***

35 9 3
                                    

Tatsuma miał na sobie już cały strój Rena. Do kompletu brakowało mu jedynie maski. Megan trzymała ją w obu dłoniach, ze zmarszczonym czołem wpatrując się w ciemny wizjer.

— Przez ciebie wpakujemy się kiedyś prosto do paszczy jakiegoś rathtara... — mruknęła.

Mężczyzna roześmiał się.

— Jesteś olśniewająca, kiedy się złościsz! — zawołał.

Kobieta przewróciła oczami, rzucając mu maskę.

— Mocy, Tatsuma, aż tak bardzo chcesz dobrać mi się do majtek?

Tatsuma prychnął, zakładając maskę, która całkowicie zakryła jego wesołą i pogodną twarz.

— Masz strasznie niewyparzone usteczka, klejnociku! A ja przecież jestem dżentelmenem! — odrzekł.

Choć Megan nie mogła dostrzec wyrazu jego twarzy zza wizjera, była pewna, że znów szczerzył się jak mynock.

— Dżentelmenem? — powtórzyła. — Chyba dżentelmenelem!

Mężczyzna wzruszył ramionami, jakby nie robiło mu to zupełnie żadnej różnicy. A potem objął ją i oparł dłoń na jej biodrze. Odwrócił się, żeby pomachać do Zury, który pozostał w hangarze w towarzystwie Ikkiego oraz Nan.

— Niedługo wrócimy! — zawołał. — Nic się nie martwcie!

Megan tylko westchnęła ciężko. Dlaczego to robi? Dlaczego się na to zgodziła? Lekko musnęła dłonią blaster spoczywający w kaburze na jej biodrze. Ach, no tak, dlatego, żeby temu cholernemu idiocie nikt nie odstrzelił tyłka. Niewielki, elegancki Nubian bezustannie wysyłał prośby o pomoc i w końcu uległa Tatsumie, który pragnął sprawdzić, co też wydarzyło się na jego pokładzie. A jeśli była to pułapka zastawiona przez kosmicznych piratów, liczył na to, że wystraszą się stroju Rena. Megan jednak wcale nie była tego taka pewna. Dlatego wolała mieć go na oku. Pozwoliła więc, żeby poprowadził ją na pokład niewielkiego promu, którym mieli zbliżyć się do nieznajomego statku. Nie wyraziła zgody na odholowanie Nubiana do hangaru niszczyciela za pomocą promienia ściągającego. Mógł on być wielką, tykającą bombą, a ona nie zamierzała narażać na niebezpieczeństwo Katsury, ani żadnego z członków załogi. Na myśl o chłopcu serce boleśnie ścisnęło się w jej piersi. Miała jakieś dziwne przeczucia, co do tego lotu. Nawet nie złe, ale po prostu... Dziwne. Ogarniał ją bliżej nieokreślony niepokój, którego źródła nie potrafiła zidentyfikować. Odetchnęła głębiej, lekko poklepując dłoń Tatsumy, ukrytą w grubej, czarnej rękawicy. Miała nadzieję, że ta wycieczka nie okaże się ich ostatnią...

Star Wars - Dziki WłóczęgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz