No dobra, łapcie jeden bonusowy rozdział. Bardzo doceniam to, jak jesteście ostatnio aktywni i mega za to dziękuję. Dzięki temu o wiele fajniej mi się pisze ☺️
Robię, co mogę, by wstawiać więcej rozdziałów, wiem, że czekacie, ale mam wciąż dużo rzeczy na głowie i intensywny czas teraz, więc nie obiecuję, że bonusów będzie wiele, ale mam nadzieję, że ten wam się spodoba.
Enjoy! 🤍
#keepmecloseap
Coralie
Ten sukinsyn. Ten cholerny, fałszywy dupek znowu mnie wrobił. Wydawało mi się, że skoro minęło już kilka dni, Parish naprawdę nie odstawi niczego głupiego, ale po wizycie u wicedyrektorki wiem, że jest inaczej. Wydał mnie. Krzywy uśmiech Aubrey, która machała mi na pożegnanie, powiedział wszystko. I może nawet bym przeżyła, że mnie wsypał, gdyby nie to, że wspomniał Shaford też o imprezie w pokoju Iana, przez co parę innych osób również ma kłopoty. Chociaż próbowałam udawać, że nic nie wiem, wicedyrektorka ma kilku świadków tamtej posiadówki i nawet jakieś zdjęcie.
Jestem wściekła, kiedy wychodzę ze skrzydła zachodniego. Przez ostatnie dni starałam się trzymać z dala od kłopotów, dzięki lekom nawet jakimś cudem zasypiałam w swoim pokoju, wykonywałam normalnie zadania i powoli starałam się wracać do normalności, mimo że nadal słyszę głupie komentarze, tylko bardziej zawoalowane i z ukrycia. Obecność Kierana i Nessy mi jednak pomagała, oni ciągle mnie bronili.
A Parish znowu mi to wszystko zniszczył.
Uśpił jedynie moją czujność, zaczęłam myśleć, że może naprawdę on i ja moglibyśmy jakoś zakopać topór wojenny, lecz w tej chwili już myślę nad tym, w jaki sposób się zemścić. Do głowy przychodzi mi...
– To nie byłem ja.
Zatrzymuję się na dźwięk jego spokojnego głosu i odwracam w lewo. Jasper stoi ukryty w cieniu, oparty o ścianę w korytarzu prowadzącym do skrzydła południowego. Na jego widok złość rozpala się we mnie mocniejszym płomieniem, więc zamiast ruszyć z powrotem do stołówki, przypuszczam szturm.
– Ty skończony sukinsynie – warczę, popychając go. Nie cofa się. – Ty cholerny kłamco. Pożałujesz tego, rozumiesz? Sprawię, że...
Łapie mnie za nadgarstki, powstrzymując ten atak, a później odwraca do siebie plecami. Uderzam w jego twardą klatkę piersiową, natomiast chłopak unieruchamia mi ręce przy ciele, obejmując mnie ciasno jednym ramieniem. Potem układa dłoń na mojej szyi i odchyla mi głowę, aż serce zaczyna mi walić jak szalone.
– To nie byłem ja, iskierko – szepcze mi do ucha.
– Puszczaj mnie.
– A zrozumiałaś czy muszę powtórzyć jeszcze raz?
Biorę parę głębokich wdechów.
– Nie wierzę ci.
– Brat Zeke'a też ma kłopoty – odpowiada. – Alan też tam był. Myślisz, że ja i Zeke byśmy na niego donieśli?
– Straty konieczne.
Jasper zaczyna się cicho śmiać.
– Nie idę po trupach do celu, panno Colbern. To ty tak robisz.
Zaczynam zastanawiać się nad jego słowami. Nie wiem, czy mu wierzyć, ale ma rację – nie wrobiliby Alana. Chyba że chłopak się na to zgodził, skoro wicedyrektorka wlepiła nam wszystkim jedynie kary i ujemne punkty, które da się wyrównać innymi aktywnościami. Wiedział, że nie poniesie większych konsekwencji i poświęcił się, bylebym ja została posłana na dno.
CZYTASZ
Keep me close
RomanceWrogów trzymaj jak najbliżej. Coralie Colbern to idealna uczennica, córka i koleżanka. Całe jej życie zostało z góry zaplanowane przez matkę, dla której dziewczyna zawsze pozostaje tą drugą, ukrytą w cieniu swojej sławnej siostry bliźniaczki. Mimo t...