Leżałam na kanapie.Przeglądałam kanały lecz nie było nic ciekawego.Do salonu weszła Beatrice z laptopem.Odwróciłam swój wzrok od telewizora i popatrzyłam na kobietę.
-Nawet o tym nie myśl!-usiadła obok mnie.
-O czym?-zmarszczyłam brwi.
Beatrice pokazała mi stronę z ofertami pracy.Nie rozumiałam dlaczego ją to tak zdenerwowało.
-Mirabella nie pozwolę ci iść do pracy!Musisz teraz dbać o siebie i dziecko,rozumiesz?-powiedziała.
-Ale nie mogę żyć na twoim utrzymaniu!
-Mirabella pieniądze nie są tu najważniejsze!Musisz dbać o siebie,a nie o jakieś pieniądze!-powiedziała zamykając laptop.
Nie chciałam się kłócić.Pokiwałam twierdząco głową.
-Nie chce cię stracić tak jak Veronice...-przytuliła mnie na co oddałam uścisk.
...................................................................................
Minął miesiąc... Beatrice wyszła na zakupy,a ja zostałam w domu.Stwierdziłam że wyjdę na spacer.Ubrałam bluzę, wzięłam klucze i wyszłam z mieszkania.
Przy wyjściu z budynku na tablicy korkowej wisiała karteczka ,która przykuła moją uwagę.
"Drodzy mieszkańcy!Informujemy o nadchodzącym remoncie mieszkania nr.13.Remont zacznie się w dniu 7 września.Z góry przepraszamy za hałasy..."
Mają remontować moje mieszkanie już jutro...Pobiegłam po schodach z powrotem na górę.Przed moim mieszkaniem zatrzymałam się z zadyszką.Po chwili weszłam do środka.
Moja intuicja podpowiadała mi żebym przeszukała dokładnie mieszkanie...
Odór alkoholu i papierosów dotarł do moich nozdrzy.Zakryłam nos rękawem bluzy i szłam dalej.
Nie mogłam znaleźć nic specjalnego...Tylko śmieci do okoła i nic poza tym.Westchnęłam głośno i skierowałam się do wyjścia.
Nagle potknęłam się o wystającą deskę od podłogi.Upadłam na ziemię i syknęłam.Podniosłam się a następnie uklękłam na podłodze.
Zobaczyłam że deska odpadła od podłogi i gdy chciałam ją włożyć z powrotem zobaczyłam ukrytą skrytkę pod deskami...Bingo...
Zwinnie zaczęłam odsłaniać skrytkę,odczepiając kolejne deski.Zobaczyłam w środku papiery i kupe kasy poplamione krwią oraz trzy pistolety zawinięte w folię.
Co to do cholery jest?
Usłyszałam syreny policji... Cholera ktoś musiał zgłosić że weszłam do mieszkania.Szybko ułożyłam deski i wybiegłam z mieszkania.
Pobiegłam na dół po schodach do mieszkania Beatrice.Drzwi były otwarte więc wbiegłam do środka.
-Beatrice?-zawołałam ściągając bluzę.-Jesteś tu?-zapytałam lecz nie otrzymałam odpowiedzi.
Trochę się zestresowałam bo przecież zamykałam drzwi przed wyjściem...Skierowałam się po cichu do kuchni.Przed wejściem do pomieszczenia wzięłam wdech i gwałtownie weszłam do kuchni.
-Boże święty kobieto!-złapałam się za serce gdy zobaczyłam śmiejącą się Beatrice z tortem w rękach.
-Najlepszego!-krzyknęła.
-Dziękuję!-przytuliłam kobietę.-Przebiore się i zaraz przyjdę.-powiedziałam idąc do mojego pokoju.
Ubrałam piżamę i spięłam włosy w luźnego koka.Do kogo należały te rzeczy w mieszkaniu?O co w tym wszystkim chodzi?!
Gdy rozmyślałam weszłam do kuchni gdzie czekała na mnie kolacja.
-Herbata się skończyła...Zapomniałam jej dziś kupić.-powiedziała Beatrice grzebiąc w szafce.-No nic... Muszę iść do sklepu.
-Nie zawracaj sobie tym głowy Beatrice!Ja się chętnie przejdę do sklepu.-powiedziałam a kobieta się uśmiechnęła.
Dokończyłam kolację i poszłam do szafy.Nie chciało mi się przebierać więc zrzuciłam bluzę z kapturem na siebie.
Gdy otwierałam drzwi spojrzałam na Beatrice.Dziwne uczucie nie dawało mi spokoju.Czułam że to ostatni raz kiedy ją widzę...
Zignorowałam to uczucie i zamknęłam za sobą drzwi mieszkania.Szłam chodnikiem do pobliskiego sklepu.Latarnie oświetlały drogę ponieważ już się ściemniało.
Weszłam do sklepu i ruszyłam do regału z herbatami.Szukałam ulubionej herbaty Beatrice.
Usłyszałam strzał który wycelował w lampę.Ktoś zestrzelił wszystkie żarówki przez co było ciemno.Słyszałam przeraźliwe krzyki ludzi i starzały które nie przestawały mordować. ludzi
Schowałam się w kącie zatykając uszy.Łzy płynęły po moich policzkach a moje całe ciało drżało.
Krzyki ludzi ustały ponieważ nie było tu ani jednej żywej duszy nie licząc ludzi którzy strzelali i mnie...Do czasu aż poczułam przeszywający ból w brzuchu.
Zsunęłam się po ścianie na podłogę.Moje ręce wylądowały na obolałym brzuchu.Poczułam ciepłą ciecz na dłoniach...
Zapaliły się awaryjne czerwone światła i głośny dźwięk.W oddali migały syreny policyjne.
-Chłopaki nie ma czasu!Zwijamy się!-usłyszałam znajomy głos...Toma?
-M-mirabella...? Boże!-Bill uklęknął przy mnie.
Zdjął swoją bluzę tamując krew cieknącą po moim brzuchu.
-Mirabella przepraszam cię...Ja...-popatrzyłam na chłopaka.
Jego piękne czekoladowe oczy były bliskie płaczu...?To nie możliwe.Bill nigdy nie okazywał swojej słabości... Tym bardziej mi.
-Bill nie ma na nią czasu! Jedziemy!-wołał Georg.
-Uciekajcie ale...Ja jej nie zostawię.-powiedział trzymając rękę na moim brzuchu uciskając ranę a drugą na moim policzku.
Moje powieki były ciężkie a oddech płytki.Poddałam się i zamknęłam oczy...
-Mirabella nie!Ja cię kocham...-słowa czarnowłosego rozbrzmiewały w mojej głowie...
CZYTASZ
Coffeehouse
Mystery / ThrillerSiedemnastoletnia Mirabella Russo zdobyła pracę w swojej ulubionej kawiarni.Pracując, codziennie widzi mrocznego chłopaka, który ją obserwuje.Pewnego dnia wracając do domu wieczorem czuje się obserwowana...