-The end-

83 4 6
                                    

-Obudziła się!-krzyki lekarzy roznosiły się po sali szpitalnej.

Moje powieki powoli się od siebie odkleiły.Ujrzałam białą, okrągłą lampę przed moją twarzą,która mnie oślepiała.

Gdy w końcu lekarz odsunął lampę z przed mojej twarzy,mogłam wreszcie coś zobaczyć.

W sali panowało zamieszanie.Pielęgniarki,lekarze i specjaliści biegali od drzwi do drzwi przynosząc potrzebne rzeczy.

Po kilku godzinach zamieszanie ucichło.W sali byłam tylko ja i dwóch lekarzy.

-Czy pamięta pani swoje imię?-zapytał jeden z lekarzy.

-Mirabella...-powiedziałam zmęczona.

-Dobrze...-odnotował coś w swoim notesiku.-Mirabella pamiętasz jak się tu znalazłaś?

-Tak,przy porodzie-...Gdzie moja córka!?Gdzie Bill!?-zaczęłam panikować.

-Słucham?-zmarszczył brwi lekarz.

-Bill...i nasza córka gdzie oni są!?-byłam zmieszana.

-Przepraszam ale coś ci się pomyliło... Mirabello nie masz córki i żadnego Billa tu nie było...

-Jak to?W takim razie co się stało i gdzie ja jestem!?

-Od trzech lat jesteś w śpiączce.-powiedział poważnym tonem.

-Dlaczego!?-byłam zszokowana.

-Proszę się uspokoić,nie możesz się teraz denerwować.-uspokoił mnie mężczyzna,a przynajmniej próbował.-Gdy miałaś 15 lat ty i twoi rodzice jechaliście podczas śnieżycy.Wpadliście w poślizg...twoi rodzice zginęli na miejscu,a ty wpadłaś w śpiączkę.

Łzy napłynęły do moich oczu.Jak mogłam tego nie pamiętać?Co jeśli zostanę sama...?

-C-czy mam jeszcze kogoś z rodziny?-zapytałam drżącym głosem.

-Twoja dalsza ciotka się tobą zaopiekuję...Ma na imię Beatrice.Nie martw się...to naprawdę sympatyczna kobieta.-powiedział z lekkim uśmiechem.

-Kiedy będę mogła opuścić szpital?-zapytałam po chwili ciszy.

-Musimy jeszcze zrobić różne badania by się upewnić ,że wszystko jest w porządku.Jeśli wszystko będzie dobrze to za kilka tygodni będziesz mogła wyjść.-powiedział drapiąc się po głowie ,a ja odpowiedziałam mu uśmiechem.

Każdego dnia miałam tysiące badań.Powoli stawało się to moją rutyną.Kołem które się zapętla.

Leżałam na łóżku próbując zasnąć.Przekręcałam się z boku na bok nie mogąc spać.

Złapałam za poduszkę i przyłożyłam do twarzy głośno sapiąc.Zdenerwowana rzuciłam poduszkę na bok i spojrzałam przez okno.
Za oknem była pełnia, która oświetlała pomieszczenie.

Przekręciłam się na bok aby mieć lepszy widok na księżyc.Podłożylam rękę pod głowę,a nogi podkuliłam.

Gdy tak wpatrywałam się w księżyc uświadomiłam sobie ,że czarnowłosy którego kochałam był tylko snem...Nie mogę go nigdy spotkać ani przytulić.

Nie rozumiałam dlaczego za nim tęsknię...

-Mirabella weź się w garść...To tylko jebany sen!-mruknęłam do siebie.

Pojedyncze łzy spłynęły po moich policzkach.

Ja go kocham...Tylko dlaczego?On nawet nie istnieje...

''''''''''''''''''''''''''''''''''''
Nad ranem czekałam pod szpitalem na ciotkę.Obok mnie trzymałam torbę z moimi rzeczami.

Znalazłam swój stary telefon.Szybka była pęknięta prawdopodobnie po wypadku,lecz telefon nadal działał.

Przeglądałam swoją galerię ze zdjęciami, chcąc przypomnieć sobie wszystko.Nagle natrafiłam na zdjęcie 15-letniej mnie z moimi rodzicami.

Każdy był uśmiechnięty...Mama trzymała rękę na moim ramieniu,a tata tulił się do mamy robiąc śmieszne miny jak to on...

Lekko się uśmiechnęłam,a wspomnienia jak w mgle pojawiły się w mojej głowie.

Nagle usłyszałam kobiecy głos...

-Mirabella?Bardzo się zmieniłaś...-zobaczyłam znajomą mi twarz... Wyglądała dokładnie jak Beatrice z mojego snu... Możliwe,że to o niej śniłam?

-Cześć ciociu...-powiedziałam nieśmiało gdy kobieta uścisnęła mnie prawie dusząc.

-Tak się cieszę, że w końcu mogę cię usłyszeć...-powiedziała z łezką w oku.

Uśmiechnęłam się lekko,a po chwili Beatrice zabrała moją torbę do samochodu.

Podczas podróży niewiele rozmawiałyśmy.Nadal nie czułam się dobrze fizycznie jak i psychicznie.Czegoś mi brakowało,a raczej kogoś...

Weszłyśmy do małego lecz przytulnego domu z ogródkiem i kwiatami.Ciotka zaprowadziła mnie do mojego pokoju.

Pomieszczenie było urocze.Ściany były w kolorze pudrowego, delikatnego różu.Promienie słońca wpadały przez duże okno,na którym znajdował się bukiet polnych kwiatów.
Mogłam wywnioskować,że ciotka lubi kwiaty...

Usiadłam na łóżku.Mój wzrok nadal błądził po pokoju gdy nagle usłyszałam głos kobiety.

-Mam nadzieję, że pokój ci odpowiada.

-Oczywiście...Jest uroczy.-ciepło i delikatnie się uśmiechnęłam.

-Och zapomniałam... Chciałam ci kogoś przedstawić...To siostrzeniec wujka Andrew...Poznaj Billa.

Nasze oczy się spotkały i w drzwiach ujrzałam...Billa?

''''''''''''''''''''''''''''''''''''

Hejka!

To już koniec książki i mam nadzieję, że wam się podobał.

Zastanawiam się nad 2 częścią tej książki lecz nie wiem czy to dobry pomysł i czy ktoś to będzie czytał.

Piszę nową książkę "The look of love" i zachęcam do przeczytania.

Bardzo dziękuję tym którzy czytali moje wypociny<3333

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 27, 2024 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

CoffeehouseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz