27# Odwiedzić pacjenta

15 2 1
                                    

Husk

Gdy Danny przyjechał do hotelu Angel jeszcze spał, co było dość porządnym stanem rzeczy przezmmje ponieważ mogłem bez podejrzliwych spojrzeć Pająka z nim porozmawiać.

-Zaraz pójdę jak chcesz obudzić Angela, ale może najpierw chcesz drinka ?- zapytałem spokojnie, wyobrażając sobie w głowie że wcale nie rozmawiam z jedyn z najbardziej irytujących demonów w piekle.

-Można mu dać jeszcze trochę odpocząć, no przynajmniej do momentu w którym butelka się nie skończy- "bądź przyznany" powtarzałem w głowie niczym mantrę, mając jednocześnie nadzieję że Angel nie obudzi się za szybko.

-Wogule jak tam twój biznes, dalej problemy z najemcami?- nie interesowało mnie to ani odrobinę, ale o czymś musiałem z nim rozmawiać. 

Zanim ten jeszcze co kolwiek mi odpowiedział posłałem nam whyski.

Danny Sincla

Daniel zaparkował przed samym hotelem i zgarnął z siedzenia spory bukiet białych róż, który teraz położył na wypolerowanym blacie barowym. 

Wcale nie wyglądał jak osoba, która miała ochotę siedzieć tu z barmanem i prowadzić jałową gadkę. W głowie miał jasny plan, aby spotkać się z Angelem, ale może faktycznie, skoro śpi, to może wychylić trochę whiskacza. 

— A dobra, niech ci będzie, Husker — machnął ręką i przysiadł na barowymi stołku, podwijając rękawy ciemnozielonej koszuli z którą złoto kontrastowało idealnie.

— Biznes, jak biznes. Dobrze, bo jak to o mówią: sekret sukcesu, leży w umiejętności przyjęcia punktu widzenia innych i patrzeniu na rzeczy zarówno z pozycji rozmówcy, jak i własnej. A ja wiem, że te demony to oszukańcze szuje. Interes idzie dobrze, bo go pilnuję i trzymam za mordy kogo trzeba. Nie ma przebacz. — Stuknął swoją szklanką o jego. — Zdrowia! Albo szczęścia. Na zdrowie w piekle już za późno.

Husk

Musiałem przyznać że nie spodziewałem się że ja i Danny mamy  aż tak odmienne spojrzenie na świat. No może przynajmniej teraz, kiedyś może i bym się z nim choć częściowo zgodził ale z wiekiem i utratą stanowiska stwierdzam że to chyba najgorszy sposób jaki może być...bo kiedy potem tracisz wszystko to zostajesz sam.

-Ta k trzeba uważać przy okazji na robale- powiedziałem z lekką wyższością i wyniosłością, tak jak on to robił, mówiąc o każdym kto mu się nie podobał, w końcu żeby się do niego zbliżyć muszę być o zgrozo podobny.

-W porządku z ciebie gość, wiele rzeczy ogarniasz...choć są tacy nad którymi nie da się niestety zapakować- nie mówiłem o nikim konkretnym, mógł sobie wybrać i zdradzić mi z kim ma największe problemy.

 Nie miałem na rozmowę z tym jeleniem dużo czasu, Angel nie będzie pewnie już dużo spał i w końcu zejdzie,a raczej wolał bym by nie wiedział co kombinuje bo nie jest to za bezpieczne.


Danny Sinclair

— No właśnie, otóż to — odpowiedział włodarz, lekko zaskoczony tym, że barman w lot złapał clou jego wypowiedzi. Może i ten kocur upadł na samo dno, ale nie zrobił się przy tymml miękki. — Większość jest jak robactwo. Nic nie warta teraz, ale przynajmniej mają jedną, cenną rzecz, która może zaowocuje w przyszłości.

Daniel widział już jak upadają wielcy i jak łamie ich to w bardzo żałosny i nieelegancki sposób. Jak wtapiają się w innych grzeszników i prowadzą swoją robaczą egzystencję pocieszając się nic nieznaczącymi ochłapami.

— Nad każdym da się zapanować, kolego. Nad każdym. — Pozwolił sobie, aby się nie zgodzić i napił się nalanego alkoholu. — Nad takim... Tobą. Się dało.

✨ Cenniejsze od władzy✨Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz