23. Na polanie

23 7 2
                                    


Marco, książę Monte Ro, powrócił do Górnego Zamku położonego na klifie nad miastem po kilkudniowym pobycie w Lalatubie, gdzie negocjował przemysłowe kontrakty z Pripegalą. Był to trudny i wymagający czas, pełen spotkań i targowania się o szczegóły, ale ostatecznie udało mu się osiągnąć cele, które sobie wyznaczył. Lalatuba była jednym z kluczowych miast, gdzie produkowano maszyny dla wojska i statki latające. Monte Ro wspierało swoich sojuszników, pozwalało im zamawiać w swoich fabrykach sprzęt pełen nowych technologii, ale kontrolowało ich sposób wykorzystania i ilość.

Książę z ulgą więc wszedł do swojego apartamentu, gotów na chwilę relaksu po ciężkich dniach negocjacji. Po wyczerpującej podróży przez teleporty handlowe, Marco czuł na sobie warstwę pyłu i brudu. Teleporty, choć efektywne, miały swoje wady. Wprowadzały pasażerów w chaotyczny ruch i za każdym razem pozostawiały na nich drobinki kurzu, które nie dały się łatwo zmyć. Bez zwłoki wszedł pod prysznic, aby oczyścić ciało i umysł z resztek podróży. Woda spływała po jego skórze, przynosząc ukojenie. Zawsze pomijał suszarki, bo w gorącym klimacie Monte Ro włosy wysychały błyskawicznie, a on cieszył się uczuciem chłodnych kropli wody pozostających na skórze.

Owinął biodra ręcznikiem i z przyjemnością wyszedł na taras swojego apartamentu, z którego rozciągał się panoramiczny widok na Monte Ro. Miasto, położone w zagłębieniu terenu, otaczało od południa Morze Turkusowe, a na północy piętrzyły się majestatyczne szczyty Gór Śnieżnych. W samym centrum Monte Ro wznosiła się imponująca Wieża Dusz, energetyczne serce miasta. To tu łączyły się wszystkie ścieżki energii, dostarczając prąd i światło dla miasta i utrzymujące funkcjonowanie podniebnej autostrady nad miastem. Marco, spoglądając na to wszystko z wysokości, czuł się panem i władcą tej ziemi. Jego pozycja jako księcia, zaraz po ojcu, niosła ze sobą ciężar odpowiedzialności, ale i dumę z dziedzictwa, które od pokoleń należało do jego rodu.

Jednak jego spokój szybko przerwała iskra niepokoju. Jego przyjaciel Paul miał zjawić się, by przywitać go po powrocie, ale ani nie przybył, ani nie odpowiadał na wiadomości, które mu wysyłał. To nie było podobne do jego przyjaciela. Marco czuł narastający niepokój. Paul był jego najbliższym towarzyszem, z nim wychowywał się od dziecka i jemu ufał bezgranicznie. Był lojalnym, odważnym i oddanym człowiekiem jego najbliższej świty.

Marco zwrócił się więc do swojego komputera ELL, zaawansowanego systemu opartego na sztucznej inteligencji, który miał dostęp nawet do tajnych danych. ELL był wyjątkowym modelem, pozwalającym Marco na wgląd w informacje niedostępne dla przeciętnych obywateli i dostępny tylko tu na Górnym Zamku i w Pałacy Maia Precisia. Reagowała na jego głosi i chemiczne substancje wydzielane przez jego ciało.

– ELL, znajdź dla mnie Paula – polecił, mając nadzieję na uspokajającą odpowiedź.

Ułamki sekund kiedy czekał na odpowiedź i analizę systemu wydawały mu się wiecznością.

– Twój przyjaciel Paul został wysłany na misję, panie – dowiedział się Marco i poczuł zimny dreszcz na plecach. Misja? Paul nie wspominał mu o żadnej misji, a to oznaczało, że coś poważnego się działo. Dlaczego więc nie poinformowano go o czynsz tak ważnym zaraz po powrocie?

– Jaka to misja? – dopytał.

– Szczegóły są blokowane przez sztab w Centrum Informacji – wyjaśniła ELL. – Z informacji z innych źródeł wnioskuję, że są na obcym terenie w okolicy teleportu Delarei. Są konno, w pełni uzbrojeni, z zapasami pożywienia na kilka dni. Czy mam włamać się do blokowanych przez sztab informacji, aby pobrać szczegółowe dane? – zapytała.

– Nie – odparł Marco. Przez chwilę stał nieruchomo, próbując przetrawić tę informację. Jego twarz przybrała groźny wygląd. Wręcz kipiał w środku ze wściekłości, że Paul znalazł się na jakiejś misji w tamtym rejonie. To nie były przelewki, nawet jeżeli od jakiegoś czasu rejestrowali tam, na swoim trakcie, jakieś potyczki i napady na karawany kupieckie. To nie była robota dla tak wyszkolonego żołnierza jak Paul. Niepokój wzrósł w nim do tego stopnie, że rzucił tylko krótko. – Sam się tym zajmę.

Świat rozdarty na dwoje. Nieokiełznane złoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz