55

336 41 26
                                    


– Okej, miałeś rację. Brownie tutaj jest lepsze niż tam.

– Mówiłem!

Sunoo klasnął w dłonie, posyłając starszemu szeroki uśmiech. Chociaż kolejny semestr już się zaczął, tak jak się spodziewał, pierwsze tygodnie nie były intensywne. Kim wykorzystywał na naukę każde swoje okienko, ale wiedział, że jak tylko zacznie robić się ciepło, część z nich przeznaczy na spotkania z Jungwonem, Rikim oraz Heeseungiem na patio.

Dzięki regularnej nauce na uczelni miał trochę więcej czasu dla siebie i nie przeszkadzało mu to w chodzeniu do pracy. Dlatego, kiedy Sunghoon zaproponował mu wyjście do kolejnej kawiarni, zgodził się bez zastanowienia i tym razem to on wybrał miejsce.

Dla nich obu nie było to nic nowego, ale jeszcze nigdy nie odwiedzili Peach razem. Sunoo lubił to miejsce nie tylko ze względu na nazwę i uroczy wystrój, ale łączył z nim różne wspomnienia, a ostatnim z nich było planowanie urodzin dla Jungwona z Rikim. Przyszli tam zarówno kiedy on, jak i Yang zakończyli liceum. Było to też miejsce, gdzie ostatni raz udał się z mamą.

– Podoba mi się, że mają tutaj opcje prawie wszystkiego z brzoskwinią – powiedział Park – To całkiem urocze.

– Prawda? – zachichotał cicho – Mają dobrą tartę brzoskwiniową. Ulubioną mojego taty.

– Mówiłeś, że rzadko rozmawiasz z tatą.

– Tak, ale wiesz... mieszkam z nim – parsknął.

– Jasne – zareagował w ten sam sposób – Ile lat ma twój tata?

– Czterdzieści jeden.

– Poważnie? – wytrzeszczył oczy – Jest bardzo młody.

– Mhm. Miał tylko dwadzieścia jeden lat, kiedy się urodziłem. Mama była rok starsza.

– Moi rodzice mieli po dwadzieścia pięć.

– Więc też są młodzi – wzruszył ramieniem – Miałeś być dziewczynką czy chłopcem?

Sunghoon roześmiał się głośno, a młodszy tylko uśmiechnął się pod nosem, obserwując jego twarz. Z każdym kolejnym dniem dostrzegał coraz więcej szczegółów i lubił to, że Park przestawał być dla niego tajemnicą.

Zauważał każde zaciśnięcie ust i przechylenie głowy na bok, na co zwrócił uwagę już na pierwszym spotkaniu. Widział ledwo widoczne niedoskonałości na jego twarzy i zęby, które wyglądały jak wampirze kły przy każdym jego uśmiechu.

– Co to za pytanie? – powiedział, łapiąc oddech – Chyba chłopcem. Tak w sumie, to nie wiem.

– Ja miałem być dziewczynką – wzruszył ramieniem – Lekarze twierdzili tak do końca ciąży. Koleżanki zrobiły mamie przyjęcie z różowym tortem, miałem też pełno różowych ubranek. Potem pojawiłem się ja – wskazał na siebie palcem.

– Musiało być zabawnie – ponownie się zaśmiał – I dziwnie. Co z imieniem?

– Miałem mieć takie imię nawet jako dziewczynka.

– Hmm – mruknął – Czyli byłeś prawdziwą niespodzianką. Nie chciałeś mieć rodzeństwa?

– Chyba nie – wzruszył ramieniem, upijając łyka kawy – Rodzice nigdy o tym nie mówili, nie pytali.

– Rozumiem – przytaknął – Kiedy odeszła twoja mama?

Dłoń Sunoo zatrzymała się w miejscu i dopiero po chwili chłopak zorientował się, że nadal trzyma filiżankę przy ustach. Ostrożnie ją odłożył, po czym złączył dłonie i oparł na nich podbródek.

lutz| sunsunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz