11

383 40 33
                                    


Sunoo oderwał się od pracy, słysząc głośny huk dochodzący z głównej hali lodowiska. Zmarszczył brwi, ponieważ był pewien, że jeszcze dwadzieścia minut wcześniej nikogo tam nie było. Właściwie, nikt nie miał prawa tam być. Lodowisko było otwarte do osiemnastej, a on zaczął się zastanawiać, czy w ogóle chce sprawdzać, co się stało. Równie dobrze mógłby udawać, że nic nie słyszał.

Chociaż był tam dopiero czwarty raz, wyrobił już pewnego rodzaju rutynę. Po przyjściu przebierał się w granatowy kombinezon i zabudowane buty z grubą podeszwą, które otrzymał pierwszego dnia od swojego szefa. Zwykle zawiązywał na głowie chustę, dzięki której włosy nie wpadały mu w oczy i zabierał się do pracy. Wyciągał ze schowka wózek, na którym woził wszystkie potrzebne rzeczy i zaczynał od sprzątania łazienek. Na początku myślał, że będzie robił to z wiecznym odruchem wymiotnym, ale okazało się, że tak naprawdę niewiele osób korzysta z łazienek na lodowisku.

Dowiedział się, że największy bałagan panuje na całym lodowisku po każdym meczu, dlatego miał nadzieję, że zwolni się jeszcze przed pierwszym.

Po łazienkach przechodził do sprzątania szatni, a później trybun. Nie miał okazji wejść na lód, ale szef powiedział mu, że raz na tydzień oraz w trakcie meczów bądź zawodów będzie także obsługiwał rolbę, co wydało mu się autentycznie ekscytujące.

Ostatecznie westchnął cicho i wyszedł z łazienki, aby skierować się do wyjścia na trybuny. Nie chciał ryzykować problemami przez to, że coś się stłukło bądź zepsuło, a on tego nie zgłosił. Zatrzymał się na jednym ze schodków i zamarł.

Lodowisko było naprawdę duże, a z obu stron otaczały je plastikowe krzesełka w różnych kolorach. Jedna ze stron była oddzielona szybą ochronną, natomiast druga była otwarta, ale odgrodzona barierkami. Jednak to nie żadna usterka przykuła uwagę Sunoo, a chłopak siedzący na środku lodowiska, pociągający za sznurówki pięknych, białych łyżew.

Nie wiedział, jak powinien zareagować. Lodowisko było zamknięte, ale musiał dostać się tam w jakiś inny sposób. Na dodatek zdawało się, że miał w poważaniu obecność Sunoo i był przyzwyczajony do otoczenia.

– Co to za dźwięk? – odezwał się po dłuższej chwili.

Jego głos rozniósł się echem po ogromnym pomieszczeniu, a głowa chłopaka wystrzeliła w jego kierunku.

– Uderzyłem w barierki. Źle skoczyłem.

Aha.

Sunoo przytaknął i odetchnął, bo przynajmniej nie będzie musiał tłumaczyć szefowi, że coś nagle uległo zniszczeniu. Natomiast nadal nie wiedział, z kim do cholery ma do czynienia.

– Nigdy cię tutaj nie widziałem – odezwał się jak na zawołanie.

– Pracuję tutaj od poniedziałku – odparł, pokonując kilka schodków, które dzieliły go od barierek – A ty?

– Co ja? – uniósł brwi.

W tym samym momencie podniósł się z lodu, a Sunoo z jakiegoś powodu poczuł się onieśmielony. Stojący naprzeciwko niego chłopak był zupełnie nieznajomy, ale wydawało mu się, że już widział tę twarz. Był wysoki i dobrze zbudowany, a z odległości wydawał się jeszcze bardziej smukły, niż był. Czarny golf opinał jego klatkę piersiową, a spodnie w tym samym kolorze przylegały do nóg. Jego krótkie, ciemne włosy opadały na równie ciemne brwi i otulały jego uszy. Spoglądał na niego z zaciśniętymi ustami i wyrazem twarzy tak poważnym, jakby byli teraz w formalnej sytuacji.

lutz| sunsunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz