poczuł przeraźliwy ból w kroczu. Na moment aż zaparło mu dech w piersi. Był w stanie tylko jęknąć cicho, kiedy otrzymał drugi cios, tym razem w głowę. Zgięty w pół, ze łzami w oczach, spostrzegł tuż przed sobą Shuna, który z groźnym wyrazem twarzy zamierzał się do kolejnego ciosu, trzymając w obu dłoniach, jak pałkę, uniesioną wysoko atrapę miecza świetlnego.

— Giń, zły Sithcie! — zawołał. — Ja jestem Luke Skywalker, mistrz Jedi, i...

Ikki chwycił koniec uniesionej w górę klingi miecza świetlnego i wyrwał zabawkę z rąk brata.

— I zaraz dostaniesz szlaban, jak nie przestaniesz bić ludzi! — zawołał.

Shun krzyknął z przestrachem.

— Ikki, nie łapie się miecza świetlnego za klingę! Straciłeś rękę!

Młodzieniec podrzucił zabawkę, chwycił ją za rękojeść i kilka razy pacnął młodszego brata klingą po głowie.

— A ty właśnie straciłeś głowę — oświadczył. — Luke Skywalker padł. Tatsuma — zwrócił się po chwili do zgiętego w pół mężczyzny. — Przepraszam za niego... Jak tam twój... — Zastanowił się moment. — Sith? — spytał niepewnie.

— Mój Sith... Chyba ma już dość... — wychrypiał Tatsuma. — Potrzebuję mojego klejnocika, żeby zrobiła mi zimny okład... Megan... — jęknął. — Umieram...

Osunął się na pokład, a Shun wydał z siebie okrzyk triumfu i ponownie zaczął okładać go mieczem. Och, przecież to było tak spokojne dziecko... Skąd ten bitewny szał? Tatsuma co chwilę dowiadywał się, że stracił nogę, rękę, trochę włosów, a w końcu głowę. Gdy Shun skończył go już radośnie ćwiartować, mężczyzna jakoś pozbierał się do kupy i wstał. Megan wcale nie przyszła mu z pomocą. Gdzie była, gdy jej potrzebował? Bo na pewno nie na mostku.

— Dokąd poszła Megan? — spytał.

Ikki wzruszył ramionami. Złapał młodszego brata za kołnierz tuniki i przytrzymał przy sobie, żeby chłopiec nie pozbawiał już różnych części ciała pozostałych osób z załogi.

— Jeszcze jej tutaj nie było — odparł.

Tatsuma zaniepokoił się. Zerknął na chronometr. Było już dość późno, a Megan zwykle jako pierwsza pojawiała się na mostku. Nigdy tego nie zaniedbywała. Musiało stać się coś naprawdę poważnego, skoro jeszcze tam nie dotarła.

— Ktoś próbował się z nią skontaktować? — dopytywał.

— Nie. Megan jeszcze wczoraj przygotowała zadania dla wszystkich, może miała jakieś swoje plany na dziś — wyjaśnił Ikki. — Nikt nie chce jej przeszkadzać...

Tatsuma skrzywił się. Nikt nie chce jej przeszkadzać? Raczej wszyscy się jej boją i gdyby coś się wydarzyło, nikt nawet by się nie ruszył, żeby jej pomóc...

— Sprawdzę, czy jest jeszcze w swojej kwaterze — rzucił.

Ikkiemu udzieliło się zaniepokojenie Tatsumy.

— Myślisz, że coś się stało? — spytał. — Iść z tobą?

Mężczyzna jednak tylko machnął ręką i uśmiechnął się szeroko.

— Dam sobie radę — odparł. — Ty pilnuj swojego małego Jedi, bo jeszcze nam tu przejdzie na Ciemną Stronę i zrobi zamach stanu, albo coś...

Zostawiwszy Ikkiego z jego młodszym bratem, który swoją drogą przejawiał ogromny potencjał do przejścia na Ciemną Stronę Mocy, Tatsuma czym prędzej skierował swe kroki ku kwaterze Megan. Ponieważ kiedy zapukał nie otworzyła mu drzwi, wprosił się do środka. Gdy właz rozsunął się przed nim, mężczyzna stanął jak wryty. Megan wciąż była w łóżku! Ale... Cóż. Nie sama. Tatsuma zaśmiał się z cicha. Zwrócona twarzą do drzwi, spała na samym skraju koi, z podkulonymi nogami, ponieważ całą resztę materaca zajmował... Katsura. Nogi i ręce miał szeroko rozrzucone, Megan obejmowała go jednym ramieniem, a on zaciskał piąstkę na kosmyku jej włosów. Tatsuma poczuł, jak ogarnia go ogromna ulga, a zaraz potem jego serce zalała fala miłości do tej cudownej kobiety i dziecka, które tak spokojnie spało obok niej. Gdyby tylko Megan mu pozwoliła, każdego dnia pokazywałby jej, jak wiele dla niego znaczy... Przez moment miał ochotę wślizgnąć się na koję obok nich i zamknąć oboje w mocnym uścisku, ale zanim zdążył wcielić swój zamiar w życie, Megan powoli zaczęła się budzić. Otworzyła oczy i uniosła głowę, wodząc wokół siebie zaspanym spojrzeniem. Włosy miała potargane, w całkowitym nieładzie, na policzku odcisnęło jej się kilka czerwonych pręg od poduszki, a w kąciku ust widniał ślad po strużce śliny. Otarła wargi grzbietem dłoni.

— Tatsuma...? — wymamrotała, dostrzegając mężczyznę, który nie wiedzieć czemu od samego rana szczerzył się od ucha do ucha. Przeczesała włosy palcami. — Co ty tu robisz? Coś się stało? Która godzina?

— Dzień dobry, klejnociku! — zawołał mężczyzna. — Nie pojawiłaś się na mostku, więc trochę się zmartwiłem, ale widzę, że niepotrzebnie!

Megan zamrugała kilkakrotnie, jakby wciąż nie do końca docierało do niej znaczenie słów Tatsumy.

— Nie pojawiłam się na mostku...? — powiedziała niepewnie. Przetarła twarz dłonią, ziewnęła i zerknęła na chronometr, a wtedy jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia. — Jasna cholera! — wykrzyknęła. Resztki snu całkowicie wyparowały z jej umysłu. — Dlaczego nikt mi nie powiedział, że jest już tak późno?!

Usiłowała jakoś delikatnie wypełznąć z pościeli, aby nie zbudzić Katsury, ale gdy tylko chłopiec poczuł, że nie ma jej już obok niego, natychmiast otworzył oczy. Megan uśmiechnęła się do niego i pogłaskała go dłonią po włosach, ale chłopiec chyba nie był zadowolony, wolał, żeby jeszcze nie wstawała, bo chwycił ją za rękę i nie chciał puścić.

— Jeśli nie chcesz, nie musisz jeszcze wstawać — powiedziała, delikatnie uwalniając dłoń z jego uścisku. — Ale ja muszę iść. Tatsuma posiedzi trochę z tobą, co ty na to?

Tatsuma uśmiechnął się szeroko. Chłopiec spojrzał na niego z ponurą miną, potem przeniósł wzrok na Megan i pokręcił głową. Kobieta roześmiała się.

— Nie bój się, Tatsuma tylko tak podejrzanie wygląda! Ale nic ci nie zrobi. Zna więcej bajek niż ja. Poopowiada ci je i pobawi się z tobą, dobrze?

Zura nie wyglądał na szczęśliwego, ale w końcu puścił ją. Megan wstała, ale kiedy w drodze do odświeżacza chciała minąć Tatsumę, ten chwycił ją za biodra i przycisnął do siebie.

— A buzi na dzień dobry? — spytał, nachylając się ku niej.

Megan groźnie zmarszczyła brwi.

— A chcesz zarobić na dzień dobry? — odparowała.

Tatsuma skrzywił się boleśnie.

— Już zarobiłem, dziękuję bardzo...

Kobieta nie miała pojęcia, o czym mówił, ale gdy ją puścił, prędko wspięła się na palce i pocałowała go w policzek.

— Dzień dobry, Tatsuma — powiedziała, a następnie czym prędzej pognała do odświeżacza, ani razu nie odwracając się za siebie, aby mężczyzna nie mógł dojrzeć, jak bardzo zaczerwieniły się jej policzki.

Star Wars - Dziki WłóczęgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz