Rozdział X

45 7 2
                                    

Gdy Shaka wraz z Megan znalazł się już bezpiecznie na pokładzie statku, który pilotowała Kara, prędko ściągnął hełm, biorąc kilka głębokich oddechów, a następnie zdjął rękawice, odpiął hełm Megan i zaczął rozpinać jej skafander. Kobieta była nieprzytomna, ale wciąż jeszcze tliła się w niej iskierka życia. Po chwili do niewielkiej ładowni wbiegła doktor Keerin.

— Jesteś ranny? — spytała.

Shaka tylko pokręcił głową.

— Nie — odrzekł. — Ale Megan...

Keerin przyklęknęła przy kobiecie i wspólnymi siłami ściągnęli z niej skafander. Ubranie Megan całe było przesiąknięte krwią...

— Musimy lecieć do jakiegoś centrum medycznego — stwierdził Jedi.

— Tak. Kara obrała już kurs na Cefi — odparła szybko Keerin. — Tam będzie najbliżej.

— Dobrze — wymamrotał mężczyzna. — Gdzie jest Mu?

— Kazałam mu się położyć. On też jest ranny.

— A Sakamoto?

— Ściągnęliśmy go. Oberwał, ale lekko. Jest za to w ciężkim szoku. Nic do niego nie dociera. Jest pewien, że Megan nie żyje.

Shaka westchnął ciężko, a potem roześmiał się z ulgą. Tatsuma dopiero będzie miał niespodziankę...

— Dokąd zabrać Megan? — spytał, delikatnie biorąc kobietę w ramiona i unosząc ją. Podejrzewał, że na pokładzie raczej brak noszy repulsorowych...

Keerin wstała.

— Chodź za mną — poprosiła. — Opatrzę ją, ale... Nie mam tutaj żadnego sprzętu. Oby nie okazało się, że gdy dotrzemy na Cefi, będzie już za późno... — dodała ponuro.

Wąskie usta Shaki zacisnęły się mocno. Nie. Nie może być za późno. Nie po to włożył tyle wysiłku w ratowanie jej, żeby teraz miała umrzeć mu na rękach! Poza tym, Megan nie podda się tak łatwo. Tego jednego był pewien. Bez słowa ruszył za Keerin. Niewielki stateczek nie był jednostką medyczną, więc kobieta zaprowadziła go do jednej z dwóch maleńkich kwater przewidzianych dla pasażerów. W środku znajdowały się trzy koje. Na jednej z nich leżał Mu.

— Połóż ją tutaj — zarządziła Keerin, wskazując Shace sąsiednie posłanie.

Mu poderwał się na równe nogi, gdy usłyszał, że właz prowadzący do pomieszczenia rozsunął się.

— Shakuś!

Jedi delikatnie ułożył Megan na koi, i gdy tylko się odwrócił, znalazł się w ramionach Mu.

— Shakuś, ta okropna kobieta nie pozwoliła mi iść cię przywitać! — poskarżył się Mu, chowając twarz na jego piersi. — A ja tak bardzo się bałem...

Ramiona Mu zadrżały i mężczyzna rozszlochał się. Z ulgi i radości, nareszcie bezpieczny w uścisku swego ukochanego... Shaka ujął jego twarz w obie dłonie i delikatnie starł łzy z jego pobladłych policzków.

— Jestem przy tobie — szepnął. — Już wszystko dobrze...

Pochylił się i pocałował go czule. Mu przylgnął do niego ciasno. Przymknął oczy, a policzek oparł na jego ramieniu.

— Co z naszą biedną tooczką? — spytał cicho.

— Jest ranna, ale na pewno z tego wyjdzie — odparł Shaka, nawet nie przyjmując do wiadomości innej ewentualności. — Gdzie Sakamoto i reszta?

Star Wars - Dziki WłóczęgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz