6. Wrota do innego świata.

80 19 3
                                    


Wrota do innego świata


Obudziła ją cisza, przeraźliwa jasność i ziąb tak wielki, że miała wrażenie, iż krew zamarza jej w żyłach. Trudno było uwierzyć, że jeszcze niedawno przewalała się tędy straszliwa burza. Luna siedziała pod ścianą w jakiejś wnęce, przykryta kocem, który dał jej ojciec, i zerkała nieśmiało na świat. Na błękitnym niebie królowało piękne ostre słońce. Odrzuciła koc i powoli wstała, rozprostowując zdrętwiałe ciało. Mięśnie i stawy miała obolałe i nadwyrężone po ostrym zejściu z wysokiej ściany.

Strzepnęła koc, strząsając z niego sporą warstwę śniegu, i poskładała go. Mógł jeszcze się przydać. Otrzepała dłonie ubrane w rękawice kombinezonu i spod płaszcza wyciągnęła medalion. Linie były matowe i nie było na nim żadnej wskazówki. Zastanawiała się, co ma robić i dokąd iść. Sytuacja ją zaskoczyła. Z tego miejsca nie było widać Orapury. Pozostała gdzieś daleko za jej plecami.

Odeszła od skały, pod którą przeczekała burzę, i przyglądała się szczytom przed sobą. Coś dziwnego zwróciło jej uwagę. Na początku pomyślała, że to most łączący skalne ściany. Ucieszyła się, bo most oznaczał, że mieszkają tu ludzie. Przesunęła się w prawo, aby lepiej się temu przyjrzeć. Jeszcze się cofnęła i zobaczyła to. Przed nią był łuk skalny, olbrzymi i potężny. Wyglądał z daleka jak okno do innego świata. Przez moment szukała w pamięci, czy kiedykolwiek spotkała taką formację skalną, ale nic jej nie przychodziło do głowy, oprócz jednego wyjaśnienia.

– Przejście! Znalazłam! – krzyknęła, a pewna myśl przyszła jej do głowy, jakby znów przełamała w swoim mózgu pewne granice i pokonała zapomniane bariery. Spojrzała na medalion i wyciągnęła rzemyk, który przywiązał ojciec. Otwór zajaśniał. Tak, była u celu. Ucieszyła się i pobiegła tam jak na skrzydłach, chwytając w locie swoje torby.

Była tu jakby ścieżka, a może tylko jej się tak wydawało, a droga była trudniejsza, niż się spodziewała. Nagle coś przyszło jej do głowy. Odwróciła medalion na drugą stronę i przyjrzała się plątaninie wzorów. Nie oglądała wcześniej medalionu z tej strony, gdyż całe piękno skrywał awers. Ta niepozorna, jakby niewykończona przez artystę strona okazała się dla niej darem. Była mapą, jak dotrzeć do łuku.

Musiała przyznać, że bez podpowiedzi ciężko byłoby jej trafić do celu. Pewnie by trafiła w końcu, ale trwałoby to zdecydowanie dłużej. Było tu dużo głębokiego śniegu i przewracała się nie raz, utykając w zasypanych śniegiem dziurach. Słońce zbliżało się do zenitu, gdy w końcu stanęła przed wielkim skalnym łukiem. Nie spodziewała się, że dotarcie w to miejsce zajmie jej tak wiele czasu.

Dreszcz podziwu przeszył jej ciało, gdy patrzyła na skalny twór. Łuk był tak potężny, że przekroczył najśmielsze jej wyobrażenia. Strzelisty i piękny, a zarazem wyjątkowy i jedyny. Spoglądał na nią swym pustym otworem, który ją bardzo intrygował. Stał tu i czekał, wzbudzając jej podziw i zapierając dech w piersiach. Turia pozbierała w końcu swe myśli i brnąc w śniegu, bo było go tu znacznie więcej niż w innych miejscach, przedzierała się pod sam otwór łuku.

Wysokie skały wszędzie dookoła tworzyły jakby owalną komnatę. Słońce bezpośrednio tu jeszcze nie docierało i śnieg utrzymywał się tu dłużej. Bała się wpaść w jakąś szczelinę, więc poruszała się z niezwykłą ostrożnością, badając grunt najpierw nogą, a potem delikatnie na nim stając.

Musiała przejść przez łuk, ale podobno był zamknięty. Nie rozumiała, o co chodzi z tym zamknięciem, bo przez otwór łuku wpadało między skały sporo światła z tamtej strony. Spoglądała na łuk z zaciekawieniem, na jego szeroką, potężną podstawę, która utrzymywała całą konstrukcję i łączyła się ze wszystkimi skałami dookoła. Była już całkiem blisko i wtedy dostrzegła, że okno łuku faluje. Zaciekawiona podeszła bliżej i przyjrzała się dokładniej temu, co falowało przed nią. Była to jakaś galaretowata masa, która się ruszała. Luna wygrzebała spod śniegu kamień i wrzuciła go na to dziwo. Wbrew jej oczekiwaniom nie przeleciał na drugą stronę. Przylgnął do przeźroczystej masy, która go po chwili wchłonęła.

Świat rozdarty na dwoje. Nieokiełznane złoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz