17. Białe miasto

30 6 0
                                    


Białe miasto

Irin była zupełnie nieprzytomna, gdy Karen ją obudziła i powiedziała, że ma gościa. Zdziwiła się? Gość? Do niej? Nikogo tu przecież nie znała. A może ktoś z komisji, która wczoraj do późna ją przesłuchiwała, chce jeszcze o coś dopytać? Jakieś dodatkowe pytania. Znowu! Pomyślała z niesmakiem na wspomnienie tego, co ja spotkało. Czuła się, jakby coś ciężkiego po niej przejechało. Karen mówiła, że to z powodu leków, które jej podano podczas przesłuchania. Gdy tylko usiadła na łóżku poczuła, jak świat zawirował w jej głowę. Przymknęła oczy i powoli i głęboko oddychała. Czuła się, jakby bogowie znowu gmerali w jej głowie. Nauczona doświadczeniem powoli wstała i poszła do łazienki. Musiała się jakoś obudzić. Wzięła prysznic, który poprzedniego dnia nauczyła ją obsługiwać Salo i przeszła przez suszarkę. Była już bardziej rozbudzona, ale dopiero jak wciągnęła kombinezon poczuła jego zbawienne działanie. Miała wrażenie, że wyczuł leki w jej ciele i szybko zaczął ją wzmacniać. Czuła mrowienie na skórze. Nie było przyjemne, ale zaraz za nim poczuła ulgę i zanik dziwnego bólu, który jej towarzyszył.

Jakoś kojarzyła, co się wokół dzieje, gdy wchodziła do salonu. Czekała tam na nią młoda kobieta, chyba była w jej wieku. Wydawała się znajoma. Miała długie, ciemne włosy, prosto obcięta grzywka opadała jej na czoło, a szaro–niebieskie oczy były niewielkie, skośne i radosne. Nos mały i zadarty. Ogólnie była drobnej budowy ciała. Przywitała ją.

– Cześć jestem Maria – oznajmiła i wyciągnęła do niej na przywitanie rękę. – Jestem gwardzistką królowej...

Tak – pomyślała Irin – teraz ją pamiętam. – To ona szła za nami, jako obstawa z sali teleportu.

... i twoją szkolną koleżanką, ale nie wiem, czy mnie pamiętasz z tamtych czasów.

– Nie, nie pamiętam. – odparła najszybciej jak umiała. – Przykro mi. – Nie chciała wdawać się w dyskusje. Nie czuła się najlepiej i trudno było jej się wysilać na uprzejmości.

– Nic nie szkodzi! – prawie, że krzyknęła i zbliżyła się do niej. – Powoli przypomnisz sobie wszystko. Patrzę na ciebie i widzę, że to ty. Twoje oczy. Nie zmieniły się – stwierdziła. – Są nadal takie same. Może są bardziej dzikie niż były i biegają w nich analityczne chochliki, ale to ty!

Irin uniosła brwi... – Analityczne chochliki? Dzikie oczy? – pomyślała ze zdziwieniem. 

Jednak Maria ciągnęła dalej.

– Cieszę się, że jesteś i mam nadzieję, że nadal jesteś tak twardym przeciwnikiem, jak kiedyś. Liczę na to.

– Nie bardzo pamiętam, jaka byłam kiedyś – odezwała się Irin. – I na razie nie będę dążyła do poznania tamtej siebie.

– Pomogę ci! – stwierdziła z entuzjazmem Maria. Była podekscytowana.

– Raczej nie – zdecydowała Irin. – Podobam się sobie taka, jaka jestem teraz. Nie mam zamiaru się zmieniać. Dobrze mi z tym, kim jestem i jaka jestem.

– Brawo! – usłyszała za swymi plecami. To Salo i Karen właśnie weszły do salonu i usłyszały ich rozmowę. – Brawo córeczko! – powtórzyła spokojnie Karen i zaprosiła wszystkich na drugie śniadanie. – Tak szczerze, ja też jestem ciekawa, jaka teraz jesteś. Powoli się poznamy, praktycznie od nowa. Pamiętam cię, jako słodkie cudowne dziecko – mówiła siadając i nalewając do filiżanek ciepłą herbatę – a wróciła do mnie piękna, młoda kobieta. Nie mam pojęcia, jak bardzo zmienił cię świat, w którym mieszkałaś, ale bardzo cieszę się z twojego powrotu. Nawet nie wiesz jak bardzo... – dodała i z uśmiechem na ustach zachęciła dziewczyny do jedzenia. Przez cały czas jednak wpatrywała się w Irin z matczyną czułością.

Świat rozdarty na dwoje. Nieokiełznane złoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz