Godzina zero

5 1 0
                                    

Po ewakuacji mieszkańców. Chłopaki stanęli z elitarnymi siłami Onygrid, co niebo od rana było czerwone, ale było dość cicho i to bardzo.

Artur: Jesteście gotowi?

Silver: Tak. Teraz czekamy na ruch, Liebe.

Merlin: Fakt. Jednak jest dość cicho.

Kaito: Jest za cicho. Zapewne zaatakuje, gdy spoczniemy.

Azir: Raczej w podchody nie zamierza się bawić.

Czarne chmury formują się co po chwili widać rzecz na niebie, wyglądającą jak wielki smok chi-lin, który jest przywiązany do czegoś, na styl wielkiej platformy.

Silver: To on..

Sayana: Co on ciągnie?

Artur: To pałac, Liebe. Ale dobra, teraz za Onygrid!

Elita Onygrid ruszyła do walki, co reszta rusza za nimi.

Silver: Pamiętajcie składy. Jeżeli pozwolimy im na wiele, to jednak po nas!

Pyrus: Spokojnie. Plan znamy.

Plan był prosty i jasny. Załatwić jak najwięcej istot, które są pod dyktandem, Liebe. Wyrządzić jak najmniej szkód oraz żeby nikt nie znalazł miejsca schronu. Pyrus poszedł z Silverem i Sayaną. Kaito z Merlinem a Blade z Azirem.

Na niebie było wiele istot, które były rogatymi czaszkami z czarnymi, podartymi płaszczami i kapturami na głowach i mających wielkie, kosy.

Na niebie było wiele istot, które były rogatymi czaszkami z czarnymi, podartymi płaszczami i kapturami na głowach i mających wielkie, kosy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Liebe: Zatem niech się dzieje. *Wzdycha* Ale co ja będę oglądał? Jednak z tego co ja widzę, to będę miał okazję.

Idąc w stronę miasta, to jest istna rzeź. Mimo że udaje się ubić kilka demonów, to one nie odstępują i też wiele z wojowników, Onygrid umiera na polu walki, ale to jest też cena za którą się pisali. Za dobro Onygrid, swego narodu.

Na horyzoncie widać, jak jest ich coraz więcej na niebie, co ilość to wręcz wypuszczenie jednej wielkiej armii.

Powstała kopula, co odrzuca demony, które postanowiły uderzyć w kopułę.

Azir: Nic wam nie jest?

Wojownik 1: Nic nam nie jest, dzięki tobie, księciu Azirze.

Azir: *Kiwa lekko głową* Ta ilość jest naprawdę ogromna i nie da się tego ukryć.

Merlin: Nie da się ukryć, ale pokażemy im, co możemy.

Azir: Chcesz użyć tego, co ćwiczyliśmy?

Merlin: Czytasz mi w myślach.

Stają do siebie plecami, co rozkładają na boki ręce, mając otwarte dłonie. Powstała pod nimi runa, która wypuszcza energię, która ich zakrywa a po chwili, ta energia formuje się w aurę wokół ich ciał i unosi się nad nimi, co czuć od nich, jak ich siła wzrosła.

Nigdy SamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz