20. Miecz

26 9 0
                                    


Miecz

Dwa dni później Maria znów miała wolne. Tym razem zaprowadziła je do parku. Irin po raz pierwszy w życiu, widziała tak cudownie zagospodarowaną przestrzeń. Ludzie spacerowali tu spokojnie, zajęci swoimi problemami, a roślinność była ukształtowana i posadzona w określony, symetryczny sposób.

– Istna sielanka – wyszeptała ze zdziwieniem. 

Aż trudno było jej uwierzyć, że życie wyglądało tu tak inaczej, że za górami w wiosce ludzie zmagali się z innymi problemami i nie myśleli tak ja ci tutaj o przyjemnościach i tworzeniu estetycznych parków i klombów. 

A może tak jej się tylko wydawało? Może to ona biegła w nieznanym sobie kierunku, mimo wytyczonego celu. Strach przeleciał przez jej myśli. Zachwycając się Delgadą nie chciała po drodze zatracić siebie i tego, co było dla niej ważne. Musiała się trzymać tych wytycznych rękami i nogami i uważać co robi. Będzie musiała uspokoić się, poznać lepiej to otoczenie i obrać właściwą drogę. Może gdy pozna wszystko, będzie w stanie ocenić, jakie ma szanse na powrót za góry, aby zrealizować swoje cela.

Była tu dopiero parę dni i wielu rzeczy nie mogła pojąć, a jej umysł bez przerwy ją zaskakiwał, odblokowując coraz to nowe wspomnienia. Delgada miała tyle możliwości. Tak wiele oferowała. Wszystko to mogło stać się narzędziem, dzięki któremu wróci do domu, gdzie będzie mogła zrobić porządek. Tak wiele musiała się nauczyć. Siedziała więc i rozmyślała. Maria i Salo wystawiły twarze do słońca i opalały się przez dłuższy czas. Jakoś łatwiej było się im odprężyć. 

Potem ruszyły w stronę centrum miasta i stanęły przed piętrowego budynku z dwuspadowym dachem. Hol był ogromny, ale nie zatrzymały się w nim nawet na chwilę. Irin i Salo rozglądały się w biegu. Stanęły dopiero przed rozsuwanymi drzwiami po środku tylnej ściany budynku.

– Czekam na was po drugiej stronie – oznajmiła Maria i przyłożyły dłonie do szklanych drzwi i przeszły przez nie na drugą stronę.

– O! – wyrwało się z ust Salo. Była zdziwiona i zszokowana. – Jak ona to zrobiła. Czy te drzwi są płynne, a nie szklane?

 Irin już widziała coś takiego, ale zszokował ją widok tego w tym miejscu. Nie tylko wielki łuk w Górach Krańcowych była tak zabezpieczony. Przyszło jej do głowy, że skoro posługują się tą samą technologią, to może bogowie wcale nie są bogami?

– Przechodzimy! – zachęciła Salo i wziąwszy ją za rękę przeszły na drugą stronę, gdy rozbłysło zielone światło nad ich głowami.

Maria faktycznie czekał na nie po drugiej stronie i chwilę później wszystkie zeszły szerokimi schodami na dół do wielkiej sali z mnóstwem ekranów i migających światełek. Na środku wyświetlała się mapa olbrzymiego terenu. Była czytelna, okrągła i dookoła niej siedziało sporo ludzi. 

– Mamy gości z góry? – zapytała młoda kobieta ruszając w ich stronę z głębi sali. Miała złotawy odcień skóry i piegi na nosie, a jej oczy uważnie przyglądały się Irin. Kasztanowy kucyk chwiał się i kołysał, spoczywając raz na jednym, raz na drugim jej ramieniu.

– Owszem – odpowiedziała Maria i poczekała chwilę, aż dołączy do nich jeszcze jedna bardzo szczupła kobieta o krótkich czarnych włosach.

– Chciałam wam przedstawić Irin i Salo. A to moje ulubione przyjaciółki: Berta – tu wskazała na dziewczynę o kasztanowych włosach – i Liz, mój ulubiony informatyk – powiedziała o tej drugiej.

– Nie spotkałam cię jeszcze – stwierdziła Berta, bacznie przyglądając się Irin. – Gdzie pracujesz? W jakich służbach? – pytała szybko i natarczywie. 

Świat rozdarty na dwoje. Nieokiełznane złoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz