21# Pogawędka

49 3 1
                                    

Danny Sinclair

Zanim dotarli do Hotelu Hazbin, plany zmieniła wiadomość od innego włodarza, który zaprosił ich na przedmieścia, aby pogadać o różnych, interesujących ich sprawach. Jak na osobę, która wynajmowała ciasne pokoje i obskurne baraki grzesznikom, Danny zadziwiająco mocno lubił przestrzeń. Jego dom był nowoczesny i przestronny, tak że nawet Rex i Valentino mogli po nim poruszać się swobodnie.

Sam Danny, a właściwie Daniel August Sinclair, był wysokim demonem o imponującym, jelenim porożu, którego uszczerbki i przetarcia sugerowały, że nie zawsze był biznesmen i rentierem. Albo, że nie zawsze jest zwolennikiem siły argumentu, czasem preferujac argument siły.

- Vaaal! Rex, kolego, my to się lata już nie widzieliśmy! Co za ponure miny macie, ktoś umarł? Jeśli tak, to przecież dobrze. Więcej duszyczek do odłowienia. - Mówił, zapraszając ich do środka. Podciągnął rękawy czarnego golfu, który mocno opinał jego umięśnione ramiona i klatkę piersiową. Chociaż dziś wyglądał raczej casualowo, to nie zapomniał o grubym, złotym łańcuchu na szyi.

- Valentino, słyszałem, że pracujesz nad nowym show dla piekielnej śmietanki, dużo angielskich skrzydeł i lateksu? No tak słyszałem. Znając twój talent wyjdzie prze-za-je-bi-ście. - Mówił prowadząc ich do salonu, gdzie każdego poczęstował szklaneczką whisky na rozluźnienie. - Rex, ty też ostatnio występujesz co? Haha. Przezabawny udział w śniadaniówce, chociaż jak na mój gust to zupełnie zbędny. W końcu tylko winny się tłumaczy, kolego. Nie mam się co płaszczyć przed motłochem.



Valentino

Valentino pochylił się aby spojrzeć na półkę z kolekcji winyli. Pomimo swojej wielkości, wszystkie płyty były ciągle zafoliowane.

- Co? No tak, Anielskie Chóry - Val zareagował na wspomnienie o swoim programie - Budżet jest olbrzymi, jak bestia która pożera wszystko na swojej drodze. Ich jęki będą świetnie, więc twoje nagłośnienie wreszcie się na coś przyda...

Znał Danniego, ale nie wiedział do końca po co go tutaj ściągał. Wymienił spojrzenie z Rexem. Ten też wydawał się być zagubiony.


Rex

Rex chwycił szklaneczkę whisky w pazury, ale jeszcze jej nie wypił.

- Jak na moje, to skutecznie przymknąłem pysk prasie - skomentował krótko słowa Danny'ego, chcąc zostawić temat występu na żywo za sobą. - Po co nas tu zaprosiłeś? Mamy dość ważną sprawę do załatwienia - zapytał prosto z mostu.

Danny Sinclair

- Ta. No to też jest ważna sprawa. - mruknął Danny, również zerkając na swoją kolekcję nieodpakowanych pyt. Pomimo wybitnego nagłośnienia w domu oraz dobrej jakości gramofonu, muzyki słuchał głównie z samochodowego radia, i większości były to kawałki puszczane w klubach.

Sięgnął po pilot, by wyłączyć telewizor sprytnie zatopiony w ścianie. Wyłączył, przezabawny jego zdaniem, program w którym jedna demonica opowiadała o tym jak to była gotowa oddać rękę za swojego ukochanego i teraz popierdalam bez ręki mówiła.

- Khem, no w każdym razie. Koledzy - usiadł na kanapie po drugiej stronie kawowego stoliczka i złączył dłonie w trójkąt.

- Chciałem z wami porozmawiać, bo doszły mnie słuchy, że tracicie głowę z powodu jednej dupy. Przyznaję, Angel Dust jest obecnie najbardziej popularną gwiazdeczką w piekle, rozumiem że dla ciebie, Val, to ważny element biznesu... Wszystko to jest oczywiście, stąd te emocje, gniew i tak dalej. Rex, ty może nie jesteś przyzwyczajony do tego, że brukowce wycierają sobie tobą mordę, ale reagujesz nieco histerycznie na tą całą aferkę i RexChallenge. Mówię ci to jako kolega. Z dobroci serca. Nikogo nie interesuje, kogo tak naprawdę ruchasz i no cóż, trochę się posmialiśmy z kolegami oglądając poranną ramówkę w TV, ale stepnym razem po prostu daruj sobie komentowanie.

✨ Cenniejsze od władzy✨Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz