Rozdział V

64 11 4
                                    

Jak się okazało, bez Megan Tatsuma najwyraźniej nie zamierzał ruszać się z Ajiro, i bez najmniejszego problemu wytrwał w swym postanowieniu. A po tym, jak kobieta delikatnie wytłumaczyła mu, że na Ajiro nie ma żadnego dziwnego zwyczaju zakazującego istotom płci żeńskiej jedzenia, za każdym razem, gdy wracała z pracy, czekał na nią gotowy, ciepły posiłek, składający się z potraw, o jakich wcześniej mogła jedynie pomarzyć... Gulasz z nerfa, eper, jajka muuna, na deser najprawdziwsze baha, ryshcate albo ciasto z zoochjagodami... Na samą myśl aż ślinka napływała jej do ust. Kiedy spytała Tatsumę, skąd bierze na to wszystko kredyty, lekko się zmieszał i odparł, że jest „prywatnym przedsiębiorcą". Nie wiedziała, co o tym myśleć, ale nie widziała, aby zostały za nim rozesłane listy gończe, nikt też nie dobijał się do jej mieszkania, żeby wyciągnąć go z niego siłą (to znaczy, przynajmniej na razie nikt się nie dobijał), więc doszła do wniosku, że nie może być przestępcą, a jeśli był jakimś ekscentrycznym bogaczem, który miał ochotę wydawać na nią kredyty, dlaczego miałaby nie skorzystać z okazji? W końcu przestała więc o tym myśleć, po prostu ciesząc się jego obecnością. Lubiła Tatsumę. Lubiła oglądać w jego towarzystwie stare holofilmy i zaśmiewać się na nich do łez, lubiła tę świadomość, że będzie czekał na nią w mieszkaniu, kiedy wróci z pracy, uwielbiała z nim rozmawiać, bo był uroczy i zabawny, lubiła chyba wszystko w nim, od wiecznie roześmianych, błękitnych oczu po ciemne, kręcone włosy, sterczące na wszystkie strony, a jego głos, głęboki i nieco ochrypły, wydawał jej się niezwykle uwodzicielski. Im dłużej się znali, tym bardziej Megan nie potrafiła wyobrazić sobie, że kiedyś mogłoby zabraknąć jego obecności w jej życiu. Chyba powoli zaczęła się w nim zakochiwać i żywiła nieśmiałą nadzieję, że Tatsuma czuje do niej to samo. Inaczej, chyba by z nią nie został, prawda? Wyczuwała, że starał się być blisko niej, czasem niby przypadkiem muskał palcami jej dłoń, a kiedy siedzieli obok siebie, zawsze stykali się ramionami. Czasem nawet Tatsuma pozwalał, aby Megan, rozciągnięta na całej długości kanapy, opierała stopy na jego kolanach. Lubił mieć ją obok siebie i czasem nawet zastanawiał się, co zrobiła mu Megan, jaką tajemną moc nad nim posiadła, skoro nie kręciły go już blondwłose piękności o dużych, krągłych piersiach. Musiała rzucić na niego jakiś urok, ponieważ potrafił myśleć wyłącznie o niej. Wpadła mu w oko chyba już wtedy, gdy pierwszy raz ją ujrzał. Na Honjo przywykł do luksusów, kobiety zawsze miał na wyciągnięcie ręki, mógł posiąść każdą, jaka tylko zwróciła jego uwagę, żadna nigdy mu nie odmówiła, a tymczasem przy Megan ogarniała go jakaś dziwna nieśmiałość. Każdy jej dotyk, choćby najlżejszy, wprost go elektryzował. Sypiał na niewygodnej, prymitywnej kanapie, zwinięty w ciasny kłębek, ale świadomość, że Megan znajdowała się za ścianą, zaledwie parę metrów dalej, sprawiała, że jego serce wzbijało się na wyżyny szczęścia. Za to, gdy wychodziła do pracy i przez całe dwanaście godzin znajdowała się daleko od niego, tęsknił za nią okrutnie, ale jednocześnie wyrzucał sobie, że zachowuje się jak bezpański akk, który przygarnięty przez pierwszą osobę, która się nad nim ulitowała, tylko czeka aż jego pani wróci do domu, a bez jej widoku ma ochotę niemal wyć... A przecież nie miał prawa do takiego zachowania. Megan nie była jego własnością, niczego sobie nie wyznawali, ale jego serce tak desperacko wyrywało się ku niej... No, dobrze, w chwilach absolutnej szczerości przyznawał przed samym sobą, że nie tylko serce. Czasem, patrząc na Megan, wyobrażał sobie, jak powoli zsuwa z niej ubranie, a jego dłonie błądzą po całym jej ciele... Zdarzały się chwile, gdy ledwo był w stanie powstrzymać się przed otoczeniem jej ramionami i pocałowaniem... Bał się jednak, jak na takie zachowanie zareagowałaby dziewczyna. Gdy pozwalał sobie na zbyt wiele w stosunku do niej, próbował złapać ją za rękę, lub objąć, nagle całe jej ciało napinało się, Megan sztywniała i uciekała przed jego dotykiem, zupełnie jakby się go... Bała. A przecież nigdy nie dał jej ku temu żadnego powodu... Pewnego wieczoru, kiedy wspólnie oglądali jakiś romantyczny holofilm o historii czwórki rodzeństwa, które po śmierci ojca musiało wrócić na rodzinną planetę, a główny bohater odnalazł na niej swą dawną miłość, Megan bez przerwy kręciła nosem i narzekała, że takie rzeczy wcale się nie zdarzają, a romantyczne holofilmy są głupie i bez sensu. Tatsuma natomiast gorąco pragnął jej udowodnić, że się myli. To nieznośne napięcie, które odczuwał, stawało się wprost nie do zniesienia. Megan była tak blisko niego, że czuł delikatny, kwiatowy zapach jej perfum. Musiał, po prostu musiał jej dotknąć... Wyciągnął dłoń, delikatnie przesuwając jej wierzchem po ramieniu dziewczyny. Przeszył ją dreszcz... Megan aż podskoczyła i zerwała się na równe nogi. Jej policzki oblały się rumieńcem, a pierś falowała w płytkich, gwałtownych oddechach. Nic nie powiedziała, tylko spoglądała na niego szeroko otwartymi, spanikowanymi oczyma. Tatsuma pobladł. Z trudem przełknął ślinę.

— Megan, klejnociku, ja tylko... — zaczął. Po chwili uśmiechnął się szeroko. — Jesteś strasznie spięta! Może przygotuję kąpiel? — Widząc jeszcze bardziej przerażony wyraz twarzy dziewczyny dodał szybko: — To znaczy, przygotuję kąpiel tobie... Nie, żebyś chciała wziąć ją ze mną. Chyba, że chcesz? — Palnął, nie mogąc się powstrzymać. Megan nagle pobladła. Wyglądała, jakby za chwilę miała zemdleć. — Klejnociku, ja... Wiesz... — Mężczyzna podniósł się, unosząc ręce w obronnym geście. — Nieważne, gadam głupoty, nie słuchaj mnie...

Wciąż uśmiechał się szeroko, ale w głębi duszy czuł się mocno zraniony tym, że Megan go odrzuciła. Ponownie. Chciałby dać jej szczęście, zobaczyć uśmiech na jej twarzy, ale jak widać, nie potrafił.

Dziewczyna drżącą dłonią przeczesała pasma długich włosów. Nietrudno było zgadnąć, czego oczekiwał od niej Tatsuma. I choć na początku ich znajomości pragnęła tego samego, zdecydowanie łatwiej było to sobie wyobrażać, gdy wszystko pozostawało w sferze jej marzeń, gdy była przekonana, że Tatsuma nigdy nie dostrzeże w niej obiektu pożądania. Tymczasem stało się zupełnie inaczej, a ona była zbyt przerażona, aby całkowicie mu się oddać, a jednocześnie zbyt dumna, aby wyznać mu swe obawy. Lubiła go. Naprawdę. Nawet więcej, niż tylko lubiła. Pociągał ją. Ale... Ogarniał ją paniczny strach na samą myśl o tym, że ulegając mu, byłaby całkowicie zależna od niego, naga, odkryta, bezbronna... Musiałaby mu bezgranicznie zaufać. Zdać się na jego łaskę. A na to nie potrafiła się zdobyć.

— Kąpiel... — wymamrotała, odwracając wzrok, aby uciec przed spojrzeniem Tatsumy, które niemożebnie paliło jej duszę. — Wezmę kąpiel... To dobry pomysł.

Nie oglądając się za siebie, uciekła do odświeżacza. Zrzuciła z siebie ubranie, a gdy weszła do kabiny i ciepła woda spłynęła po jej włosach, twarzy i całym ciele, rozpłakała się, choć właściwie sama nie wiedziała, dlaczego...

Star Wars - Dziki WłóczęgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz