51

329 43 35
                                    


Sunghoon zawsze cieszył się na widok bliskich mu osób. Może nie był poetą, osobą, która w piękny sposób potrafi przedstawić swoje uczucia, ale wiedział, że to dobre uczucia. Cieszył się, kiedy po dłuższej przerwie spowodowanej obowiązkami mógł wyjść z Jaeyunem i Heeseungiem na obiad do ich ulubionej restauracji. Cieszył się, kiedy fotel w jego rodzinnym domu stawał się w pewien sposób wygodniejszy, wszyscy członkowie rodziny zasiadali w salonie i wspólnie pili gorącą czekoladę. Cieszył się na widok swojego trenera, nawet po ciężkim dniu i gorzkich słowach, wymagających od niego więcej, niż do tej pory z siebie dawał. Doceniał go jak nikogo innego i traktował jak drugiego ojca, choć nie był z nim spokrewniony.

Na widok Sunoo również się cieszył, ale trochę bardziej. Nigdy nie doświadczył tego, żeby na widok trenera, Jake'a czy Segyeon jego głowa stawała się pusta, a on musiał przypominać sobie, o czym przed chwilą myślał i co robił. Nigdy nie czuł ucisku w podbrzuszu i cholernie dziwnego pulsowania w dłoniach, które potrafiło stać się wręcz bolesne.

Na widok Sunoo odczuwał to wszystko na raz i zauważył to dopiero wtedy, gdy zobaczył go po kilku dniach nieobecności. Młodszy wyglądał tak jak zwykle – miał na sobie kombinezon, kolorową koszulkę i fioletową chustę. Jednak wyraz jego twarzy był czymś, czego Sunghoon jeszcze nigdy nie widział. Był opadnięty, zmęczony, a może nawet smutny. Oczy Sunoo zdawały się przygaszone i chociaż po jego ustach błąkał się uśmiech, Park mógł stwierdzić, że coś było nie tak.

Nie poruszył tego tematu sam. Nie chciał wyjść na kogoś, kto nadmiernie interesuje się życiem innych, dlatego nigdy nie zadawał pytań. Porozmawiał z Sunoo na temat jego krótkich wakacji, rzucił kilka żartów i docinał mu w klasyczny dla siebie sposób. Później młodszy wrócił do pracy, machając mu na pożegnanie.

Był odrobinę zawiedziony tym, że Sunoo nie został z nim dłużej. Chciał, żeby sam z siebie opowiedział mu o swoim dniu, żeby zapytał o coś więcej niż ulubiony film.

Sunghoon poruszał się ślimaczym tempem, nie spiesząc się z pakowaniem swoich rzeczy i przygotowywaniem się do wyjścia. Idąc pustym korytarzem, pomyślał o tym, żeby wysłać do Sunoo jakąś wiadomość, może zapytać, czy wszystko u niego w porządku.

Wtedy zauważył go na ławce przed drzwiami wyjściowymi. Siedział plecami do niego i spoglądał na główną drogę, a przy ścianie naprzeciwko niego stał pamiętny automat z napojami. Ten, który uraczył Kima kawą z zepsutym mlekiem.

– Cześć – odezwał się, bez zastanowienia opadając na miejsce obok niego.

– Cześć hyung – mruknął, nie odrywając wzroku od drogi.

– Czekasz na kogoś?

– Mhm. Na mojego tatę.

– Co z twoim autem?

– U mechanika. Musi wymienić mi akumulator – wyjaśnił krótko.

– Okej – przytaknął – Nie wolisz pójść na autobus? Mogę odprowadzić cię na przystanek.

Dopiero w tym momencie Sunoo spojrzał w jego kierunku, a na jego twarzy pojawił się zmęczony uśmiech.

– Dziękuję hyung, ale wolę poczekać tutaj. Chyba nie chcę marznąć na przystanku.

– Więc poczekam z tobą.

Nim młodszy zdążył zareagować, ten zdjął torbę z ramienia i ustawił ją przed sobą, aby później ułożyć na niej nogi. Plecami oparł się o szybę oddzielającą wejście od reszty korytarza i odetchnął głośno.

– Nie masz ochoty na kawę? – rzucił Park, nie mogąc znieść otaczającej ich ciszy.

– Daj spokój – parsknął – Już nigdy więcej.

lutz| sunsunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz