115

187 33 31
                                    


Muzyka ustała w tym samym momencie, w którym Sunghoon uniósł dłonie nad głowę, ustawiając się w kończącej pozie. Oklaski rozeszły się echem po lodowisku, a on spojrzał w sufit, biorąc głęboki oddech. Jasne światło wręcz go oślepiało, ale miał w nim pewnego rodzaju ukojenie. Wbijał w nie wzrok, aż w końcu kolory zaczęły się zlewać, a przed oczami pojawiły się skaczące czarne plamki.

Poruszał się leniwie, ciągnąc nogami po lodzie. Dotarł do barierek, zza których obserwował go jego trener i uśmiechnął się, gdy ten poklepał jego ramię.

– Jak na taką przerwę, idzie Ci świetnie – powiedział żywo – Jak wrócisz do regularnych treningów, będzie jeszcze lepiej.

Trener Ryu był naprawdę świetnym nauczycielem. Był wymagający i Sunghoon wiele razy przekonał się o tym na własnej skórze. Nie raz trenował do momentu, w którym kolana zaczynały się pod nim uginać, a pot kapał z niego, mocząc koszulkę. Niezliczoną ilość razy słyszał komentarze o tym, że mógłby postarać się bardziej, spróbować kolejny raz, poprawić skok czy że nie robi wystarczająco, aby zdobyć wymarzony medal.

Jednocześnie był ogromnym wsparciem i zawsze nagradzał jego wysiłek. Często słyszał komplementy na temat swojego występu czy słowa pocieszenia, gdy nie osiągnął celu. Zawsze mógł liczyć na to, że trener stanie po jego stronie i pomoże rozwiązać problem.

– Tak – rzucił tylko, kiwając głową – Dobrze.

– Kończymy na dziś, hm?

Sunghoon ponownie przytaknął, dysząc ciężko. Jego kondycja pozostawała świetna, ale od dawna nie miał tak długiej przerwy od łyżwiarstwa. Musiał robić dłuższe niż zwykle rozgrzewki, aby przypadkiem czegoś nie naciągać, co całkowicie skreśliłoby go w trenowaniu.

Opadł na ławkę i od razu zaczął ściągać swoje łyżwy. Zwykle po treningu brał jeszcze prysznic, ale był poniedziałek, więc nie musiał zostawać na noc w Seulu i chciał jak najszybciej wrócić do domu. Myślał o tym, że zje kolację z rodziną, a później położy się w łóżku i zadzwoni do Sunoo. Nie widzieli się, odkąd odwiedził dom Kima i chociaż często wymieniali wiadomości, chciał go usłyszeć.

– Wracasz do domu?

Podniósł wzrok na trenera, który patrzył na niego, popijając wodę.

– Tak.

– Podwiozę cię.

Sunghoon zmarszczył brwi, ale przytaknął. Trener Ryu mieszkał w Seulu, dlatego odwożenie go do zupełnie innego miasta wydawało się bezsensowne. Domyślił się, że za jego słowami kryło się coś więcej. Być może chciał porozmawiać z jego rodzicami, a może z nim, ale nie w tym miejscu.

Miał szczęście, że poprzedniego dnia przyjechał do stolicy z Segyeon, która zabrała auto. Wędrował za trenerem jak kaczątko za swoim rodzicem, odrobinę zdezorientowany. Wrzucił swoją torbę do bagażnika i zajął miejsce pasażera, po czym zapiął pas.

Bez słowa wyjechali z parkingu, ale zanim skierowali się na drogę wyjazdową, trener Ryu zatrzymał się pod dobrze znaną mu knajpą. Otwarty do nocy bar, który serwował różne rodzaje alkoholu, kurczaka smażonego na głębokim tłuszczu czy inne niezdrowe potrawy, był prowadzony przez żonę mężczyzny. Sunghoon był w nim kilka razy i najbardziej zatłoczony bywał po godzinie dziewiętnastej. Na wiszącym telewizorze zawsze leciał jakiś mecz, co przyciągało grupy studentów oraz dorosłych mężczyzn, chcących rozerwać się po pracy.

Trener wrócił z dwoma reklamówkami, a gdy tylko otworzył drzwi, rzucił:

– Od niedawna w menu są wegetariańskie opcje. Wziąłem dla twojej siostry.

lutz| sunsunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz