16. Wrogi teren

5.5K 784 225
                                    

#keepmecloseap

Coralie

Nie mogę spać. Ilekroć zamykam oczy, pod powiekami widzę Mirandę. Czuję deszcz spadający na ciało, chłód, który mnie przenika. Każdy najmniejszy szmer docierający do moich uszu wydaje się bardziej złowrogi niż kiedykolwiek. Nie cierpiałam dzielenia pokoju z tą dziewczyną, ale zostanie w nim samej okazuje się jeszcze gorsze.

Zwłaszcza że mam wrażenie, jakby ktoś stał pod moimi drzwiami. Słyszę jakieś kroki, szepty i szum. Próbuję sobie wmówić, że to moja głupia wyobraźnia, lecz to niczego nie daje. Sięgam więc po telefon, by napisać do Kierana, nawet jeśli nadal nie wrócił od ojca. Po południu wydawało mi się, że to właśnie on puka, że przyjechał i pomoże mi stanąć na nogi, ale pod drzwiami zastałam Parisha, a przyjaciel dzwonił do mnie później dwukrotnie. Przepraszał i pocieszał, bo nie dostał pozwolenia na szybszy powrót. Będzie tu dopiero jutro wieczorem.

A ja do jutrzejszego wieczora prawdopodobnie zwariuję.

Nie wstukuję jednak wiadomości, ponieważ hałasy ustają. Mija pięć minut, potem dziesięć, i nic się nie dzieje. Powoli się więc uspokajam, powtarzając w myślach, że to nie duch Mirandy, która także sądzi, że ją skrzywdziłam, i przyszła się zemścić. Żeby to sobie udowodnić, odrzucam kołdrę, wyślizguję się z łóżka i ruszam do drzwi.

Kiedy je uchylam i dostrzegam czerwony napis na drewnie, moje serce na moment się zacina.

Morderczyni.

Na ten widok zaczynam drżeć i szybciej oddychać. Jak na autopilocie ruszam do łazienki, żeby złapać jeden z ręczników, który zwilżam wodą. Później próbuję zmyć to słowo, szoruję drewno tak mocno, jakbym chciała przebić się na wylot, tyle że to nic nie daje. Z bezsilności czuję napływające do oczu łzy.

Dlaczego wszyscy sądzą, że mogłabym zrobić coś takiego?

Wiem, że się nie dogadywałyśmy. Parę razy miałyśmy spięcia w publicznych miejscach, między innymi na imprezie. Ale ja zawsze starałam się zachować spokój, nie dać nikomu powodu do zorientowania się, jaka bywam zepsuta. Matka od dawna wymagała ode mnie i Cat perfekcji, więc właśnie takie byłyśmy.

Idealne.

Bez żadnej skazy.

Może kilka razy moja współlokatorka wytrąciła mnie z równowagi, jednak nigdy nie zrobiłam jej żadnego świństwa, jak ona mnie. Nie wiem, czemu mnie nienawidziła i tak testowała, jednak prawda wygląda tak, że prędzej ona zrzuciłaby mnie z tej wieży, niż ja ją. A mimo to ktoś uznaje mnie za morderczynię.

Płaczę bezgłośnie, kolejny raz w czasie tego weekendu, po czym opadam na podłogę. Napis nie schodzi, trzyma się dzielnie drewna, za to ja chowam twarz w dłoniach. Gdy dziewczyny z tego piętra wstaną rano, zobaczą to, zrobią zdjęcie, wrzucą na szkolne forum. Wszyscy będą wytykać mnie palcami i szeptać za moimi plecami. Jakby moja przegrana to było za małe upokorzenie, teraz jeszcze zostanę morderczynią.

Biorę parę głębokich wdechów i staram się otrząsnąć. W końcu wstaję, uspokajam się i ubieram, by zejść na parter, do dyżurki. Jest tam jak zawsze strażniczka.

– Co tu robisz, Colbern? – pyta. – O tej godzinie powinnaś być w pokoju.

Obejmuję się ramionami.

– Ktoś zniszczył moje drzwi – wyjaśniam. – Nie umiem tego zmyć. Mogłaby pani zadzwonić do pani Debney, żeby pożyczyła mi jakieś środki do czyszczenia?

Kobieta posyła mi pełne niezadowolenia spojrzenie.

– Jest druga w nocy. Pójdziesz do niej rano...

Keep me closeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz