Tatsuma poczuł się nagle niczym kompletny idiota. Być może dlatego, że cztery pary oczu spoglądały na niego, jakby był kompletnym idiotą, albo jakby nagle zupełnie mu odbiło. Najgorszy z tego wszystkiego był jednak palący wzrok Shaki, choć przecież akurat on doskonale zdawał sobie sprawę, kim był ojciec Tatsumy. Czy naprawdę znów będzie musiał się z tego tłumaczyć? Tym razem im wszystkim?
— Czy ja dobrze zrozumiałam? — spytała Kara. — Uważasz, że Pratt wystraszy się... Twojego ojca?
— Tak! — warknął Tatsuma. — Bardzo dobrze zrozumiałaś!
Doktor Keerin uśmiechnęła się pobłażliwie. Musiała sądzić, że całkowicie postradał zmysły.
— Tatsuma, może usiądziesz? — zaproponowała. — Martwisz się o Megan, to zrozumiałe, ale...
— Wy niczego nie rozumiecie! — wrzasnął nagle Tatsuma, tak głośno i rozpaczliwie, że aż wystraszył dzieci. Katsura znów zaniósł się szlochem, a Shun schował się za plecami starszego brata. — Mój ojciec... Mój ojciec to Shinsuke Sakamoto! — wyrzucił z siebie jednym tchem. — On i Pratt trudnią się tym samym, ale mój ojciec ma większe wpływy i kontakty! Dlatego Pratt się go obawia!
— Pratt i twój ojciec... Trudnią się tym samym... — powtórzył Shaka, kręcąc głową. — Cóż za eufemizm...
Doktor Keerin wytrzeszczyła oczy.
— Chwileczkę, chyba nie chcesz powiedzieć, że twój ojciec... — zaczęła niepewnie.
— Dokładnie to chcę powiedzieć! — zawołał Tatsuma. Jego jasne oczy wypełniły się łzami. — Mój ojciec handluje niewolnikami, nie rozmawiałem z nim od lat, a teraz chcę prosić go, żeby pomógł mi ocalić Megan. Czego nie rozumiesz?!
— Niczego... — bąknęła kobieta. — Ale... Ale nic już nie mówię...
Keerin usiadła na pokładzie, na moment ukrywając twarz w dłoniach, jakby musiała przetrawić rewelację, którą właśnie usłyszała od Tatsumy. Mężczyzna nigdy wcześniej nie chwalił się, czym parał się jego ojciec, i... Cóż. Ciężko mu się dziwić. Ikki gwałtownie wciągnął powietrze, gdy w pełni dotarły do niego słowa Tatsumy. Zerknął na Shakę, ale jasnowłosy mężczyzna jako jedyny nie wydawał się zaskoczony.
— Wiedziałeś o tym? — wykrztusił.
Jedi westchnął ciężko. Splótł ramiona na piersi.
— Pochodzę z Nakamy, dzieciaku — odrzekł. — Ród Sakamoto jest tam dość znany. Rozpoznałem go od razu.
— I nic nie powiedziałeś?! — wybuchł Ikki.
Brwi Shaki zmarszczyły się groźnie.
— A co miałem mówić?! — syknął. — To nie moja sprawa!
— A Megan wie? — dopytywał Ikki, dla którego istnym szokiem okazało się to, co usłyszał. Tatsuma był synem handlarza niewolników? Ten sam, wiecznie roześmiany, nieco niezdarny i nieporadny Tatsuma, który wiecznie miał więcej kredytów niż rozumu? Och, może to właśnie dlatego miał tyle tych cholernych kredytów?! Podobnie jak jego tatuś, też dorobił się na handlu niewolnikami?! Może robił to po cichu, tak, by nikt tego nie odkrył, nawet Megan? Ikki spojrzał na niego podejrzliwie. Nie, Tatsuma, jakiego znał był czasem irytującym, ale w gruncie rzeczy dobrym człowiekiem. Pomagał niewolnikom. Nie sprzedawał ich...
— Megan wie o wszystkim — zapewnił go Tatsuma. — Wie i rozumie, że ja nie jestem swoim ojcem... Ikki, ty też musisz mi uwierzyć!
Chłopak przeczesał włosy palcami i powoli wypuścił powietrze z płuc.
CZYTASZ
Star Wars - Dziki Włóczęga
Fiksi PenggemarTatsuma, posiadający zdecydowanie więcej kredytów niż rozumu, może pozwolić sobie na podarowanie byłej dziewczynie gwiezdnego niszczyciela. A ona nadal tego nie docenia! Dlaczego?! Przemierzając odległą galaktykę (razem z tą niewdzięcznicą!), wspóln...