24. Dzieje się coś dziwnego

6.3K 864 406
                                    

#keepmecloseap

Coralie

Nie przywykłam do wykonywania codziennych, prostych czynności jak zmywanie naczyń. Mama od zawsze zatrudniała gosposię, w szkole o wszystko dbają pracownicy, są tu odpowiednie sprzęty. Mimo to gdy wicedyrektorka chce ukarać poważniej jakiegoś ucznia, skazuje go na pracę w kuchni lub w ogrodzie. Ja dostałam karę pierwszy raz w życiu, więc wcześniej nigdy nie miałam styczności z tego typu domowymi zajęciami. Zaciskam jednak zęby, gdy jedna z pracownic w kuchni wskazuje mi blat, na którym czekają naczynia, oraz dwa duże zlewozmywaki.

Zmiana mija mi mozolnie. Czyszczę naczynia z resztek jedzenia, opłukuję je i odstawiam, by inna osoba zaniosła wszystko do wyparzenia. To monotonna praca, w której nie potrafię powstrzymać się przed nadmiernym myśleniem. Ostatnie wydarzenia, które się na mnie zwalają, to po prostu za dużo. Śmierć Mirandy, wizyta matki, napis, śledzenie, teraz te rzeczy...

Dzieje się coś dziwnego.

Dlatego kiedy kończę pracę, zamiast do akademika, kieruję się w inną stronę. Tym razem jednak nie korzystam z kluczy, tylko podchodzę do dyżurki w akademiku nauczycieli, i proszę o zawołanie pana Bentona. Uczniowie mogą spotykać się z nauczycielami po zajęciach w ten sposób, w sali spotkań w tym budynku, ale zwykle wolałam tego unikać, żeby nikt nie wiedział, jak pomagał mi Benton. Teraz chodzi o coś innego, dlatego wybieram oficjalną drogę.

– Cora – mówi na mój widok, gdy wchodzi do dużego pokoju wypełnionego stolikami. Jest tu niemal jak w stołówce, tylko bardziej kameralnie. – Coś się stało?

Wzdycham cicho. Wiem, że nie wierzył mi ostatnim razem, ale i tak opowiadam mu o rzeczach, które się pojawiły dziś w moim pokoju z nadzieją, że mężczyzna pomoże. Przecież ktoś musi mi pomóc. A jemu ufam, wspierał mnie wielokrotnie.

– Myślę, że powinnaś koniecznie porozmawiać z panią Fulton.

Zaciskam pięści. Nie wierzy mi, przez co do oczu napływają mi łzy.

– Ja sobie tego nie wyobraziłam, panie Benton – szepczę. – Dlaczego nikt mi nie wierzy? Dlaczego pan ze wszystkich osób nie może mi uwierzyć?

– Cora...

– A jeśli Miranda nie popełniła samobójstwa i ktoś ją skrzywdził? I ten ktoś chce teraz skrzywdzić mnie?

Benton zaciska wargi.

– Policja zamknęła śledztwo – zauważa łagodnie. – Uznali to za samobójstwo. Miranda miała problemy, o których nie mówiła i niestety sobie z nimi nie poradziła. Dlatego tak ważne jest, żebyś rozmawiała z psychologiem. Pomoże ci. Pani Green też...

Podnoszę się.

– Pójdę już.

– Coralie – woła za mną Benton. W sali nikogo nie ma, ale na zewnątrz jest przecież ktoś w dyżurce, więc ścisza głos: – Pozwól sobie pomóc. Przecież wiesz, że ja zawsze chciałem ci pomagać. Martwię się o ciebie i nie mówię tego wszystkiego, żeby zrobić ci na złość.

Zbieram się w sobie. Dociera do mnie powoli smutny fakt. Nikt nie może mi pomóc.

– Wiem, proszę pana. To po prostu dla mnie trudne. Ale może naprawdę powinnam pogadać znowu z panią Fulton – kłamię.

Benton nabiera się jak dziecko i zdaje się odetchnąć z ulgą. Nie wspominam mu o pamiętniku Mirandy, nie dodaję więcej swoich podejrzeń. Udaję, że dam sobie pomóc, a później opuszczam budynek i ruszam biegiem do akademika. W pokoju pakuję najważniejsze rzeczy do swojej szkolnej torby, łapię klucze i wymykam się tajnym korytarzem. Nie zamierzam zostawać w tamtym miejscu.

Keep me closeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz