Obietnica

11 3 13
                                    

Mija ileś czasu od przybycia Sayany do sierocińca. Czas i miejsce zdołało ją trochę zmienić, jak chodzi o charakter i to, że przybywa sporo czasu z Kate, która jej pomaga, aby nie była nękana przez innych, chodź i tak były takie sytuacje, że jest poniżana, gdy nie ma w pobliżu Kate. Poza tym, to po pierwszym tygodniu, Sayana odczuwa wstręt do Colta.

Cofamy się do tej sytuacji, gdy Colt ukazał swoje drugie oblicze. Colt odgonił i ukarał dziewczynki, które właśnie nękały Sayane.

Sayana: Dziękuję, panie Colt.

Colt: *Uśmiech* Przestań. Nie musisz mi mówić na per pan.

Zbliżył się do niej, co głaskał ją po ramionach, trzymając uśmiech a nawet szczerząc się do niej zębami. Zerka na jej ogon, co go dotyka, chodź gdy poczuła ona dotyk na ogonie, to od razu go zabrała.

Colt: Hej, spokojnie. Sprawdzam tylko, czy jesteś cała.

Sayana: Nic mi nie jest.

Była teraz lekko poddenerwowana, gdy doszło do tej sytuacji. Wchodzi do swojego pokoju i chce zamknąć za sobą drzwi, lecz Colt zatrzymał te drzwi i wchodzi do jej pokoju.

Colt: Chyba potrzebujesz trochę większego ubranka, Sayanko.

Sayana: N-Nie Jest d-dobrze.

Colt: Nie bój się. To tylko prosty układ. Ja cię osłaniam, lecz ty wykonasz tylko drobnostki dla mnie.

Sayana: Mianowicie, co takiego?

Colt: Nie bój się~ Może ci się nawet to spodoba.

Wracamy do teraźniejszości, co Kate i Sayana robi sobie przerwę po małym biegu.

Kate: Fiu... Dobra. Czas lepszy o 20 sekund.

Sayana: Ta...

Kate: Wszystko okej?

Sayana: Jak myślisz, dalej nam brakuje do skoku?

Kate: Jesteśmy obie bliżej niż wcześniej.

Sayana: Ja wale...

Opiera się o ścianę i zjeżdza na ziemię, załamana.

Kate: Sayana... Czy on znowu?

Sayana: Znów mnie dotykał i znowu było gorzej niż wcześniej.

Kate: Skurwiel... Jak on tak może? Jakim chujem dostał taką fuchę.

Sayana: Mnie pytasz?

Kate: Racja... Wybacz. Ale spokojnie. Tak jak powiedziałam. Jesteśmy blisko i to bardzo.

Sayana: Musimy dać radę. Po prostu musimy.

Kate: To mi się podoba. Ale dobra. Chodźmy po jakąś wodę, czy coś.

Sayana: Masz rację.

Nastała pora posiłku, co Sayana siedzi z Kate na boku z dala od innych, jedząc sobie same ziemniaki.

Kate: Sayana.

Sayana: Tak?

Kate: Sprawdziłam naszą drogę i rozkład. Mamy szansę, lecz potrzebujemy dywersji.

Sayana: Sugerujesz coś?

Kate: Nasza szansa jest tego wieczoru.

Sayana: Ale zostajemy tutaj na wieczór i wtedy każdego odstawiają do pokoju.

Kate: Trzeba zrobić jakąś dziką awanturę, ale wiesz...

Sayana: Ryzyko, że jak się dowiedzą, że to nasza wina, to mamy przerąbane.

Nigdy SamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz