17. Kolejne kłamstwo

5.5K 769 298
                                    

#keepmecloseap

Jasper

Wpatruję się w wyjście ze stołówki, podrygując nerwowo nogą. Powinienem mieć ją gdzieś, przecież radzi sobie sama, weszła tutaj taka dumna i pewna siebie, ale jej spojrzenie sprzed chwili... Nie umiem tego zignorować. Mimo że wiem, jak zareaguje i że znowu wyjdzie z tego tylko większa drama, podrywam się z miejsca. Po prostu upewnię się, że nadal jest tą upartą, pozbawioną uczuć żmiją, jaką zawsze była, a to przed chwilą jedynie mi się przywidziało. Będę wtedy spokojniejszy i bez wyrzutów sumienia zacznę wreszcie swoją kadencję, realizując ustalony przed wyborami plan na ten rok.

– Jasper? – rzuca za mną Zeke.

– Zaraz wrócę.

Kieruję się do wyjścia, zastanawiając, dokąd dokładnie mogła pójść, jednak tuż po opuszczeniu pomieszczenia niemal wpadam na Aubrey, która zatrzymuje się gwałtownie. Jej makijaż, fryzura i ubiór jak zawsze są nienaganne.

– Och, hej – wita się lekko. – Wyszedłeś po mnie?

Marszczę brwi.

– Właściwie to...

– Chciałam z tobą porozmawiać – przerywa. – O wieczorze pamięci Mirandy. Nie wiem, czy dam radę wystąpić. Była moją przyjaciółką i ja...

Milknie, po czym zaczyna wachlować się dłonią i szybko mrugać, jakby chciała odpędzić łzy. Wspaniale. Kolejna płacząca dziewczyna. Jeśli istnieje coś, z czym sobie nie radzę, to jest to właśnie płacz. Kobiecy płacz.

– Hej, spokojnie, Bri – odzywam się. – Nikt nie oczekuje, że musisz poprowadzić dziś występ. Jeśli nie dasz rady, dziewczyny sobie poradzą.

Zamiera i wbija we mnie spojrzenie.

– Beze mnie sobie nie poradzą – oznajmia stanowczo. – I beze mnie nie wystąpią.

Unoszę brwi.

– Czyli nie chcesz, żeby drużyna pożegnała twoją najlepszą przyjaciółkę?

Wzdycha i znów wykonuje ten gest, na co krzywię się w duchu. Sam nie wiem, czy ona naprawdę jest załamana śmiercią Mirandy, czy jedynie udaje. Bo jakoś dziwacznie wygląda mi to na to drugie.

– Oczywiście, że chcę! – mówi łamiącym się głosem. – Ja tylko...

Kręci głową, a w kolejnej chwili obejmuje mnie i wtula się w moją klatkę piersiową. Tężeję, nie wiedząc, jak zareagować, ale w końcu oplatam ją ramionami, na co rozluźnia się i zaczyna spokojniej oddychać.

– Przepłakałam całą noc – mamrocze Aubrey. – Nie wierzę, że już jej nie ma. I że ta suka tak po prostu chodzi sobie po szkole, jak gdyby nigdy nic, a...

– Chwila – przerywam, odsuwając ją od siebie. – Nie mówisz chyba o Colbern?

Aubrey zaciska idealnie różowe wargi.

– A o kim innym? Nie mów, że wierzysz w te idiotyzmy o samobójstwie. Znałam Mirandę jak nikt inny. Nigdy by czegoś takiego nie zrobiła! A Coralie już wcześniej groziła jej śmiercią.

Marszczę brwi.

– Groziła?

– Powiedziała, że ją zabije – oznajmia Bri. – Słyszałam to.

– Kiedy?

– Gdy rozmawiałam z Mir przez telefon. Była w pokoju i zadzwoniła do mnie, żeby... pogadać. A tamtej wariatce odwaliło i zaczęła na nią krzyczeć, powiedziała, że ją zabije i zniszczyła jej telefon.

Keep me closeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz